Najgorszy stadion dla trawy
Bułgarska to jeden z najgorzej skonstruowanych stadionów w Europie dla wegetacji trawy. O to, by murawa była na dobrym poziomie, dba greenkeeper Grzegorz Szulczyński.
- Nie pamiętam już, ile razy murawa na naszym stadionie była wymieniana, czy było to dziesięć czy piętnaście razy. To w tej chwili nie ma znaczenia. Trawa, która teraz rośnie, położona została w październiku 2015 roku. W marcu 2016 roku tuż przed meczem Polski z Serbią została wymieniona na 1/3 części płyty.
To spotkanie kadry będę chyba pamiętał do końca życia. Bałem się, by nikt nie odniósł poważnej kontuzji, bo nowy dywan trzymał się tylko „na słowo honoru”. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale po tym spotkaniu psychicznie byłem wykończony - mówi Grzegorz Szulczyński, który od pięciu lat dba o to, by płyta Inea Stadionu przy Bułgarskiej była w jak najlepszym stanie.
Ostatnio nie jest najgorzej...
Murawa przy Bułgarskiej od wielu lat przewodzi w rankingu najgorszych w ekstraklasie. Krytykowali ją wielokrotnie nie tylko piłkarze drużyn rywali, ale także sami lechici.
- Takie opinie oczywiście bolą, ale niestety taka jest specyfika tego stadionu. Ambicja i doświadczenie powoduje, że jednak co roku nasza murawa jest coraz lepsza. Robimy postępy przede wszystkim w kwestiach technologicznych.
Bardzo dobrą robotę wykonują lampy, które kupiliśmy w ubiegłym roku. Ich docelowa liczba jest jeszcze do oszacowania. Nie stać nas w tej chwili na to, by jednocześnie oświetlać nawet pół boiska, co wydaje się minimum. W każdym razie teraz z góry trawa wygląda dobrze. Cały czas walczymy jednak o to, czego nie widać gołym okiem, czyli by jak najlepiej się ona ukorzeniła - mówi Szulczyński.
Profesjonalista z ogromnym doświadczeniem
To, że Szulczyński jest świetnym fachowcem, nikt w Lechu nie ma najmniejszych wątpliwości. Wizytówką jego pracy są boiska treningowe. Ich jakość jest znakomita. Doceniony został nie tylko w Poznaniu, ale też w Łodzi. To właśnie on otrzymał zadanie położenia murawy na nowym stadionie Widzewa.
- W branży pracuję już od 16 lat - przyznaje 41-letni greenkeeper. Jak trafił do tego zawodu? - To był przypadek. Pracowałem w firmie, która zajmowała się układaniem trawy nie tylko na boiskach piłkarskich, ale też na polach golfowych. Początkowo pracowałem w księgowości, ale miałem możliwość zebrania doświadczenia, obcując z problemami w naturze. Sporo wtedy jeździłem w teren. Wielokrotnie trzeba było szukać rozwiązań na miejscu, u klientów. Nasza firma wygrała przetarg na położenie trawy na Euro 2012. Murawa, którą przygotowaliśmy, była bardzo dobra. Po mistrzostwach Lech zaproponował mi pracę w klubie. Zgodziłem się ją przyjąć.
Można powiedzieć, że w Lechu jestem na podobnych warunkach jak trenerzy czy piłkarze. Mam kontrakt, który co kilka lat jest odnawiany
- zdradza Szulczyński.
Murawa, która była położona na Euro, wytrzymała bardzo długo jak na warunki poznańskie, bo aż półtora roku do grudnia 2013 roku.
- Pochodziła z węgierskich plantacji, ale to nie to było decydujące. W tamtych sezonach Kolejorz rozgrywał stosunkowo niewiele meczów. Szybko odpadał z europejskich i krajowych pucharów, więc łatwiej ją było pielęgnować. Może była jeszcze do odratowania, ale przyszła ciężka zima z dużymi mrozami i w klubie był dylemat, czy ją reanimować, czy kłaść nową. Zresztą, takich dylematów było później więcej. Położenie nowej trawy to koszt około 300 tys. złotych. Dla porównania koszty prądu do zasilania lamp i ogrzewania płyty przez zimę, które klub poniósł w tym sezonie, są na podobnym poziomie. Często więc może pojawiać się pytanie, co jest najlepszym rozwiązaniem. Teraz postawiliśmy na lampy i wzorem Anglików, bo każdym meczu będziemy murawę intensywnie dosiewali. Mam nadzieję, że da to dobry efekt - mówi greenkeeper.
Puchary wielkim wyzwaniem
Objechał wszystkie stadiony w Polsce i wiele w Europie, zna najlepsze technologie pielęgnacji trawy.
- Bezpośrednim odniesieniem, jakim trudem jest utrzymanie murawy w Poznaniu, jest Łódź, gdzie nie ma problemów z oświetleniem. U nas zatrudnione są cztery osoby, a w Łodzi daje sobie z tym radę jeden człowiek.
Jak długo obecna murawa utrzyma odpowiednią jakość i kiedy trzeba będzie się liczyć z kolejną wymianą?
- Wszystko zależy od tego, jak często będziemy grali. Jeśli Lech zakwalifikuje się do fazy grupowej Ligi Europy, czego oczywiście bardzo chcemy, to pracy będzie mnóstwo, bo czekają nas mecze co trzy dni. Im więcej jednak Lech zarobi na pucharach, tym budżet naszego działu też wzrośnie. Nasz park maszynowy nie jest kompletny, więc wszyscy będziemy gorąco kibicować naszym piłkarzom
- deklaruje Grzegorz Szulczyński.