Pierwsze przymiarki do fotela prezydenta Słupska
Czy przybysz spoza Słupska może ponownie zostać prezydentem miasta? Może, ale nie wiadomo, czy w ogóle będzie się jeszcze o to ubiegał, choć atmosferę wyborczą już czuć.
Świadczy o tym choćby lokalne ożywienie posłów PiS. Widać to i w naszym regionie, bo poseł Jolanta Szczypińska coraz częściej zwołuje konferencje prasowe. Komentuje niewłaściwe jej zdaniem zachowania prezydenta Roberta Biedronia . Na razie
nie ogłosiła, kto zostanie kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Słupska, ale z tym pewnie czeka na zmiany w ordynacji wyborczej, które - jeśli PiS odważy się na radykalny ruch - mogą być znaczące. Wielu zainteresowanych fotelami wójtów, burmistrzów i prezydentów najbardziej obawia się (lub liczy) ograniczenia możliwości sprawowania władzy pod rząd tylko przez dwie kadencję oraz wprowadzenie zasady, że w miejscowościach powyżej 20 tysięcy mieszkańców listy wyborcze
będą mogły zgłaszać jedynie partie polityczne.
Z pewnością Robert Biedroń, który w 2015 roku odniósł w Słupsku sukces jako kandydat niezależny, ma o czym myśleć. Może dlatego gra na dwa fronty, bo choć zapewnia, że całym sercem jest oddany Słupskowi jego mieszkańcom, to systematycznie udziela się w przychylnych mu mediach warszawskich w roli krytyka rządu i może też kandydata obozu liberalno-lewicowego w wyborach prezydenta RP. Jeszcze nie wiadomo, jaką miałby reprezentować partię, ale sam wspomina o konieczności stworzenia lewicowego ruchu społecznego, do czego być może namawiają go lewicowi towarzysze z Niemiec, z którymi często się spotyka i z których wsparcia - poprzez kilka fundacji - korzysta.
Choć nastawienie do Biedronia w samym Słupsku nieco się zmieniło w stosunku do 2015 roku, kiedy wielu ludzi było zadowolonych, że wygrał człowiek spoza lokalnych układów, to teraz w różnych miejscach przybywa jego krytyków, którzy oskarżają go m.in. o to, że ciągle gdzieś jeździ, a solidną i zaangażowaną pracę dla miasta zastąpił promocją własnej osoby i nie potrafi ściągnąć do miasta dużego inwestora. Mimo to zdaniem wielu słupszczan Biedroń nadal się broni i to on w różnych - zwłaszcza tych o lewicowej wrażliwości - środowiskach jest uważany za sprawcę zmian na lepsze, ożywienia w mieście i wniesienia do niego świeżego powiewu.
Być może dlatego na forum publicznym nie widać nikogo, kto chciałby mu otwarcie ster miasta odebrać. Na ten ruch pewnie się nie zdecyduje poseł Zbigniew Konwiński, który już trzy razy poległ w walce o gabinet prezydenta, chyba że PiS tak się wzmocni, że jego ponowny wybór na posła z gdyńsko-słupskiego okręgu stanie się niepewny. Niektórzy z Platformy Obywatelskiej liczyli na radnego Pawła Szewczyka, który w tej kadencji z działacza SLD zmienił się w członka PO. On sam ponoć tak się skupił na studiowaniu architektury, że prezydentura w następnej kadencji go nie interesuje. PiS też ma problem, bo dotychczasowy kandydat tej partii - radny Robert Kujawski - jak został prezesem Enbudu, tak się skupił na nowej pracy, że
bardzo często spóźnia się na różne posiedzenia w ratuszu i nie wiadomo, czy będzie chciał zamienić wygodny fotel i dobrze opłacane stanowisko na gorące biurko w ratuszu.
Chyba że partia mu nakaże. Ochotę ponoć miałby Piotr Muller, który bezskutecznie z listy PiS walczył o mandat posła, a teraz robi karierę w otoczeniu wicepremiera Gowina. Tutaj przeszkodą podobno jest to, że on zbyt mocno trzyma z posłem Januszem Śniadkiem, do którego miłością nie pała poseł Szczypińska, która aby jasno określić swoją strefę wpływu, w ub. roku w partii wywalczyła sobie własny okręg polityczny z centrum w Słupsku.
Więc to ona będzie miała sporo do powiedzenia w sprawie kandydata PiS na prezydenta. Problem ma też Słupskie Porozumienie Obywatelskie, któremu awantura w klubie Energa Czarni w pewnym stopniu przetrąciła kręgosłup, bo jej sprawca - główny menedżer Marcin Sałata, a zarazem ambitny radny, spakował się i wyjechał z miasta, a ofiara, czyli prezes Andrzej Twardowski, musiałaby być mocno zdeterminowana, aby w obecnej sytuacji zebrać siły do walki i przejęcie władzy w mieście, bo pewnie ze strony konkurentów od razu pojawiłyby się zarzuty, że jak nie umiał upilnować finansów klubu, to tak samo może się stać w mieście.
Poza tym jeśli PiS przeforsuje konieczność tworzenia w takim mieście jak Słupsk list partyjnych, to pewnie znaczna część z tych, którzy startowali z list pozapartyjnych, w ogóle odpuści sobie wybory samorządowe. A co zrobią najbliżsi współpracownicy prezydenta Biedronia, czyli jego zastępcy? Pewnie sami w wyborach prezydenckich nie wystartują, jeśli zrobi to ich szef. Tylko pod jakim politycznym sztandarem to zrobi?
Na razie nie wiadomo, ale w kraju już słychać o idei powołania ogólnopolskiej partii samorządowej, która ma skupiać samorządowców, którzy nie chcą się wiązać z dotychczas istniejącymi partiami politycznymi. Oczywiście jest jeszcze wiele
innych znaków zapytania, bo nie wiadomo, czy w Słupsku już całkiem umarło bardzo niegdyś silne SLD lub czy nagle nie narodzi się silny ruch związany z Partią Razem albo co zrobi środowisko KOD-u? Pewnie niedługo na te pytania uzyskamy odpowiedź.