Rolnik na czterech hektarach musiał oddać aż 120 kg ziarna

Czytaj dalej
Andrzej Ćmiech

Rolnik na czterech hektarach musiał oddać aż 120 kg ziarna

Andrzej Ćmiech

Każdy gospodarz, któremu przydzielono choćby kawałek ziemi, musiał oddać kontyngent. Za marne grosze państwo kupowało nie tylko zboże, ale i ziemniaki, mleko oraz zwierzęta.

- Poprawcie się - apelowały do rolników „Wiadomości Gorlickie” z maja 1956 roku, kiedy to pod koniec kwietnia wielu rolników z gorlickiej gromady miało problemy z dostawami towarów w ramach tzw. kontyngentów. - Za ubiegły rok 93 zobowiązanych na 10716 kg ziemniaków, 28 zobowiązanych na 1001 kg żywca, 11 gospodarstw na 1159 kg zboża i 14 zobowiązanych na 1432 litry mleka. Na dostawy te czeka nieraz bezskutecznie wielu obywateli - czytamy dalej.

Zmiany nie zawsze dobre

Reforma rolna, do której doszło na skutek zmian ustrojowych w Polsce, na ziemi gorlickiej rozpoczęła się w lutym 1945 r. Wtedy utworzono Powiatową Komisję Parcelacyjną. Ta po spotkaniu z przedstawicielami gmin, wywodzącymi się z działaczy Polskiej Partii Robotniczej i Stronnictwa Ludowego przeznaczyła do podziału około 10 tysięcy hektarów gruntów, zgrupowanych w 36 majątkach. Przebiegały one w atmosferze gróźb, pomówień i zastraszania. Pojawiały się anonimowe plakaty i hasła, w których, grożono śmiercią każdemu, który przyjmie dworską ziemię.

- Parcelacja odbywała się w gorącej atmosferze - wspominał po latach Ludwik Wieczorek z Bobowej. - Biedota cieszyła się, natomiast bogatsi chłopi stali na uboczu. W trakcie parcelacji obszarnicy oraz ich sprzymierzeńcy straszyli członków komisji, przesyłając anonimowe pogróżki. Rozzuchwalone bandy wobec bezskuteczności swoich metod szeptanej i pisanej propagandy przystąpiły do czynnej akcji. W Stróżnej banda dotkliwie pobiła Józefa Bogusza - przewodniczącego komisji. Napadnięto i uprowadzono do lasu jednego ze służby folwarcznej - Adama Ziębę, który pomagał komisji.

Ta gorąca atmosfera przejawiała się nie tylko w groźbach pod adresem członków Komisji Parcelacyjnych, ale również w postawie ,,obdarowywanych chłopów”, którzy nie chcieli przyjmować ziemi. Do takiej sytuacji doszło w Lipinkach, gdzie podzielono między chłopów ziemię Byszewskich, a chłopi nie chcieli przyjmować dekretów, nadających grunt twierdząc, że to przestępstwo.

Ziemię w Gorlickiem otrzymało 1852 chłopów. Płacili za nią w naturze przez kolejne 20 lat

W Ropie w dniu, kiedy planowano wręczenie dekretów przez pełnomocnika ds. reformy rolnej Stanisława Kosibę, lokal został doszczętnie zdemolowany, a prasa pisała, że ,,50 bandytów planowało dokonanie zamachu na sekretarza KP PPR, ale napad nie udał się wobec czujności biedoty wiejskiej”.

Mimo tej napiętej sytuacji do 23 kwietnia 1945 r. w Gorlickiem rozdzielono ziemię pomiędzy 1852 chłopów, średnio po 5 ha. Otrzymało ją 449 rodzin chłopów bezrolnych i byłej służby folwarcznej oraz 1170 małorolnych gospodarstw chłopskich, których gospodarstwa nie przekraczały 2,5 ha. Z pozostałej części rozparcelowanych majątków dworskich wynoszących ok. 3000 ha utworzono Państwowe Gospodarstwa Rolne (PGR). Ponadto w 18 miejscowościach powiatu wydzielono różnej wielkości działki dla potrzeb szkół rolniczych, gminnych spółdzielni Związku Samopomoc Chłopska oraz budownictwa społecznego.

Obowiązkowe dostawy

Wraz z reformą rolną na gorlickiej wsi pojawiły się obowiązkowe dostawy produktów żywnościowych wprowadzone najpierw dekretem PKWN, a później dekretem prezydenckim Bolesława Bieruta. Obejmowały one głównie dostarczanie ziemniaków, zwierząt rzeźnych, mleka i zbóż. W 1953 r. na terenie powiatu rolnik gospodarujący na 4 ha był zobowiązany oddać państwu 30 kg zboża z ha. Natomiast posiadacz dziesięciohektarowego gospodarstwa aż 160 kg. Nie trzeba tłumaczyć, że dostawy te były bardzo uciążliwe dla rolników ze względu na kary za nieterminowość, jak i na cenę, po której państwo kupowało produkty rolne. Stanowiła ona średnio 30-40 proc. kosztów ich wytworzenia. Paradoksem było to, że o wielkości dostaw decydowali sami rolnicy na zebraniach gromadzkich. Jednak ich głos, dotyczący wielkości planów skupu był rozpatrywany na różnych szczeblach administracji i wracał do gromad w postaci ostatecznego planu. Regułą było, że chłopskie deklaracje uznawano zazwyczaj za niewystarczające, a odpowiednie komisje zbożowe zwiększały dowolnie jego wymiar.

,,I tak n.p. na planowaną wydajność z jednego hektara pszenicy 11,3 q osiągnięto 10,5 q, jęczmienia 11,3 q osiągnięto 11,1 q, a na planowane 115 q ziemniaków uzyskano zaledwie 45 q” - podawały ,,Wiadomości Gorlickie”.

Przymusowe omłoty

Za niewywiązanie się z przymusowej dostawy lub za nieterminową dostawę, chłopom groziły grzywny od 300 do 3000 zł., a w razie jej niespłacenia 20 dni aresztu. Ponadto stosowano różne środki represji. Należały do nich m.in. domiary podatkowe i ograniczenia prawa do nabywania węgla i drewna w gminnych spółdzielniach. Powszechnym zjawiskiem było publikowanie tzw. „czarnych list”, na których widniały nazwiska rolników niewywiązujących się z dostaw kontyngentów. Były one wywieszane przed budynkami gminnych rad narodowych oraz drukowane w prasie. Że nie były to czcze ostrzeżenia, świadczy wyliczanka zamieszczona w artykule „Gromada Gorlice - wieś ostatnia”, która ukazała się we wspomnianych „Wiadomościach Gorlickich”: - W obowiązkowej dostawie mleka, zalegają dotąd Stanisław Tabor ze Stróżówki -110 l, Maria Wojnarska - 140 l, Tadeusz Przybycień - 150 l, Maria Osioł - 180 l, Antoni Wiktor z Ropicy Dolnej - 168 l. W dostawie żywca najpoważniejsze zaległości posiadają m. in: Bronisława Smoła - 55 kg, Stanisław Augustyn - 63 kg i Maria Gutek - 50 kg wszyscy ze Stróżówki - czytamy.

Najbardziej uciążliwe egzekucje stosowano wobec bogatych chłopów, posiadających duże gospodarstwa, a nie wywiązujących się z obowiązkowych dostaw. Zarządzano wtedy tzw. „przymusowe omłoty” zboża zaraz po żniwach pod kontrolą urzędników. Zabierano wtedy całe wymłócone ziarno, płacąc rolnikowi nie więcej niż jedną trzecią należnej zapłaty i pozostawiając tylko niewielką ilość, potrzebną do następnego zasiewu.

Za opór chłopstwa w realizacji obowiązkowych dostaw w 1955 r. na ziemi gorlickiej obwiniano głównie urzędników, którzy „na okrągłą liczbę 300 rolników zalegających z dostawami przeprowadzili rozmowy tylko z 60 i skierowali na opieszałych - zaledwie kilka wniosków karnych do kolegiów”.

Za taki stan rzeczy obwiniani też gorlickie zakłady pracy ,,Fabrykę Maszyn oraz Rafinerię Nafty, które nie tylko nie przeprowadziły odpowiedniej pracy ze swymi pracownikami, ale nie raczyły nawet odpowiedzieć na pisemną prośbę w tej sprawie, skierowaną przez Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej. Widocznie kierownictwa poszczególnych naszych zakładów pracy, uważają, że ważne są tylko ,,ich” plany.

Rolni przodownicy

- Oprócz maruderów i uparciuchów, którzy rokrocznie opornie realizowali swe obowiązki względem państwa, są gromady, które z pełnym zrozumieniem podeszły do swoich obowiązków - pisał Jakub Nowak - pełnomocnikiem ds. dostaw obowiązkowych na powiat gorlicki - Do gromad tych należy zaliczyć gromadę Uście Gorlickie, Staszkówkę, Bystrę, Wysowę, Ropę i Kobylankę. Do przodujących w tej dziedzinie chłopów należą Jan Glista z gromady Kobylanka, który dostarczył 125 kg żywca przed terminem.”

Obowiązek dostaw produktów żywnościowych istniał do 1 stycznia 1972 r., jednak największy przymus i zakres dostaw występował w opisywanym czasie na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. a ą

Andrzej Ćmiech

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.