Sąd nad prezydentem Gorzowa trwa [WIDEO]
W środę (12 kwietnia) był kolejny dzień procesu Jacka Wójcickiego za nieprawidłowości w Deszcznie. Sprawa dotyczy m.in. tego, że jako wójt dwa razy zapłacił z gminnych pieniędzy za te same prace. W środę zeznawał m.in. podwykonawca. To dlatego, że jemu drugi raz przelano pieniądze, nad prezydentem Gorzowa wisi wyrok.
- Wójt mówił, że mamy przerwać pracę, bo nie będzie nam zapłacone. Ja to odbierałem jako wyraz braku akceptacji lub wiedzy, że zostałem zgłoszony – mówił wczoraj w sądzie okręgowym Tomasz Wodziak. Ponad pięć lat temu gmina Deszczno budowała sieć wodociągową, a jego firma była podwykonawcą. Prace były prowadzone m.in. w Prądocinie.
Gdy przyszło do płacenia za inwestycję, gmina przelała pieniądze. Tyle tylko, że na konto komornika. Główny wykonawca miał problemy finansowe i jego rachunek bankowy był zajęty.
Firma Wodziaka pieniędzy nie dostała, bo gmina jej nie uznawała. Faktycznie firma miała jednak podpisaną umowę z głównym wykonawcą.
Wodziak się nie poddawał. Walczył o to, żeby dostać zapłatę za pracę, którą faktycznie jego ludzie wykonali.
- Gdy dowiedziałem się, że cała suma została przelana na konto wykonawcy, próbowałem ratować sytuację. Na drugi dzień byłem w gminie. Tłumaczyłem, że jestem zgłoszonym podwykonawcą. Usłyszałem, że jak chcę pieniądze, to mogę iść do sądu. Więc poszedłem – mówił wczoraj w sądzie Wodziak.
Zwracał jednak uwagę na to, że gmina z czasem zaczęła patrzeć na jego firmę przychylniejszym okiem. Gdy okazało się bowiem, że po wykonaniu całej inwestycji trzeba jeszcze zrobić tzw. przewierty sterowane (innymi słowy: trzeba „puścić” rury pod drogą, ale tak, aby nie naruszyć jej nawierzchni) gminny inspektor od inwestycji podpisał tzw. protokół konieczności.
- Usłyszałem, że roboty dodatkowe możemy załatwić umową dodatkową – mówił Wodziak. Została spisana w ostatnich dniach 2011 r. Gdyby gmina nie zakończyła inwestycji, straciłaby 70 proc. z wartej 4 mln zł inwestycji.
Sąd gospodarczy nakazał, by Deszczno wypłaciło firmie Wodziala należne 393,6 tys. zł. Tym samym gmina dwa razy zapłaciła za to samo.
Pierwszy raz – gdy pieniądze przelała na konto komornika. Drugi raz – gdy dostała wyrok sądu.
Zdaniem prokurator Danuty Kowalskiej – Maciaszek, ówczesny wójt Deszczna powinien gminę przed podwójną zapłatą uchronić. Prokurator stawia też zarzut, że Wójcicki nadużył swoich uprawnień, bo na tzw. prace dodatkowe zawarł pozorną umowę z firmą, która była podwykonawcą, czyli z firmą Wodziaka. Miała ona zostać spisana dopiero miesiąc po odbiorze zleconych zadań.
Zdaniem prokuratury rzekomymi nieprawidłowościami, których skutkiem była podwójna płatność oraz umowa podpisana po odbiorze, Wójcicki miał narazić gminę na stratę ponad 579 tys. zł. Oprócz niego oskarżonym jest także Zbigniew T., ówczesny szef gminnego referatu inwestycji.
Prezydentowi Jackowi Wójcickiemu grozi do ośmiu lat więzienia.
- Podczas wczorajszej rozprawy zeznawał też członek zarządu głównego wykonawcy inwestycji w Deszcznie. To właśnie ta firma dostała pieniądze za prace.
Przedstawiciel wykonawcy mówił w sądzie, że jego firma zatrudnia kilkanaście osób. Więk¬szość to jednak... pracownicy biurowi. Nie był w stanie odpowiedzieć, ilu pracowników jego firmy pracowało „na inwestycji”. Nie potrafił też odpowiedzieć na pytania, czy sprzęt jego firmy był wykorzystywany podczas prac w gminie.
- Trzecim świadkiem, który stawił się wczoraj w sądzie, był Maciej Kurczyna.
Kurczyna to szef prezydenckiego klubu radnych Gorzów Plus. W czasie, gdy Wójcicki był wójtem Deszczna, on był radcą prawnym w tamtejszym urzędzie gminnym. Co mówił w sądzie? Nie wiemy. Skorzystał z możliwości wyłączenia jawności procesu na czas jego przesłuchania. Jak tłumaczył nam kilka miesięcy temu Wójcicki, stanowisko gminy było takie, by - mając świadomość zajęć komorniczych - przelać pieniądze na konto komornika.
- J. Wójcicki czuje się niewinny. Godzi się na podanie nazwiska.
W sądzie pojawił się tylko raz, na pierwszej rozprawie.