Rodzice 13-letniej Emilki z Lipnicy Dolnej nie wierzą, że ich córka zabiła się z własnej woli
- Co skłoniło naszą ukochaną Emilkę do odebrania sobie życia? - to pytanie nieustannie zadają sobie zrozpaczeni rodzice. Zawsze była radosna, miała marzenia, nie wysyłała żadnych niepokojących sygnałów. A może ich 13-letnią córeczkę do dramatycznego kroku popchnęła jakaś mroczna gra komputerowa?
Do tragedii, która wstrząsnęła mieszkańcami Lipnicy Dolnej (pow. jasielski), doszło w niedzielną noc, 11 sierpnia. Sobotę Emilka spędziła w domu, zachowywała się normalnie.
- Nie zauważyliśmy niczego podejrzanego - opowiada pani Helena, mama dziewczynki. - Jak pojechaliśmy ze starszą, 16-letnią córką na zakupy, to przez dwie godziny była sama w domu. Poprosiła, żebyśmy jej kupili ładowarkę do telefonu i poszła do swojego pokoju na piętrze. Jak wróciliśmy, był obiad, ona zrobiła sobie kanapki z masłem czekoladowym. Popiła je mlekiem, które uwielbiała. Potem trochę posiedziała na polu, z psem, słuchała muzyki, siedząc na huśtawce.
Wieczorem poszła się wykąpać, uczesałam ją, jak zwykle, bo włosy miała do pasa. Zrobiłam jej kolację - trzy parówki, po zjedzeniu zniosła talerz do kuchni. Zażyczyła sobie nawet, żebym zrobiła ciasto z malinami na niedzielę, upiekłam je wieczorem. Około godz. 22 w swoim stylu rzuciła „no to pa” i poszła do siebie na noc. Wszystko było takie jak zwykle
- zapewnia mama.
Następnego dnia rodzice wybrali się do kościoła na godz. 11. Wiedzieli, że dziewczęta lubią w ten dzień pospać dłużej, więc przed wyjściem nie zaglądnęli do pokoju ani jednej, ani drugiej. Nie było powodu do niepokoju. Po powrocie zastali starszą córkę na dole, przygotowywała sobie śniadanie. Emilia nie zeszła.
- Powiedziałam do męża: idź, zaglądnij do niej, czy ona tak długo śpi - opowiada pani Helena. - Ale córki w pokoju nie było, łóżko stało zaścielone. Zdenerwowałam się, czuliśmy, że coś jest nie tak.
Zadzwonili na komórkę Emilki, sygnał był, ale nie odebrała. Ogarnęła ich panika. Zaczęli jej wszędzie szukać. I wtedy starsza córka otworzyła drzwi na strych...
- Usłyszałam, jak pospiesznie zbiega po schodach, zawodząc: mamo, mamo... Serce mi stanęło. Wyszłam na górę i przez uchylone drzwi zobaczyłam, jak wisi... Moja córeczka... - pani Helena nie może powstrzymać łez.
Jej mąż, Piotr, odciął skakankę, na której Emilka się powiesiła. Przystąpił do reanimacji, ale dziewczynka była już sina, zimna. Przyjechała policja, pogotowie, potem prokurator. Lekarz stwierdził zgon.
W dalszej częsci przeczytasz:
- jakie pasje miała Emilka, które mogły mieć wpływ na dramatyczne wydarzenie
- czy coś w jej zachowaniu zmieniło się przed tragiczną niedzielą
- w jakim kierunku prowadzone jest śledztwo prokuratury
- o co apelują rodzice tragicznie zmarłej nastolatki
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień