Żeby otrzymać L-4, musisz mieć iście końskie zdrowie
Pan Sławomir z Chrzanowa nie mógł doprosić się najpierw przyjęcia przez lekarzy, którzy pracują przy ul. Sokoła, a potem wystawienia zwolnienia L4.
Mieszkaniec Chrzanowa ciężko przechodzi anginę ropną i nadal jest na zwolnieniu lekarskim. By je dostać, musiał stoczyć bój z personelem ośrodka zdrowia na ul. Sokoła w Chrzanowie.
- Byłem ledwo żywy, a musiałem tu przyjść trzy razy, zanim dostałem zwolnienie lekarskie - opowiada pan Sławomir. Za pierwszym razem nie został wcale przyjęty. Gdy przyszedł drugi raz - do lekarki przyjmującej w ramach nocnej i świątecznej opieki - zbyto go. - Przebadała mnie „na oko” i stwierdziła, że nic mi nie jest. Odmówiła też wystawienia L4 - skarży się mężczyzna. Dopiero za trzecim podejściem trafił na kompetentnego medyka, który wręcz był oburzony, że pacjent w takim stanie pojawia się u niego dopiero teraz. - Myślał, że bagatelizowałem chorobę - zaznacza.
Szef lekarki nie widzi w jej zachowaniu nic nagannego. Dziwi się, że pacjent w nocy chciał dostać zwolnienie.
Był czwartek, 5 stycznia. Mężczyzna gorączkował, miał spuchnięte gardło i powiększone migdałki. - Już w środę nie poszedłem do pracy, bo tak źle się czułem, nie byłem nawet w stanie w ten dzień iść do lekarza - opowiada mężczyzna.
W czwartek wiedział, że musi wstać z łóżka, bo firma mu nie odpuści, że nie przyszedł do pracy i nie ma na te dni zwolnienia. Potrzebował zresztą diagnozy i lekarstw. Poszedł do swojej przychodni przy ul. Sokoła.
- Były straszne kolejki. Przyjmował tylko jeden lekarz, a nie trzech jak zazwyczaj - opowiada chrzanowianin. Ludzi odsyłano z kwitkiem.
Mając nadzieję, że w innych przychodniach będzie mniej chorych, wybrał się też do nich. Wszędzie rejestracje były przepełnione, więc wrócił na ul. Sokoła, ale mimo próśb nie został przyjęty.
Poradzono mu, by zjawił się tam wieczorem na dyżurze nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej o godz. 18.
- Przyszedłem dopiero o godzinie 23, by nie oczekiwać zbyt długo na przyjęcie. Nie chciałem siedzieć razem z tymi kaszlącymi i smarkającymi ludźmi - tłumaczy pan Sławomir. Faktycznie nie czekał w kolejce. Twierdzi jednak, że lekarka nie była zbyt miła.
- Osłuchała, zaglądnęła szybko i z daleka do gardła. Na świstku coś napisała, chyba nazwę lekarstwa, ale to był taki bazgroł, że nie byłem w stanie odczytać - relacjonuje. Gdy podpytał, czy ten biały osad, który widzi na spuchniętym gardle to coś groźnego, odburknęła, że nie ma żadnego osadu i to zwykłe przeziębienie. Co gorsze, nie zgodziła się wypisać zwolnienia lekarskiego. - Stwierdziła, że jest zbyt późno i odesłała mnie do domu - podkreśla oburzony mężczyzna.
Ledwo trzymając się na nogach z samego rana znów musiał iść szukać kogoś, kto wystawi mu L4. W tym samym ośrodku przyjął go inny lekarz. Raz jeszcze zbadał i zdiagnozował anginę ropną. Dopytywał jeszcze, dlaczego pan Sławek tak późno zgłosił się do lekarza. Wypisał receptę na lekarstwa i L4 na dwa dni wstecz tak, by pan Sławomir nie musiał brać urlopu wypoczynkowego w pracy za nieobecność z powodu choroby.
Pan Sławomir jest zbulwersowany nie tylko niemiłą obsługą lekarki, ale przede wszystkim tym, że odmówiła mu wypisania zwolnienia. - Przecież to jej obowiązek - zaznacza.
Choć ledwo trzymałem się na nogach, lekarka odmówiła mi wypisania L4
Jarosław Woźniak, szef Miejskiego Centrum Medycznego w Libiążu, które prowadzi w Chrzanowie nocną i świąteczną obsługę medyczną, broni lekarki.
- Trudno mi ocenić sytuację pod kątem diagnozy, bo być może podczas wizyty pacjent nie miał jeszcze anginy, a choroba rozwinęła się w nocy - komentuje Jarosław Woźniak. Jeśli chodzi o zwolnienie lekarskie, to uważa, że byłoby nieuczciwe wydawanie dokumentu w nocy za cały dzień. - Przecież było już po dniu roboczym, poza tym następne dni i tak były wolne od pracy - zaznacza.
Pan Sławek ma inne na ten temat zdanie. - Nie zachorowałam wieczorem, tylko byłem chory od dwóch dni. I jakoś te argumenty kolejny lekarz potrafił uznać - mówi. Dostał zwolnienie także na cały kolejny tydzień.