Pora obalić mity o wilkach
Populacja wilków w Polsce na szczęście stale rośnie. A że od wielu wieków ludzie panicznie się ich boją, strach we wsiach narasta. Tymczasem jest naprawdę wiele powodów, by uścisnąć im łapę
Przyroda
Na futrzastej latarni świeci się para lamp. Zwierzę kręci się chwilę po śniegu, po czym kładzie się, wyciera w niego futro i znika za krzakiem. Taką scenkę uchwyciła fotopułapka Słowińskiego Parku Narodowego. Dla niewtajemniczonych: latarnia to wilcza głowa, a lampy to oczy. Zrobiło się wokół tego obrazu głośno, ale tylko na chwilę, bo takich widoków jest na terenie Pomorza środkowego coraz więcej. Wiedzą o tym naukowcy, którzy śledzą wilcze obyczaje, i hodowcy, którym od czasu do czasu wilk zachodzi za skórę. W Chocielewku (w pow. lęborskim) wilki podkopały się pod siatką i pożarły dwa daniele hodowlane. Przed wilkami ostrzega hodowców nawet Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska - urzędnicy zaznaczają, że jeśli nie dopilnują stad, to nie dostaną odszkodowania za stratę.
- Jeśli dla wilka trudnością będzie zdobycie pokarmu składającego się ze zwierzyny dzikiej, to wtedy podejdzie pod zagrody - mówi Andrzej Wróbel ze Słowińskiego Parku Narodowego. - W parku jednak nie było żadnego przypadku ataku wilków na zwierzęta domowe.
I dobrze, bo to oznacza, że wilki koncentrują się na dziczyźnie, a ta ostatnio daje się we znaki rolnikom. Wilki czyszczą pola z rozmnażających się na potęgę dzików, a w Słowińskim Parku Narodowym regulują populację jeleni, które niszczą drzewostan.
Zresztą wygląda na to, że właśnie w Słowińskim Parku Narodowym wilk znalazł sobie idealne miejsce do życia, co dla gatunku niezwykle rodzinnego, przywiązanego przez całe życie do jednej partnerki i bardzo kochającego swoje dzieci niewątpliwie jest istotne.
- Z obserwacji pracowników SPN, a także dzięki fotopułapkom na terenie parku wynika, że może być tych wilków znacznie więcej, niż nam się to wcześniej wydawało - przyznaje Andrzej Wróbel. - Dzięki fotopułapkom udało nam się zarejestrować nie mniej niż pięć wilków. Jedna z takich obserwacji pochodziła z okolic Żarnowskiej, natomiast z obserwacji wizualnych wiemy, że w okolicach miejscowości Kluki obserwowano nawet do ośmiu osobników w jednej watasze. Wilków na pewno na terenie parku jest kilkanaście i podejrzewamy, że to są dwie oddzielne watahy.
Tak to wilk pomału przestaje być baśniowy i wyjątkowy, chociaż na wolności człowiek wciąż widuje go rzadko. I nie ma się co dziwić, bo oba gatunki nigdy za sobą nie przepadały, poza nielicznymi wyjątkami. Za wilkiem wciąż ciągnie się zła sława - zupełnie tak, jakby rzeczywiście miał na sumieniu babcię Czerwonego Kapturka i nikt nie pamiętał, że to tylko bajka. Może więc czas, żeby te relacje naprawić?
Można by pomyśleć, że wilka przedstawiać nie trzeba, ale to tylko pozory. W rzeczywistości wiemy o nim mało i może dlatego wciąż pokutuje w społeczeństwach mityczny lęk przed zwierzęciem wyjącym do księżyca. Wilk wypełnił sobą bajki, filmy, stał się treścią porzekadeł, ale miał słaby PR. Strasznie go obsmarowano. A mało kto wie, że wilk to niedościgniony wzór rodzica, męża i opiekuna. Człowiek mógłby się od niego uczyć. A że czasem porwie owcę ze stada? Trudno, musi coś jeść, a przecież do mięsnego po zakupy nie pójdzie.
Człowiek wilkowi wilkiem
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska rozesłała już komunikat, w którym ostrzega rolników, by pilnowali swoich stad nocą. Wie to Jarosław Brzeski, gospodarz z Chocielewka - to właśnie jemu wilki zagryzły dwa daniele. Podobnie stało się w okolicach Bożegopola. I nie ma się co dziwić, bo dla wilków takie stado zamknięte w jednym miejscu jest jak stołówka. Wystarczy się tylko do niej włamać... - Podkopały się pod siatką - mówi Brzeski. - Dostałem na szczęście odszkodowanie, ale i zalecenie, bym tę siatkę głębiej wkopywał.
To jednak trzeba wilkowi oddać, że nie poluje dla trofeów ani żeby zrobić człowiekowi na złość, ale żeby zjeść, a powiedzenie „wilczy apetyt” nie wzięło się znikąd. - Wilk dziennie musi zjeść trzy, cztery kilogramy mięsa, więc jeśli wataha liczy dziesięć sztuk, to łatwo obliczyć, zjada co dzień 40 kilogramów - mówi Andrzej Wróbel ze Słowińskiego Parku Narodowego. - Więc taka wataha wilków na terenie Słowińskiego Parku Narodowego zjada minimum 300-400 sztuk zwierzyny rocznie.
Dlatego tak ważne jest, by wilk przerzucił swoje kulinarne zainteresowania z zagród do lasu. Jeśli rolnicy pójdą za radą urzędników i stada będą dobrze chronione, to wilk może się rolnikom nawet przydać. Stada dzików, które rozmnożyły się ponad miarę i ryją okoliczne pola, będą musiały liczyć się z tym, że trafią w paszczę równie ochoczo rozmnażającego się wilka.
Są też inne powody, dla których człowiek powinien uścisnąć wilkowi łapę. - Park do niedawna miał jedno z największych zagęszczeń jelenia szlachetnego w Europie - mówi Andrzej Wróbel. - Wzrost liczebności wilka i jego migracja powodują spadek populacji jelenia, co również jest korzystne dla ekosystemu, w tym drzewostanów.
Jeśli wilk szuka sobie jelenia, to człowiek nie powinien mu przeszkadzać. A jednak robił to przez lata z potwornym skutkiem. - W latach 1952-54, a potem aż do 1972 roku trwała wilcza akcja, podczas której bezlitośnie zabijano wilki - mówi Sabina Pierużek-Nowak, prezes Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. - Mordowano je wszelkimi sposobami, strzelano, truto, stosowano fladry. Nawet nadleśnictwa miały nakaz tępienia wilka. Uważano go za szkodnika. W efekcie w całym kraju pozostało około 60 wilczych osobników.
W 1972 r. wyhamowano ten morderczy pęd, ale trzy lata później powrócił. - Nastąpiły akcje łowne, na wilki polowano dla trofeów - tłumaczy Sabina Pierużek-Nowak. - Tak było do 1998 roku, kiedy objęto je ścisłą ochroną. Wilk rozpoczął rekolonizację zachodniej Polski. Robi to pomału, ale sukcesywnie. Jest przy tym zdeterminowany, bo w poszukiwaniu partnerki może pokonać nawet 600 km w dwa tygodnie.
Wilcza rodzinka.pl
Wataha, czyli grupa rodzinna wilków, to niemal idealna rodzinka. Na czele stoi samiec, który - kiedy już zwiąże się z samicą - nie opuszcza jej aż do śmierci. Nie jak u ludzi.
Kiedyś najczęściej życie wilka kończył człowiek, dziś świerzb i inne choroby. - To poważny problem - przyznaje Sabina Pierużek-Nowak. - Wilki dostają świerzbu najczęściej za pośrednictwem lisów i jenotów, które potrafią wejść do ich nor i przenieść chorobę. Widywane są szczeniaczki, całe w strupach, niemogące chodzić. To przerażający widok.
Pierwsze trzy miesiące przeżywa około połowy populacji szczeniąt. Zanim przyjdą na świat, samiec, czyli basior, bardzo troskliwie zajmuje się swoją panią. Para okazuje sobie czułości, kładą pyski na grzbietach partnerów, wyjmują pasożyty z sierści. A kiedy samica jest w ciąży, samiec bierze sprawy w swoje łapy.
- Dopóki ciąża nie jest zaawansowana, polują wspólnie - mówi Sabina Pierużek-Nowak. - Gdy ona przestaje być „na chodzie”, samiec przynosi jej jedzenie, nawet wodę. A gdy urodzi - opiekuje się nią. To bardzo odpowiedzialny partner i ojciec. Kiedy młode dorastają, samica wraca do polowań, bo jest w tym bardzo dobra.
Co ciekawe, pozostała część rodziny również pomaga rodzicom.
- Kiedy rodzice idą na polowanie, młodymi zajmują się bracia i siostry - mówi Sabina Pierużek-Nowak. - Wracają z polowania, a w brzuchach przynoszą im lekko strawiony pokarm. Kiedy młode podrosną, opuszczają norę. Rodzice z wolna uczą je podchodzić do upolowanej zwierzyny, potem się wspólnie stołują. Zanim młode nie dorosną, starsze rodzeństwo zostaje z nimi i pomaga w wychowaniu, zanim pójdzie „na swoje”. Taka rodzinka.pl - śmieje się Sabina Pierużek-Nowak.
Jedna grupa rodzinna wilków zajmuje teren 250-300 km kw. - To ogromny obszar, porównywalny wielkością do Warszawy - obrazuje Sabina Pierużek-Nowak. - Zwierzyny łownej na nim nie brakuje.
Nie taki wilk straszny...
Bliskie spotkania człowieka z wilkiem należą do rzadkości, bo wilk człowieka unika. Jednak czasem się zdarzają.
- Schodziłem o świcie z ambony po inwentaryzacji jeleni i zobaczyłem trzy młode wilki w niewielkiej odległości - opowiada Andrzej Wróbel. - Odprowadziły mnie ok. 200 metrów do samochodu. No, miałem wtedy ciarki. Zastanawiałem się, co im chodzi po głowie.
- Najczęściej u młodych wilków to ciekawość. Starsze uciekają, jak tylko machnie się rękami czy krzyknie - mówi Sabina Pierużek-Nowak. - Ludzie jednak zawsze się wilków bali i nie ma się co dziwić. Jednak ryzyko ataku z ich strony jest znacznie mniejsze niż ze strony psów, gdzie w ciągu roku kilkakrotnie słyszymy o pogryzieniach. Wilk ma słaby wzrok i w dzień widzi jak daltonista bez okularów. No i jak tu takiego inwalidy się bać...
- Mam prośbę - mówi na koniec naszej rozmowy Andrzej Wróbel. - Niech pan napisze o wilku ciepło...
Toteż piszę: wilk jest w porządku. Traktujmy go po ludzku.