Iwona S. poprosiła syna i jego kolegów, by „tylko” pobili jej konkubenta. Marek R. pobicia nie przeżył. Jego ciało ponad pięć lat leżało w oborze.
- Dla Daniela S. i Kamila E., którzy są oskarżeni o zabójstwo, zażądałam kary 25 lat więzienia, natomiast dla Iwony S., która podżegała do zabójstwa – 15 lat więzienia – mówi nam prokurator Maria Jarocka. Jest autorką aktu oskarżenia w głośnej sprawie o morderstwo, do którego doszło sześć i pół roku temu w Deszcznie przy ul. Makowej. W Sądzie Okręgowym w Gorzowie zakończył się już proces. Właśnie trwają mowy końcowe. 20 grudnia swoją mowę wygłosiła prok. Jarocka. Obrończe mowy zaczęli też już adwokaci. Będą je kontynuować 9 stycznia.
29-letni Daniel S. i 30-letni Kamil E. są oskarżeni o zabicie Marka R. 42-latek był konkubentem 51-letniej dziś Iwony S. Mężczyzna miał się nad nią znęcać, więc kobieta wpadła na pomysł, by jej konkubent też poczuł, co to znaczy ból. Wraz z synem Danielem S. wiosną 2012 r. umówiła się z dwoma kolegami latorośli w kawiarni Letnia w Gorzowie. Tam miała poprosić ich o to, aby pobili 42-latka. Jak zeznał Kamil E., kobieta miała zaproponować po 100 zł za pobicie.
Iwona S. i Marek R. mieszkali w Deszcznie. Po spotkaniu w Letniej cała czwórka wsiadła więc do taksówki i pojechała do podgorzowskiej miejscowości. Tu zaczęła się impreza…
Markowi R. libacja się nie spodobała. Zaczął wypytywać konkubinę, co to za towarzystwo. Marcin M., jeden z kolegów jej syna, miał wziąć w rękę monitor komputera i rzucić nim w mężczyznę (M. też siedzi na ławie oskarżonych, ale ma zarzut „jedynie” pobicia).
42-latek odpowiedział rzuceniem magnetowidu lub odtwarzacza DVD. Wymiana ciosów na chwilę ustała, bo uczestnicy imprezy wrócili do stołu, ale później jeden z młodych mężczyzn zaczął znęcać się nad ofiarą. Miał 42-latka ciągnąć za włosy, uderzyć twarzą o schody i wyciągnąć na podwórze. Tu agresja tylko narastała. Marek R. zaczął mieć problemy z oddychaniem... Został przez oprawców zaciągnięty do małej obory.
Młodzi mężczyźni wrócili znów do stołu z alkoholem. Po pewnym czasie znów przyszli do obórki. Wtedy jeden z mężczyzn miał zadać śmiertelny cios łopatą. Ostrzem żelaznej części narzędzia uderzył w krtań. Po wszystkim ekipa ponowne wróciła do spożywania alkoholu. Kto był tym, który zabił, nie wiadomo. Każdy z oskarżonych mężczyzn przyznaje się do pobicia, ale nie do zabicia Marka R. W swoich zeznaniach zrzucają winę na innego. Na drugi dzień zakopali zwłoki w budynku gospodarczym.
Po morderstwie rodzina zaczęła rozgłaszać opowieść, że Marek R. wyjechał do pracy za granicę. Policji nagłe zniknięcie 42-latka nie dało jednak spokoju. W grudniu 2017 r. odkryła jego zwłoki w obórce.
- Były zakopane około trzy metry pod ziemią. By je wydobyć, potrzeba było ciężkiego sprzętu – mówi nam prok. Jarocka, która była na miejscu. Przy okazji dementuje wcześniejsze informacje, jakoby ciało było zabetonowane.
Proces o morderstwo w Deszcznie ruszył w połowie października. Wyrok powinien zapaść w styczniu.
W Międzyrzeczu była podobna zbrodnia
25 lat w więzieniu spędzi Maciej M., który w styczniu 2014 r. wspólnie z kolegą zamordował ojca - 57-letniego Bogdana M.
35-letni dziś Maciej M. najpierw wziął do ręki dwa 7,5-kilogramowe odważniki do sztangi i cisnął nimi w twarz. Następnie usiadł okrakiem na ojcu, założył mu na szyi uchwyt zapaśniczy i zmiażdżył krtań oraz kość gnykową w szyi. Sąd Okręgowy w Gorzowie skazał Macieja M. na dożywocie, ale Sąd Apelacyjny w Szczecinie uznał, że kara jest za wysoka.