Dawid „Cygan” Kostecki. Burzliwe życie i tajemnicza śmierć rzeszowskiego boksera
"Cygan" nie tylko na ringu potrafił przywalić. Kiedy agenci CBŚ rozbili mu night-biznes, skontrował tak, że rozwalił rzeszowski CBŚ. Zza krat. Uwikłany w szereg ciemnych interesów, a niepokorny, mający wiedzę o półświatku, a mało dyskretny. Teorie spiskowe mówią, że śmierć Dawida Kosteckiego nie była samobójstwem. I wcale nie są takie bezpodstawne.
Okrzyknięty nadzieją polskiego pięściarstwa, interkontynentalny mistrz WBA w wadze półciężkiej, młodzieżowy mistrz świata WBC i mistrz kilku innych federacji bokserskich. Był w drodze na szczyt tej dyscypliny, był już blisko szczytu, kiedy runął na dno.
W ciemnych interesach nie był dość ostrożny, w życiu jakby żył zasadą, że gwiazdom wolno więcej, a sława chroni. Przeceniał przyjaciół, sądząc po efektach interesu na kradzionych samochodach i nie doceniał wrogów, sądząc po efektach jego interesów „na panienkach”. Na kilka lat znikł za kratami, dziś znów jest o nim głośno, bo nie do końca jest jasne, czy w Areszcie Śledczym w Warszawie-Białołęce odebrał sobie życie, czy też życia pozbawili go inni.
Pokusy nieodparte
Trzeba było być mocnym w pięści i karku, żeby wybić się na rzeszowskiej Baldachówce. Kostecki znał ten świat od małego. Skazano go za rozbój, kiedy miał ledwie 17 lat. Trochę go ten epizod otrzeźwił, tym bardziej, że odkrył w sobie, że potrafi lać po pyskach, więc wszedł na ring i wspinał się po szczeblach sportowej kariery.
Przyszła sława, pieniądze i poczucie bezpieczeństwa. Bo z jednej strony wciąż tkwił towarzysko i mentalnie w półświatku, a z drugiej czapkowali mu możni tego świata, bo był sławą sportową. Postanowił w półświatku robić pieniądze, pod ochroną sławy i możnych.
I ponoć kiedy otwierał klub nocny Velvet na ul. Przesmyk w Rzeszowie, dostawał ostrzeżenia, że wkracza na już ściśle podzielony lokalny rynek usług nocnych. A że Velvet uruchomił w eksponowanym miejscu tuż przy Rynku, musiało to konkurencję dodatkowo drażnić, jak prowokacja.
W piwnicach sala z rurką dla profesjonalistek, na parterze klub „Koc-out”, a - nieoficjalnie - na piętrze - pokoje na godziny. Velvet był mocnym wejściem w świat seksbiznesu, bo rok wcześniej „Cygan” uruchomił Venus przy ul. Wyspiańskiego (od 2003 roku), a jeszcze wcześniej Przystanek Alaska w Lutoryżu. A ten miał już swoją renomę, bo jeszcze w latach 90. świadczył usługi specjalne, dopóki w 2002 r. nie zastrzelono przed nim wuja „Cygana”, który Alaskę prowadził. Sprawcy do dziś nieznani.
Nie Kostecki prowadził swoje lokale, ale jego przyjaciel i ciotka, on był tylko „twarzą” interesu i udziałowcem, ale i tak wszyscy wiedzieli, czyj to interes. Na reakcje nie musiał długo czekać: agenci Centralnego Biura Śledczego wparowali do wszystkich trzech lokali, interesy zostały zamknięte, za czerpanie korzyści z nierządu poszli siedzieć Rafał W., ciotka i siostra „Cygana”, a i on sam na 2,5 roku.
Plotka głosiła, że to niekoniecznie inicjatywa CBŚ, a Żeni i Alexa, dwóch braci Ukraińców, którzy dorobili się na rzeszowskich bazarach i zainwestowali w night-kluby, a Kostecki wszedł im w szkodę. Kostecki zza krat odwinął się tak, że pogruchotał rzeszowskie CBŚ i obu braci.
W dalszej części przeczytasz:
- o pewnym wpisie na profilu Kosteckiego, który spowodował wielka burzę i wywołał falę aresztowań
- o kolejnych nielegalnych interesach Kosteckiego, które znów zaprowadziły go za kraty
- czy Kostecki popełnił samobójstwo, dziwne ślady na szyi i inne watpliwości
- kto mógł skorzystać na tej śmierci
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień