Zdrowie: Jak działa szpitalny oddział ratunkowy?
SOR-y są oblężone przez pacjentów, a lekarzy brakuje. Wielu chorych czeka na pomoc po kilka godzin. Powinni być segregowani na podstawie stanu zdrowia
Ostatnie bulwersujące historie o tym, jak potraktowano pacjentów na szpitalnych oddziałach ratunkowych, przywołały dyskusję, jak takie oddziały powinny funkcjonować. Oto pięć ważnych rzeczy, które warto wiedzieć o SOR-ach.
Organizacji pracy na tych oddziałach mówią nam eksperci: Jolanta Majer, wojewódzki konsultant medycyny ratunkowej, i Czarosław Kijonka, szef jednego z największych SOR-ów w regionie.
1. Kto dyżuruje na SOR-ze?
W rozporządzeniu o szpitalnych oddziałach ratunkowych jest tylko mowa o zapewnieniu w nich „wystarczającej” obsady. Dyrektorzy szpitali wręcz modlą się, by znaleźć chętnych do dyżurowania. Zgodnie z zaleceniem ministra zdrowia w SOR-ze muszą być zatrudnione „co najmniej” następujące osoby:
- ordynator oddziału (lekarz kierujący oddziałem);
- pielęgniarka oddziałowa, która jest pielęgniarką systemu;
- lekarze w liczbie niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania oddziału, w tym co najmniej jeden lekarz przebywający stale na oddziale (czyli co najmniej dwóch lekarzy przebywających jednoczasowo w SOR-ze);
- pielęgniarki lub ratownicy medyczni w liczbie niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania oddziału.
Jak widać, nie ma „na sztywno” określonej liczby personelu. To furtka dla dyrektorów szpitali, którzy muszą mocno się natrudzić, by zapewnić dyżurowy, bezpieczny skład.
2. Co to jest system opaskowy i czy działa w każdym szpitalu?
W 1995 roku wymyślono i wprowadzono w wielu krajach na świecie Manchester Triage System. Segreguje on pacjentów na podstawie pięciu kolorów opasek:
- czerwony - pomoc natychmiastowa - oczekiwanie na lekarza - 0 minut,
- pomarańczowy - czas oczekiwania na lekarza - do 10 minut,
- żółty - czas oczekiwania na badanie - do 60 minut,
- zielony - czas oczekiwania na badanie - do 120 minut
- niebieski - czas oczekiwania na badanie - do 240 minut (4 godziny).
W Polsce „zmodyfikowany Manchester”, czyli system dostosowany do polskich warunków szpitalnych, obsadowych, działa w niektórych placówkach. M.in. w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach-Ochojcu. Obecnie trwa pilotaż triażowy w pięciu szpitalach w Polsce, ale wiele na własną rękę wprowadziło własny system. Po zakończeniu pilotażu ma być on jednolity we wszystkich placówkach. Stanie się to w tym roku.
Dr Jolanta Majer, konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej mówi, że średnio dziennie Szpitalny Oddział Ratunkowy, którym kieruje w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. NMP, czyli tzw. szpital na Parkitce w Częstochowie, przyjmuje 200 pacjentów. W częstochowskim szpitalu w ramach pilotażu jest triaż, czyli selekcja pacjentów na tych pilnych, w stanie zagrożenia życia i tych, którzy mogą na interwencję poczekać.
- Obowiązują trzy kolory: czerwony, żółty i zielony. Pacjenci „czerwoni” i „żółci” nie mogą czekać na pomoc. Trzeba udzielić im jej natychmiast. Pacjent „zielony” nie jest pacjentem pilnym, ale co jakiś czas lekarze wykonują retriaż, czyli ponowne sprawdzenie stanu zdrowia, bo ten może ulec zmianie na gorsze i kwalifikacja pacjenta też się zmienia - wyjaśnia.
Ministerstwo Zdrowia chce triaż wprowadzić we wszystkich szpitalach w Polsce, gdzie są SOR-y oraz izby przyjęć. Pytanie tylko, czy wystarczy lekarzy chętnych do pracy „saperów”, bo SOR czy izba przyjęć to takie pole minowe.
- SOR oznacza pracę w ciągłym napięciu, dlatego są problemy z ich obsadzeniem. Lekarze boją się odpowiedzialności, a także ewentualnych prokuratorskich śledztw, gdy coś pójdzie nie tak - dodaje dr Majer. We wszystkich wnioskach pokontrolnych, które pisała sprawdzając pracę szpitalnych oddziałów ratunkowych, zawsze zwracała uwagę na problemy z obsadą. Nikt jednak nie zmusi lekarza do pracy w skrajnie trudnych warunkach i nie zachęcą go do tego żadne pieniądze.
3. Jakie świadczenia powinien otrzymać pacjent na SOR-ze?
Zadaniem SOR-u jest wstępna segregacja pacjentów, ich rejestracja, ustabilizowanie funkcji życiowych, a następnie ewentualne przekazanie na odpowiedni oddział lub do odpowiedniego szpitala. Tu wykonuje się wstępną diagnostykę. Ale... - Na SOR-y trafiają pacjenci zaniedbani zdrowotnie, w ogóle wcześniej niezdiagnozowani i od nas często wymaga się cudów - wyjaśnia dr Czarosław Kijonka, szef SOR-u w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach-Ochojcu. - Lekarz musi w ciągu swojego 16-godzinnego dyżuru zlecić mu wiele badań, których nie miał nigdy wykonanych. A przecież USG, RTG trzeba opisać. Inni chorzy czekają. To ciągła walka z czasem - dodaje. Część pacjentów pojawiających się na SOR-ach już skorzystała z nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej, czy była w poradni specjalistycznej i dostała pilne skierowanie na jakiś szpitalny oddział. Oni zwykle muszą długo czekać na decyzję lekarza SOR-u, bo trzeba ich zdiagnozować.
4. Kto ma pierwszeństwo - pacjent przywieziony karetką czy ten, który sam przyjdzie?
Nie ma znaczenia, jak pacjent trafi na SOR. Czy przywiezie go rodzina, czy karetka. Nawet w tym uznanym za najlepszy systemie segregacji pacjentów (manchesterskim), jeśli chodzi o udzielenie pomocy, nie ma uprzywilejowania. - Wszystko zależy od stanu zdrowia pacjenta, bo ten przywieziony przez bliskich może wymagać pilniejszej pomocy - mówi dr Majer. Czy w takim razie lepiej wezwać karetkę, czy zawieźć chorego samemu do szpitala? Zawsze warto w pierwszej kolejności zadzwonić na pogotowie. Jeśli jednak uważamy, że sytuacja zdrowotna szybko się pogarsza, lepiej jechać samemu.
5. Kto powinien trafiać na SOR?
SOR-y i izby przyjęć nie byłyby tak obłożone, gdyby wydolna była podstawowa opieka zdrowotna. Często pacjenci wolą jechać do szpitala niż do lekarza rodzinnego, gdzie uzyskaliby pomoc lub dalsze wskazówki co do leczenia. Z przeprowadzonej niedawno kontroli NIK na temat funkcjonowania SOR wynika, że „w skrajnych przypadkach nawet 80 proc. pacjentów zgłaszających się do SOR nie wymaga pilnej pomocy i powinni zgłosić się do przychodni i gabinetów działających w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, poradni specjalistycznej lub nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej”. Izba zwróciła uwagę, że przyjmowanie przez SOR pacjentów, którzy tego nie wymagają, opóźnia pracę oddziału i zagraża tym, którzy faktycznie potrzebują natychmiastowej pomocy.
- Lekarz SOR-u, zajmując się pacjentem w stanie zagrożenia życia, nie może od niego odejść, lub zajmując się pacjentami mniej pilnymi, bardzo często musi oderwać się od tej pracy i powrócić do pacjenta w stanie zagrożenia życia - mówi dr Czarosław Kijonka. Jego zdaniem do dobrej organizacji pracy potrzeba zespołu lekarzy na dyżurze, tymczasem mamy niedostatek lekarzy specjalistów medycyny ratunkowej. - Do dyżurowania w SOR-ze nie ma chętnych lekarzy także z innych dziedzin medycyny dopuszczonych do pracy w systemie państwowego ratownictwa medycznego - podkreśla lekarz.
Ilu pacjentów jest na SOR?
Dane z roku 2017 w największych szpitalach regionu
- Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. NMP (Parkitka) Częstochowa - 63 tys. 970 pacjentów, 55 zgonów.
- Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Bielsku-Białej - 57 tys. 176 pacjentów, 31 zgonów.
- Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 3 w Rybniku - 46 tysięcy 920 pacjentów, 38 zgonów.