Słodko/gorzko przy tablicy
Od samego mieszania herbata nie staje się słodsza - to powiedzenie przychodzi mi na myśl przy okazji sporów o reformę edukacji, czyli o powrót do poprzedniego systemu (bez gimnazjów).
Te czasy wspominam z nostalgią, ale słodko nie było. Taki „pierwszak” musiał zderzyć się (dosłownie) z „byczkiem” z ósmej klasy, co kończyło się sińcami. Gimnazja miały oddzielić młodzieńców w trudnym wieku od dzieci (nie do końca tak się stało).
Przeciwnicy tamtej reformy traktowali gimnazja jako szkoły podwyższonego ryzyka, czyli swoiste getta. Po latach nauczyciele gimnazjów „opanowali sytuację” i wyniki nauczania w nich na tle Europy wyglądają co najmniej przyzwoicie. Teraz gimnazja (w tym te renomowane) przestaną istnieć i - szczególnie na terenach wiejskich - wielu uczniów wróci do szkółek, które takich warunków kształcenia nie są w stanie im zapewnić. Dochodzi zamieszanie z budynkami i słonymi kosztami zmian. Za to nastroje wśród nauczycieli i rodziców są przynajmniej gorzkie.