Nie chcemy wiatraków w Gaworzycach!
Elektrownie wiatrowe za opłotkami Gaworzyc i Kłobuczyna to od kilku lat w gminie temat numer jeden. Decyzja zapadnie w stolicy.
Gdy tylko z „trójki” zjedziemy w kierunku Gaworzyc natychmiast dowiadujemy się, czym żyje gmina. Jak Don Kichote walką z wiatrakami, chociaż tutaj przeciwnicy wiatrowych elektrowni są pewni, że efekt ich boju będzie jak najbardziej wymierny, i transparenty wywieszają nie na próżno.
- Przecież wystarczy spojrzeć na teren, który ma zająć farma wiatrowa - Maria Jankowy pokazuje malownicze pagórki z kwadratami kwitnącego na żółto rzepaku. - Pięknie, ale tutaj nie chodzi o szpecenie krajobrazu, chociaż tego także szkoda. Martwimy się o nasze zdrowie. Kilka z nich ma stanąć ledwie 750 metrów od zabudowań, 950 metrów od szkoły... Gdy pytaliśmy o nasze dzieci inwestor odpowiedział, że... „się przyzwyczają”. Ze względu na ptaszki i robaczki nie można postawić elektrowni na poligonie, czy w rezerwacie, a nam pod oknami można? - pyta.
Zarówno wójt, jak przeciwnicy wiatraków czekają na nowe przepisy regulujące ich budowę.
Farma miała liczyć 13 wiatraków, później zmniejszono ich liczbę do 11. Każdy miałby wysokość 210 metrów. Protestujący mówią o nie tylko zeszpeconym krajobrazie Wzgórz Dalkowskich, ale takżę o zdrowiu, i gwałtownym spadku wartości ich nieruchomości. Żądają, aby wiatraki stanęły minimum dwa kilometry od zabudowań. I narzekają, że nikt tak naprawdę z nimi poważnie nie rozmawiał i gdyby nie Stowarzyszenie Nasza Gmina Gaworzyce wiatraki zapewne już by stały. Efekt jest taki, że doniesienie o popełnieniu przestępstwa trafiło już nawet do prokuratury.
- Wie pan im ludzie dalej mieszkają tej planowanej farmy, tym budzi to mniej emocji - mówi proszący o anonimowość mieszkaniec Gaworzyc. - Ja bym się zainteresował chodnikami, które zbudowałby inwestor, placami zabaw. Dla mnie to trochę walka polityczna. Nie, nie takiej prawdziwej polityki, gdyż w gminie tego się czuje. Raczej jakichś prywatnych animozji.
Farma miała liczyć 13 wiatraków, później zmniejszono ich liczbę do 11.
- Właśnie jechałem do Niegosławic, gdzie działa farma i jakoś nie widzę szkodliwego wpływu na mieszkańców - mówi z kolei wójt Gaworzyc Jacek Szwagrzyk. - Czym się kierowałem mówiąc „tak” inwestorowi? Interesem mieszkańców gminy. Przede wszystkim zastrzykiem finansowym dla budżetu. Wszyscy twierdzą, że w okolicznych gminach dzieje się więcej. Tak, ale takie Grębocice dzięki KGHM mają budżet 35 mln zł, a my? 15. I gdy coś robimy dla poprawy tej sytuacji podnoszone jest larum - odpowiada.
Co dalej?
Zarówno wójt, jak przeciwnicy wiatraków czekają na nowe przepisy regulujące ich budowę. - To rozwiąże problem, gdyż jako wyznacznik odległości od zabudowań traktowana będzie wielokrotność wysokości - dodaje M. Jankowy. - Czyli u nas 2,1 km. - W takiej sytuacji niezgodna z prawem będzie większość polskich elektrowni wiatrowych - podsumowuje wójt. - Jak to się ma do norm produkcji energii odnawialnej...? - pyta na koniec.