Jaworek, Tomaszewski, Olszak - znakomici zawodnicy Falubazu mieszkają poza Zieloną Górą, ale z radością wspominają czas spędzony w naszej drużynie i chętnie odwiedzają Zieloną Górę.
HENRYK OLSZAK
(ur. 22.10.1957) w Falubazie startował w latach 1976-1983. Trzykrotny mistrz Polski - dwa razy w drużynie i raz w parach. Zdobywca brązowego medalu Indywidualnych Mistrzostw Polski w 1980 roku.
- Od momentu, kiedy wsiadłem na motocykl w Falubazie do mojego ostatniego biegu - bardzo miło wspominam tę drużynę, klub, kibiców. Każdy mój mecz, bieg był inny, równie ważny, ale najważniejszy był wynik wpisany potem do programu. Dla mnie zawsze Falubaz łączył się z wielkim, ciepłym przyjęciem kibiców. Oni potrafili okazać uznanie dla ciężkiej pracy zawodników, bo żużel wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Ukłony, oklaski, przywitanie na mieście, to wciąż bardzo miłe doświadczenie dla sportowca. Do dziś zielonogórscy kibice są uważani za najlepszych w Polsce. W Gnieźnie, gdzie też jeździłem i obecnie mieszkam, pamiętają o mnie, ale ja sercem jestem z Falubazem i Zieloną Górą. Tutaj nauczyłem się jeździć na żużlu, tutaj zdobyłem największe laury. Chłopcom, którzy chcą trenować, życzę i radzę, by byli pewni swoich umiejętności, tego, że chcą jeździć. Nie dlatego, że tata chce, sąsiad, dziewczyna czy koledzy. Trzeba myśleć: ja chcę i musi mi to wychodzić, bo mam dar do jazdy i wierzę w siebie.
MACIEJ JAWOREK
(ur. 24.02.1961) podczas stosunkowo krótkiej kariery żużlowej wywalczył medale praktycznie we wszystkich rozgrywkach mistrzowskich w Polsce. Jeden z najlepszych zawodników w historii zielonogórskiego klubu. Pięciokrotny mistrz kraju - w drużynie, w parach i raz indywidualnie.
- Przeżyłem w Falubazie sporo pięknych chwil, ale Mistrzostwo Polski w 1986 roku było najwspanialsze. Największe emocje wśród kibiców zawsze budziły Derby Ziemi Lubuskiej, ale zawodnicy zazwyczaj podchodzą bardzo profesjonalnie i nie zaprzątają sobie głowy niepotrzebnymi emocjami. Do każdego meczu trzeba się przyłożyć niezależnie od tego, które miejsce w tabeli zajmuje rywal. Przynajmniej ja tak zawsze postrzegałem swoje starty.
Nie wiem, czy wrócę do Zielonej Góry. Powrót to pojęcie względne, a my z żoną czujemy się obywatelami Europy, świata.
W wielu klubach jest problem z juniorami, co wynika pewnie ze zmiany systemu szkolenia. Inaczej ten sport funkcjonował w latach 80., inaczej w 90., inaczej teraz. Za moich czasów do żużla garnęło się mnóstwo chłopaków. Już mieliśmy pewne doświadczenie, bo rozbijaliśmy się nielegalnie motorami po lasach. Żużel to był sposób na wybicie się. To się zmieniło, ponieważ dziś jest mnóstwo bardziej dostępnych finansowo i łatwiejszych sportów. To ciężki kawałek chleba, dlatego podziwiam wszystkich ojców, którzy poświęcili i nadal poświęcają swój czas, by ich synowie mogli realizować się na żużlu.
PIOTR TOMASZEWSKI
(ur. 31.07.1964) w Falubazie startował w latach 1983-1986. Dwukrotny medalista Drużynowych Mistrzostw Polski - brązowy w 1984 roku oraz złoty w 1985.
- Chętnie i bardzo miło wspominam moje lata w Falubazie. A każda chwila, którą teraz mogę spędzić z dawnymi kolegami w Zielonej Górze, jest dla mnie wzruszająca. Co pamiętam szczególnie? Zapisy do szkółki, kiedy na stadionie zameldowało się ponad 100 młodych chłopców, ale do licencji podeszło zaledwie kilku. Wtedy wielu świetnych żużlowców wychował Jędrzychów. Stamtąd wywodzą się m.in. Sławek Dudek, Heniek Olszak, Zbychu Błażejczak, o którym z wiadomych względów się nie mówi, ale przecież tym żużlowcem był. Pamiętam też derby w Gorzowie w 1984 roku, kiedy dwa biegi prowadziłem z Edkiem Jancarzem i dwa razy się wyłożyłem. Zrobili nam niespodziewanie bardzo przyczepny tor i ja skończyłem te zawody w szpitalu. Niezbyt długo trwała tu moja kariera, bo 22 marca 1985 roku miałem poważny wypadek na treningu. Moja przygoda z żużlem skończyła się szybciej niż wszyscy zakładali. Ja też. Został uraz psychiczny, który nie pozwolił mi jeździć na poziomie, którego od siebie oczekiwałem. Miałem ambicje, by być jednym z najlepszych, bo na motocykl może wsiąść każdy, ale nie każdy potrafi wygrywać. Jeszcze urodziła mi się córka i podjąłem decyzję o wyjeździe do Niemiec. Pozostałem jednak aktywnym kibicem Falubazu.