Całkiem niedawne to jeszcze czasy, gdy przyjazd do miasta artystów cyrkowych wywoływał ogromne poruszenie. Zwłaszcza wśród dzieci.
Z czasów młodości pamiętam sunące w kolumnie wozy cyrkowe ciągnięte przez konie, a później przez traktory, który to widok wywoływał mrowienie w żyłach. Później obserwowaliśmy rozstawianie namiotu cyrkowego, stawianie barierek itp., wreszcie nadchodził ten wyczekiwany moment przedstawienia - kolejka do kasy, bilet w ręku i przekroczenie zaczarowanego progu do ogromnego namiotu. Obecnie przybywające cyrki to raczej erzac dawnych cyrków, które stanowiły popularną rozrywkę dla wszystkich warstw społecznych.
Pół miesiąca z cyrkiem
W listopadzie 1897 roku przybył do Torunia i rozlokował się w Teatrze Wiktorii cyrk Petroff. Najpierw odbyło się „Powitalne przedstawienie galowe”, następnego zaś dnia zaprezentowano „powitalne przedstawienie galowe elitowe”. Cyrk chwalił się „bardzo elegancko urządzonym maneżem podług najnowszej konstrukcji z kobiercem kokosowym” oraz „produkcją najlepiej tresowanych koni wyższej szkoły”.
W Toruniu cyrk Petroff przebywał aż pół miesiąca, dozując atrakcje w celu przyciągnięcia publiczności. Były więc: „Wielkie galowe sportowe przedstawienie. Schadzka inteligencji Torunia”, później „Wielkie przedstawienie komików”, proponowano też „Wielkie przedstawienie familijne”, na które każda osoba dorosła miała prawo przyprowadzić ze sobą dziecko. Dalej „Nadzwyczajne przedstawienie z programem wzmocnionym” i „na ogólne życzenie powtórzenie przedstawienia sportowego galowego”.
Żeby jeszcze podgrzać atmosferę, na 24 listopada 1897 r. zapowiadano dodatkowe atrakcje „Wielkie przedstawienie brylantowe. Jazda amatorów i chwytanie prosiąt”. Na 25 listopada cyrk zapowiedział „Nieodwołalne wielkie przedstawienie pożegnalne i dziękczynne” przed przenosinami do Gru-dziądza, ale przez następne dwa dni dawał jeszcze przedstawienia w Toruniu. Z przedłużenia pobytu skorzystali także złodzieje, którzy „włamali się do Wiktorii i ukradli ubrania należące do cyrkowców”.
Gry jeźdźców
Nieco wcześniej, bo 28 maja 1897 r. do grodu Kopernika zjechał „w sile 130 koni, 28 wozów i z własnym światłem elektrycznym” i rozbił się na „tylko 4 wielkie galowe paradne przedstawienia” przy bramie bydgoskiej „Wielki cyrk braci Blumenfeld”.
Jego repertuar był bardzo bogaty, proponował m.in. „występ najstarszego jeźdźca obecnego czasu, tutaj bardzo ulubionego pana Milanovitscha, most diabelski braci Luftmann, pięć pięknych ogierów tygry-sowych, potrójną szkołę skoków z końmi Davida, Daniela i Buba, a na zakończenie „wielkie angielskie fantastyczne gry jeźdźców z czasów króla Henryka IV z wykwintnymi kostiumami w wykonaniu 6 pań i 6 mężczyzn z towarzystwa”.
Szczyt blagi
W drugiej połowie lipca 1901 r. gruchnęła wiadomość, że w końcu tego miesiąca przybędzie do Torunia słynny amerykański cyrk Barnum i Bailey.
Był to cyrk w iście amerykańskim stylu, do Torunia miał dotrzeć 4 pociągami składającymi się z 67 wagonów. Miasteczko cyrkowe miano rozłożyć w ciągu dnia i jeszcze dać dwa przedstawienia, zaraz po nich zwinąć cały majdan i już następnego dnia wyruszyć do Olsztyna.
Cyrk miał przyjechać z Bydgoszczy. Miasteczko składało się z 12 ogromnych namiotów, z których największy mógł pomieścić 12 tys. ludzi. Cyrk ten miał posiadać 12 menażerii, trzy stada słoni, 400 sztuk koni, dwa stada wielbłądów i ponad 1000 osób personelu. Atmosferę podgrzewała prasa.
Aż nadszedł dzień 31 lipca 1901 r. i w „Gazecie Toruńskiej” ukazała się informacja zatytułowana „Szczyt blagi” o treści: „Zapowiadane przedstawienie cyrku Barnuma i Baileya nie odbędzie się w Toruniu, bo wozy cyrkowe (a więc jednak nie pociągi) nie mogły przekopać się przez piaski toruńskie, chociaż cyrk posiada całe stada wielbłądów oswojonych z piaskami Sahary. Torunianie będą więc zmuszeni zadowolić się naocznym poznaniem blagi amerykańskiej, która zapowiada cuda, a potem tonie w piasku”.
W walce z krokodylami
Po powrocie Pomorza do Polski w 1920 r. trupy cyrkowe nadal odwiedzały pomorskie miasta i miasteczka. Gdy w 1923 r. zawitał do Torunia cyrk Proserpi, pisano, że „pomimo nieposiadania zwierząt egzotycznych, będących w latach przedwojennych główną atrakcją tego rodzaju przedsiębiorstw, cyrk Proserpi wystawia dość możliwy program”.
Potem sytuacja z egzotycznymi zwierzętami poprawiła się. Największą atrakcją bawiącego w Toruniu w 1933 r. cyrku Staniewskich było „120 krokodyli oraz walka człowieka z krokodylami pod wodą odważnego, światowej sławy nurka francuskiego kapitana Walle”.
Sezon cyrkowy trwał od Wielkanocy do listopada. W 1937 r. po całej Polsce kursowało 30 cyrków różnej wielkości. Pracowali w nich przeważnie artyści polscy, jedynie największe cyrki zatrudniały jako atrakcję artystów zagranicznych. W omawianym roku cyrki zatrudniały 180 artystów, którzy „po zakończeniu sezonu biedują przez całą zimę, część z nich bowiem zaledwie znaleźć może zatrudnienie w lokalach dancingowych czy kabaretowych”.
Cyrki odwiedzały także mniejsze miejscowości Pomorza. W 1935 r. do Chełmna przyjechał cyrk warszawski z własną 75-osobową orkiestrą. W następnym roku w tym samym mieście rozłożył się „wielkopolski czteromasztowy cyrk Trzo-salskich mający 40 członków, własną orkiestrę i namiot na 1500 miejsc siedzących”.
W 1925 r. przez kilka dni występował w Chełmży cyrk Proserpi i jak donosiła ówczesna prasa, „pomimo ciężkich czasów i wysokich cen, zapełnili chełmżanie szczelnie wszystkie miejsca, przedkładając idiotycznych błaznów cyrkowych i widok tresowanej małpy nad poważne i piękne, patriotyczne odczyty prof. Krzyżanowskiego i prof. Jaxy Chamca, które równocześnie się odbywały”.
PS Dziękujemy Pani Katarzynie Kluczwajd za udostępnienie ogłoszeń z toruńskiej prasy ilustrujących nasze cyrkowe odwiedziny.