Teatr. Pierwszy szok w Narodowym Starym Teatrze po przegranej w konkursie na dyrektora obecnego szefa tej placówki, Jana Klaty, z Markiem Mikosem już minął. Ale wczoraj - przy okazji próby medialnej „Wesela” Wyspiańskiego - mocnych słów padło sporo.
- Bardzo dziękuję Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nie pamiętam próby dla mediów, na której pojawiłoby się tylu dziennikarzy i tyle kamer telewizyjnych. Niezłą reklamę - i to za darmo - nam zrobili - żartował wczoraj Jan Klata, obecny dyrektor Starego Teatru i reżyser „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, którego premierę zapowiedziano na jutro.
Ta wypowiedź to odwołanie do informacji, którą podano we wtorek po południu, że komisja konkursowa zdecydowała po przesłuchaniu siedmiu pretendentów, że jako kandydata na nowego szefa krakowskiej sceny wybrała (co było zaskoczeniem) Marka Mikosa. Był to spory szok dla środowiska teatralnego, które podejrzewało, że to jednak Jan Klata konkurs wygra.
Tymczasem z dziewięciu członków komisji konkursowej aż 5 (wszyscy wyznaczeni przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego) zagłosowało za zwycięzcą. Dwóch członków (przedstawiciele związków zawodowych działających w teatrze) wskazało w konkursie Klatę, a dwóch kolejnych - reżysera Pawła Miśkiewicza.
- Cóż, zanim przejdziemy do tego, co jest najważniejsze w teatrzem, czyli do sztuki, chciałem powiedzieć, że „Wesele” to ostatni mój spektakl w Narodowym Starym Teatrze. Wczoraj została podjęta decyzja o tym, kto będzie moim następcą. I nie wiem, kto nim będzie. Bo nie wiem, kim jest pan Marek Mikos. I kim jest zdążający tu z nim w tandemie brytyjski rezyser operowy (Michał Gieleta - przyp. red.) - zaznaczył Klata. - Pan minister Gliński ma na sumieniu kolejny teatr - dodał, odwołując się do sporów, jakie towarzyszą obecnie dyrekcji Cezarego Morawskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu.
Od gorącej atmosfery do wyciszonych emocji
Wtorkowe popołudnie w Narodowym Starym Teatrze nie było aż tak spokojne. Po tym, jak pojawiła się wiadomość, że Klata konkurs przegrał, zapanowała grobowa atmosfera. Na budynku pojawiła się nawet czarna flaga (spontanicznie zawieszona przez członków zespołu), ale szybko zniknęła. Podobnie jak internetowy protest, nawołujący do manifestowania poparcia dla obecnego dyrektora, zapowiedziany na piątek na godz. 19 - czyli w momencie najnowszej premiery. - Miało być „Wesele”, jest stypa - dało się słyszeć od pracowników sceny.
Zespół teatru zebrał się w budynku przy ul. Jagiellońskiej, i dyskutował o tym, co może zrobić. - Ale na razie jesteśmy skupieni na najnowszej premierze. Dopiero później jako zespół przemówimy. Będziemy chcieli pokazać swoją siłę i jedność - mówił wczoraj aktor Juliusz Chrząstowski. - Ale nie chcemy powtórki z Teatru Polskiego we Wrocławiu. Bo to jest dowód, że dobry zespół teatralny buduje się długo, a rozwalić go można bardzo łatwo - dodawał aktor.
Inny członek zespołu (który reprezentował związek Inicjatywa Pracownicza w komisji konkursowej) aktor Radosław Krzyżowski, mówił , że niezręcznie mu oceniać decyzję gremium, które o wyborze zdecydowało. - Sam tam zasiadałem i miałem swój głos. Inni członkowie komisji mają swoje spojrzenie na sztukę. To, że wynik nie jest po naszej myśli, nie oznacza, że będę teraz narzekał na członków komisji. Raczej chodzi o to, że jesteśmy zdezorientowani - mówił. - Poprzedni dyrektorzy nie musieli przedstawiać programów, żeby było dla nas jasne, jaki profil teatru będą chcieli realizować, ponieważ mieli bardzo silną legitymację artystyczną. O Marku Mikosie wiemy tyle, że pisał o teatrze i że był kierownikiem literackim Teatru Ludowego. O Michale Gielecie wiemy jeszcze mniej, bo wszystkie jego realizacje odbyły się poza Polską - tłumaczył.
Zarówno Krzyżowski, jak i Chrząstowski przyznali, że na oświadczenie zespołu przyjdzie czas po premierze „Wesela”. - Im szybciej się to stanie, tym lepiej - zapewniali.
Klata zostawi następcy znakomity teatr
Decyzja komisji konkursowej zaskoczyła nie tylko zespół teatru, ale i sporą część środowiska kulturalnego. Zwłaszcza że po pierwszych latach w krakowskim teatrze Jana Klaty, której towarzyszyło głośne dyskusje i sprzeciwy, rezygnacja z grania w zespole Anny Polony i Jerzego Treli, wydawało się, że dyrekcja znacznie okrzepła. I miała na koncie spore sukcesy - jak zaproszenia na międzynarodowe festiwale (np. Biennale Teatralne w Wenecji), a sam Klata zrealizował spektakle m.in. w legendarnym MChAT, czyli Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym (jako pierwszy reżyser z Polski), gdzie wyreżyserował „Makbeta”, głośno dyskutowanego w Rosji jako spektakl o rządzy władzy. Krytycy podkreślali, że to ryzykowane przedsięwzięcie zaledwie 700 metrów od Kremla...
Odchodzący dyrektor Starego Teatru (czekamy na oficjalne zatwierdzenie kandydatury Mikosa przez ministra Piotra Glińskiego) pozostawia swojemu następcy scenę w znakomitej artystycznej kondycji, z bardzo udanym kolejnym sezonem na koncie, dobrze ocenianym przez krytyków. Co więcej, po rozmontowaniu zespołu Teatru Polskiego we Wrocławiu to właśnie grupa aktorów „Starego” uchodzi za najlepszy zespół teatralny w Polsce - w znacznej mierze zasilony w trakcie dyrekcji Klaty.
Nowego szefa tej sceny czeka uspokojenie nastrojów w zespole i zapewnienie tej scenie pozostania w czołówce najważniejszych teatrów w Polsce oraz zapewnienie współpracy z wziętymi nazwiskami reżyserskimi - nawet jeśli nie będą to te same, które garnęły się do współpracy z Klatą (jak duet Strzępka-Demirski lub Garbaczewski). Warto też uczyć się na błędach Cezarego Morawskiego we Wrocławiu, który skonfliktował się z widzami i zespołem, zdejmując głośne i cenione przedstawienia z afisza.
opinie
WIKTOR HERZIG, emerytowany dyrektor teatrów:
- Długo żyjąc, pamiętam, że dyrektor Starego Teatru, zmarły ostatnio Jan Paweł Gawlik, też został wybrany ku zaskoczeniu wszystkich. A znany był m.in. jako piszący o teatrze. I też na początku przeżywał niechęć zespołu do siebie. Co było potem - teatromani wiedzą. Tak się składa, że Marka Mikosa znam; zetknąłem się z nim przed kilkunastu laty przy okazji happeningowej, artystycznej i intelektualnej zabawy w tzw. Karczmę Rzym.
To ona animowała takie wydarzenia, jak „Chopin open”, czy odsłonięcie pomnika Słowackiego przed noszącym jego imię teatrem. Był to człowiek absolutnie otwarty, odważny i mobilizujący ogromną rzeszę rozmaitych artystów. A przecież najważniejszą cechą dyrektora teatru jest pozyskanie i przekonanie zespołu do swojej idei, a przede wszystkim otoczenie się takimi twórcami, którzy zapewnią teatrowi sukces. I tego Markowi Mikosowi życzę. By znalazł artystów, którzy potrafią w pełni wykorzystać potencjał tego świetnego zespołu. Oczywiście musi się z zespołem dogadać, a to zależy od temperamentu i mądrości tak jego, jak i zespołu Starego Teatru. Mam nadzieję, że nie powielą sytuacji, jaką znamy z wrocławskiego Teatru Polskiego.
Paweł Głowacki, krytyk teatralny:
- Po decyzji komisji konkursowej powstała ciekawa sytuacja co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, dyrektorem ma zostać Marek Mikos, krytyk teatralny i to starej daty, to znaczy człowiek, który miał okazję widzieć jeszcze inny teatr niż ten, który dzisiaj istnieje. Czyli miał okazję widzieć teatr. Mam nadzieję, że coś z tego przeniesie na narodową scenę.
Po wtóre, jako dyrektora artystycznego proponuje Michała Gieletę, wykształconego i pracującego w Anglii, czyli od lat mającego, jak mniemam, bezpośredni kontakt ze spektaklami, dajmy na to, szekspirowskimi i to w Royal Shakespeare Company. Czyli jest człowiek, który na co dzień miał szanse widzieć sztuki Szekspira nie przepisywane przez żadnych teatralnych dramaturgów, co jest u nas nagminne. Ponadto jest on, jak czytam, profesorem Royal Academy of Dramatic Art w Londynie, jednej z najbardziej prestiżowych uczelni teatralnych na świecie. I to są wystarczające dwa powody, bym czekał z zaciekawieniem na pierwsze efekty pracy tego tandemu w Narodowym Starym Teatrze. (WAK)
WIDEO: Karol Estreicher - polski obrońca dzieł sztuki
Źródło:Dzień Dobry TVN, x-news