Największe biegi z najstarszymi biegaczami
Poznań to jedno z najbardziej „rozbieganych” miast. Od wielu lat poznański półmaraton i maraton należą więc do największych w kraju.
Powiedzenie, że biegać każdy może, nie zawsze sprawdza się wśród osób zaawansowanych wiekowo. Dlatego wszyscy, którzy ukończą maraton, zasługują na szacunek, ale szczególnie ci, którzy są najstarsi w gronie uczestników. Tych ostatnich było w tegorocznym półmaratonie ponad 10 tys., a w ubiegłorocznym maratonie prawie 6 tys. osób.
Najstarszym biegaczem na trasie 42 km i 195 m był w październiku 2016 r. Michał Szkudlarek (rocznik 1933, zajął 4918. miejsce) z Przysieki Polskiej koło Śmigla, a na dystansie o połowę krótszym w marcu tego roku - Wojciech Grochocki (rocznik 1936, zajął 6853. miejsce).
- Czasami spotykamy się na trasie, tak choćby jak ostatnio podczas półmaratonu „Słowaka” w Grodzisku, gdzie byliśmy jedynymi uczestnikami w swojej kategorii wiekowej, ale bywa i tak, że nasze plany startowe się nie pokrywają
- tłumaczył Wojciech Grochocki, który na poważnie bieganiem zajął się dopiero w wieku 43 lat, zaczynając od truchtania po ścieżkach leśnych. Według niego do pełni szczęścia i satysfakcji nie jest potrzebne specjalne traktowanie weteranów i rekordzistów wiekowych.
- Niekiedy słyszę głosy niezadowolonych rówieśników, że organizatorzy nie przygotowali nagród lub nie wręczyli nam medali na pudle. Trochę się z tego śmieję, bo nie startuję w biegach dla zaszczytów i poklasku. Dla mnie liczy się tylko to, by zdrowie dopisało - dodał Grochocki.
Pierwszy maraton po siedmiu latach treningów
Emerytowany inżynier budowy maszyn okrętowych przebiegł już w swoim życiu prawie 80 maratonów.
- Ja wystartowałem w pierwszych zawodach po siedmiu latach treningów. Może to była pewna przesada, ale się opłaciło. Pierwszy maraton przebiegłem po dziewięciu latach, ale ukończyłem go w dobrej formie i z dobrym wynikiem jak na 5o-latka (3:42.00). Warto w pierwszej fazie przygody z bieganiem zaopatrzyć się w fachową literaturę.
Początkującym zawsze polecam książkę znanego maratończyka, Jerzego Skarżyńskiego - podkreślił Grochocki.
Może się on pochwalić rzadko spotykanym wyczynem, a mianowicie ukończeniem dziesięciu biegów maratońskich w Berlinie.
- Po wielu latach biegania w 2002 r. przebiegłem w stolicy Niemiec maraton po raz dziesiąty, wchodząc tym samym do „Jubilee Club”. Należą do niego wszyscy, którzy ukończyli co najmniej dziesięć berlińskich maratonów.
Tacy biegacze mają już stały numer startowy i otoczeni są specjalną opieką organizatora. Ja posiadam już stały numer startowy - 1220.
Według opinii maratończyków berliński klasyk to jeden z najlepiej zorganizowanych, największych i najszybszych maratonów na świecie. Polecam przebiegnięcie trasy tego maratonu chociaż jeden raz - stwierdził 81-letni biegacz.
Uważa on, że Poznań wzoruje się na berlińskim maratonie i wcale źle na tym nie wychodzi. - Jak się uczyć, to od najlepszych. Zwolnienia z wpisowego i inne ulgi dla starszych biegaczy to wszystko najpierw wprowadzono w Berlinie. Pewnie, że zawsze można coś ulepszyć i poprawić, ale nasze biegowe wizytówki już od kilku lat prezentują bardzo wysoki poziom organizacyjny - przyznał wielokrotny wicemistrz Polski w maratonie weteranów.
W jego opinii uczestnictwo w biegach ma znacznie więcej plusów niż minusów. - Moje 34 lata przygody z bieganiem to lata pełne uniesień, poczucia szczęścia i lata bogate w poznawanie podobnych sobie ludzi , otaczającego świata i zawierania wielu trwałych przyjaźni.
Zauważyłem u siebie wiele pozytywnych zmian zarówno w sferze fizycznej, jak i psychicznej. Bez wątpienia moja wydolność fizyczna wzrosła zdecydowanie, w sferze psychiki osiągnąłem jeszcze większe.
Zauważyłem bardzo pozytywne zmiany charakterologiczne, stałem się bardziej wyciszony, bardziej otwarty i przyjacielski - zakończył Grochocki.
Zaczął biegać, mając 60 lat
Drugi z naszych biegaczy „naj”, czyli Michał Szkudlarek jest starszy od swojego młodszego kolegi o trzy lata. Byłby zupełnie zwyczajnym starszym panem, gdyby nie pewien drobiazg sprzed dwóch dekad.
- Obserwowałem biegaczy ścigających się w Widziszewie i pomyślałem, że skoro oni mogą, to dlaczego nie ja
- wspominał jeden z najstarszych polskich maratończyków. Zaczął biegać, mając 60 lat. Dziś ma za sobą udział w ponad 600 imprezach biegowych.
Michał Szkudlarek mieszka w Przysiece Polskiej, ale częściej niż w domu spotkać go można na treningu. Jeszcze kilka lat temu biegał codziennie, teraz cztery razy w tygodniu pokonuje dystans 10 kilometrów.
Szkudlarek przyznaje, że najbardziej odpowiadają mu biegi na długich dystansach. Jak długich? Pięć razy startował na 100 km. Dwa razy w Szwajcarii, dwa razy w Kaliszu i raz w Sudetach.
- Najważniejsze to być w ciągłym ruchu. Jeśli człowiek się zatrzyma, dalej już nie pobiegnie - zdradził najstarszy uczestnik poznańskiego maratonu. - Podczas maratonu kryzys jest jeden, gdzieś około 35 km.
W biegu na 100 km takich kryzysów jest kilka. Podczas pierwszego startu w Szwajcarii o mało nie zrezygnowałem. Przegapiłem tabliczkę informująca o przebiegnięciu 50 kilometrów.
Cały czas jej wypatrywałem, a byłem już dość zmęczony. Kiedy zauważyłem, że jestem na 65 km, pomyślałem: zostało już tylko 35, biegnę dalej.
100 km Szkudlarek pokonał w ciągu 10 godzin i 40 minut. - Po takim wysiłku dochodzi się do siebie trzy dni. Wszystkie kości bolą, a po schodach najlepiej wchodzić tyłem. Wtedy pracują inne partie mięśni niż podczas biegania - dodał 84-latek. Nawet tak imponujący dystans to jednak „pikuś” w porównaniu z bieganiem po schodach. Takich wyścigów Szkudlarek zaliczył pięć (na 30 i 23 piętro).
- Są najbardziej wyczerpujące. Można chwytać się poręczy, ale na 5. piętrze jest się tak zmęczonym, że trudno w nią trafić
- tłumaczył nasz rekordzista.
WSPÓŁPRACA: ANNA SZKLARSKA-MELLER