Prezydent Jacek Wójcicki przed sądem. Dziś! Za co?
- Tylko nie piszcie o mnie Jacek W. i nie zasłaniajcie twarzy - mówił nam kilkanaście godzin przed procesem Wójcicki.
- Cieszę się, że ta sprawa w końcu będzie wyjaśniona. Czuję się niewinny - mówił nam wczoraj prezydent Jacek Wójcicki. Dziś rano w sądzie rejonowym zasiądzie on na ławie oskarżonych. Będzie mierzył się z prokuratorskimi zarzutami o to, że pomiędzy czerwcem 2011 r. a październikiem 2013 r., a więc gdy był jeszcze wójtem Deszczna, naraził swoją gminę na stratę ponad 579 tys. zł. Stało się to przy okazji budowy wodociągu we wsi Prądocin. Za jego zrobienie gmina zapłaciła wówczas wykonawcy robót, który do prac wynajął podwykonawcę. Konto wykonawcy zajął jednak komornik. O pieniądze - sądownie - upomniał się jednak podwykonawca. Gmina zapłaciła więc po raz drugi.
Prokuratura zarzuca Wójcickiemu, że choć wiedział o komorniku, to „nie podjął czynności zabezpieczających gminę przed obowiązkiem zapłaty dwa razy tej samej należności”. Prezydentowi Gorzowa grozi za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
- W sądzie się stawię, oczywiście. Tylko nie piszcie o mnie Jacek W. i nie zasłaniajcie twarzy na zdjęciu. Jestem niewinny - mówił nam wczoraj po południu prezydent Jacek Wójcicki. Dziś o 9.30 w sądzie rejonowym rozpoczyna się proces, w którym będzie oskarżonym.
Akt oskarżenia przeciwko Wójcickiemu Prokuratura Rejonowa Szczecin - Śródmieście wysłała do sądu 31 grudnia zeszłego roku. Dlaczego więc sprawa rozpoczyna się dopiero teraz? Jeszcze zimą Sąd Rejonowy w Gorzowie cofnął akt oskarżenia do poprawki. Był już nawet wyznaczony termin rozprawy - na 14 lipca. Proces jednak nie ruszył, bo w tym czasie prokurator był na urlopie, a później - gdy termin wyznaczony został na 21 września - sąd nie wziął pod uwagę, że na urlopie będą... obrońcy Wójcickiego.
- Jeśli o nas chodzi, jesteśmy gotowi do startu procesu - mówił nam wczoraj mecenas Filip Woziński, który wraz z Krzysztofem Łopatowskim będzie bronił prezydenta. - Trudno powiedzieć, jak długo ten proces potrwa. Prokurator wnioskuje o przesłuchanie sporej liczby świadków, którzy już zostali przesłuchani na etapie śledztwa i nic nowego do sprawy nie wniosą - mówi adwokat.
Dlaczego prokuratura oskarża prezydenta? Kilka lat temu gmina Deszczno, gdy Wójcicki był jej wójtem, budowała sieć wodociągową. Za kilka milionów złotych położonych zostało ponad 30 km rur. Prace prowadzone były także w Prądocinie oraz w Borku. Do prac generalny wykonawca zatrudnił podwykonawcę. A że na jego koncie siedział komornik, to pieniądze z gminy nie trafiły do podwykonawcy. Ten z kolei zapłatę 393,6 tys. zł od gminy wywalczył w sądzie.
Zdaniem prokuratury Wójcicki miał też „nadużyć swoich uprawnień”, gdyż - jak twierdzą śledczy - zawarł w grudniu z podwykonawcą pozorną umowę na wykonanie prac budowlanych, choć miały one zostać odebrane miesiąc wcześniej. Gmina zdaniem prokuratorów zapłaciła więc niepotrzebnie kolejne 64 tys. zł.
- Deszczno nie mogło nie zapłacić podwykonawcy, skoro miał wyrok sądu. Prokurator stoi na stanowisku, że gmina nie powinna płacić dwa razy, ale nie bierze pod uwagę, że pierwsza zapłata poszła na zajęcie komornicze - mówi mecenas Woziński.
Z wodociągu w Prądocinie korzysta dziś niemal cała miejscowość. - Podłączyli się do niego prawie wszyscy mieszkańcy. My czekaliśmy na to od wielu wielu lat z utęsknieniem - mówiła nam wczoraj Monika Jaroszewska, sołtys Prądocina.
Sprawa ewentualnych nieprawidłowości w gminie Deszczno ujrzała światło dzienne tuż przed wyborami prezydenckimi. Wójcicki uzyskał w nich ponad 60 proc. głosów.