Biurko posprzątane, bombka wisi na gwoździu przy kalendarzu. Która to już Wigilia obchodzona z naszymi Czytelnikami? 15. na pewno, a kto wie - może nawet 20.
Wciąż to sobie obiecujemy, ale niech to będzie nasze postanowienie na Nowy Rok. Postaramy się odszukać i sięgnąć do początków naszych cotygodniowych spotkań. Kto wie, może szykuje się jubileusz.
Niezmiennie od lat w tym bożonarodzeniowym okresie wzrusza nas wigilijna wieczerza uwieczniona przez Stefana Szostkiewicza, zawodowego fotografa 4. Pułku Lotniczego.
W 1924 roku, a więc w pierwszych, nieokrzepłych jeszcze latach Niepodległej, w lotniczym hangarze, przy skromnie nakrytych stolach, z oknami przystrojonymi jedliną, żołnierze składają sobie życzenia. Wydaje się, że wszystkie żołnierskie wigilie, niezależnie od koloru mundurów, czasu, miejsca są takie same. Tęsknota za domem,oderwanie od najbliższych, niepewność żołnierskiego losu, jakiś wewnętrzny smutek i udawana radość widoczna jest na twarzy sfotografowanych żołnierzy.
Poza zdjęciami dokumentującymi żołnierską dolę i niedolę, pani Teresa Szostkiewicz, synowa mistrza fotografii, udostępniała nam wiele innych fotografii obrazujących codzienne życie mieszkańców dawnego Torunia.
Na naszym albumowym, wigilijnym stole puste miejsce przypomina panią Teresę, która odeszła w ubiegłym roku, podobnie jak Ryszard Grabowski, który opowiadał nam o swoim tacie zamordowanym w Katyniu.
Wspominamy także Panią Janinę Bębenek, autorkę licznych, często zabawnych opowieści, którą pożegnaliśmy zaledwie przed kilkoma tygodniami, a także Wielu Nieobecnych naszych Autorów i Czytelników.
Po tej chwili zadumy, cieszmy się, że udaje nam się jeszcze być razem. A jak choinka, to i pierniki. W międzywojennym Toruniu toruńscy i zamiejscowi smakosze pierników mogli korzystać z wyjątkowo szerokiej oferty kilku firm i ich sklepów.
Fabryka Pierników Gustaw Weese (założona w 1763 roku) zlokalizowana była przy ulicy Żółkiewskiego 32/34, zaś skład firmowy znajdował się przy ul. Królowej Jadwigi 20. Firma Weesego należała do najpopularniejszych w mieście. Wyrabiano tu - przypomina Katarzyna Kluczwajd, autorka wielu książek o Toruniu - już nie tylko pierniki, ale też sucharki, keksy, pieczywo deserowe, makaroniki, praliny i marcepany, wyroby z cukrów i czekolady. Weese reklamował swą firmę jako najstarszą i największą fabrykę pierników w Polsce, z wyrobami jak najprzedniejszego smaku.
Pierniki oraz czekolady, pralinki, marcepany i ozdoby choinkowe zawsze szczególnie mocno polecano w okresie przed Bożym Narodzeniem. W 1939 roku, krótko przed wybuchem wojny, zakład z rąk niemieckich właścicieli wykupił Związek Spółdzielni Spożywców RP Społem, za 500 tys. zł.
Firma Hermanna Thomasa (założona w 1857 roku) miała fabrykę i skład firmowy na Rynku Nowomiejskim 4. Zakład był spory jak na warunki miejscowe, zatrudniał od 30 do 88 pracowników.
Roczna produkcja (1927 r.) samych tylko katarzynek była imponująca, sięgała bowiem 10 milionów sztuk. Szczególnie polecano pierniki miodowe, tzw. katarzynki oraz różne wyborowe pierniki i konfekty.
I tak oto w otoczeniu piernikowych aromatów życzymy naszym Czytelnikom i Autorom rozgrzanych serc, pogody ducha, no i zdrowia oczywiście.
A serdeczności te składamy przy cudem zachowanej, papierowej szopce, przekazywanej z pokolenia na pokolenie, jaką teraz się cieszą Krystyna i Ryszard Skrzeszewscy.
Pan Ryszard, jako ostatni gasił światło w Urzędzie Wojewódzkim w Toruniu. Papierkowe figurki okazały się bardziej trwałe niż całe województwo. Takie życie.