Zakaz handlu uderzy także w odzieżówkę
Kolejna branża po gastronomicznej szacuje straty i zwolnienia pracowników po wejściu projektu związkowców w życie
Po właścicielach sklepów, dostawcach, firmach sprzątających i ochroniarskich, a także restauratorach, przyszedł czas na branżę odzieżową. Handlowcy ostrzegają, że po wejściu projektu związkowców w życie zmuszeni będą zwolnić część swoich pracowników, a straty, które poniosą, prawdopodobnie nie pozwolą im dłużej prowadzić interesu.
- Rynek odzieży i obuwia w Polsce szacowany jest przez Główny Urząd Statystyczny na 30 miliardów złotych. 60 procent Polaków kupuje odzież w markowych sklepach w galeriach handlowych, a udział niedziel w obrotach sklepów zlokalizowanych w dużych centrach to ponad 20 procent - podaje Polska Rada Centrów Handlowych i dodaje, że już pod koniec ubiegłego roku wiadomo było, że w konsekwencji wprowadzenia zakazu handlu w siódmym dniu tygodnia obroty w sklepach odzieżowych i obuwniczych ulokowanych w obiektach wielkopowierzchniowych spadną o ok. 1,4 mld zł, a pracę może stracić ponad 6 tysięcy osób.
Sami przedsiębiorcy również coraz bardziej obawiają się o swój przyszły los. - Spadną obroty z prostej przyczyny - sobota dla wielu jest jeszcze dniem pracującym, a to właśnie niedziela jest jedynym dniem wolnym, w którym wszyscy mogą przyjść na zakupy. To nie tylko moja opinia, ale także moich klientów. Poza tym niedziela jest najbardziej dochodowym dniem - mówi właściciel salonu mody z galerii handlowej.
- Zatrudniam trzech pracowników, jeżeli nie będziemy mogli handlować w niedzielę, będę zmuszony zwolnić jedną osobę, czyli zatrudnienie w moim przypadku spadnie o 33 procent. Co gorsza, spadną obroty, ale nie spadną koszty utrzymania. Wątpię, żeby centra handlowe obniżyły nam czynsz.
Z najnowszych danych wynika, że nowe przepisy uderzą przede wszystkim w centra wyprzedażowe. Największy ruch i największe obroty w sklepach typu outlet notowane są podczas weekendu – po ok. 40 procent w sobotę i w niedzielę, a jedynie 20 procent w ciągu tygodnia - czytamy w raporcie Colliers International. W Polsce funkcjonuje obecnie 14 outletów (w Gdańsku jest na Szadółkach), w których ponad 380 najemców prowadzi ok. 1150 sklepów, punktów usługowych i gastronomicznych, zatrudniając ponad 10 tysięcy osób.
- Po ewentualnym wprowadzeniu zakazu handlu możliwość działalności w niedzielę przysługiwałaby nie więcej niż 10 procentom sklepów w obiektach handlowych – mówi Radosław Knap, dyrektor PRCH. - Oznacza to, że koszty eksploatacyjne będą dzielone na dziesięciokrotnie mniejszą liczbę najemców, co w konsekwencji oznacza ich sześciokrotny wzrost. Wobec wzrostu czynszu i oczekiwanej niższej sprzedaży należy spodziewać się, że najemcy nie zdecydują się na działalność w niedziele, a obiekty handlowe pozostaną zamknięte.
Czy obawy handlowców są „na wyrost”? Wciąż nie wiadomo bowiem, w jakiej formie zakaz handlu wejdzie ostatecznie w życie. Możliwości są trzy: całkowity zakaz, obowiązujący we wszystkie niedziele, dwie niedziele w miesiącu wolne od handlu lub handel we wszystkie niedziele, ale tylko do godz. 13. Przed wakacjami nie udało się tego w parlamencie ustalić.
Stanowisko Solidarności, które wielokrotnie prezentowaliśmy na łamach gazety, jest jasne: zakaz handlu powinien być całościowy, a rządzące PiS powinno się wywiązać ze swoich obietnic.