Częściej usmażą im kotlet i rybę
- Będzie nam łatwiej skomponować menu - mówią w szkolnych stołówkach. Dania można bardziej solić, słodzić i częściej smażyć niż w zeszłym roku.
- Mój syn je obiady w szkole od pierwszej klasy - mówi pani Katarzyna z Bydgoszczy, mama czwartoklasisty. - W ubiegłym roku trochę narzekał, że dania były mało słone i mdłe. Panie w stołówce tłumaczyły, że nie mogą mocniej doprawiać ani solić, bo takie są przepisy. Uważam, że była to przesada, bo przecież przeważnie w domu posiłki soli się normalnie i tak samo doprawia.
Podobnych głosów w ubiegłym roku szkolnym było sporo. Zamieszanie spowodowało rozporządzenie, które od 1 września 2015 zezwalało na używanie soli i cukru do przyrządzania potraw w szkolnych stołówkach wręcz symbolicznie. Produkty sprzedawane w sklepikach też musiały spełniać określone normy i w rezultacie z półek zniknęły drożdżówki, czekolada, słodzone napoje itp.
Rząd PiS uznał jednak te przepisy za zbyt rygorystyczne i wydał nowe rozporządzenie. Dopuszcza ono m.in. używanie większej ilości soli i cukru do przyrządzania posiłków w szkołach. - Tylko w szkole wydajemy około 260 obiadów - mówi Wioletta Wojciechowska, zastępca dyrektora Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 1 we Włocławku. - Nie ukrywam, że teraz będzie nam trochę łatwiej skomponować menu. Można np. podać dwa razy w tygodniu, a nie raz, potrawę smażoną. Dzięki temu dzieci będą mogły zjeść w tej postaci rybę, a innego dnia np. kotlet, też z patelni. Za gotowaną rybą nie przepadały. Nie będziemy musieli też wydawać tyle na miód, którego używaliśmy do słodzenia zamiast cukru, a który jest drogi. Cena obiadu jednodaniowego, bo taki wydajemy w naszej szkole, nie zmieniła się w tym roku i nadal wynosi 2,80 zł.
Czy dzieci odczują, że posiłki są bardziej doprawione? - W ubiegłym roku, gdy obowiązywały restrykcyjne przepisy dotyczące żywienia w stołówkach, zdarzało się, że dzieciom niektóre dania nie smakowały, głównie z powodu znikomej ilości soli - dodaje Wioletta Wojciechowska. - Teraz soli i cukru może być trochę więcej, ale nie zamierzamy przesadzać. Nadal będziemy trzymać się wytycznych zawartych w ministerialnym rozporządzeniu.
Podobnie będzie w Szkole Podstawowej nr 16 w Grudziądzu. - Mamy catering, ale dostawca jest zobowiązany przestrzegać wszystkich zaleceń - wyjaśnia Rafał Chylewski, dyrektor placówki. - Aktualnie zbieramy zapisy chętnych. Wydajemy około 100 obiadów. Rolę stołówki pełni świetlica. Jadłospis będzie w tym roku nieco bardziej urozmaicony, ale większych zmian nie przewidujemy. Podobnie jak w sklepiku, w którym w dalszym ciągu sprzedawane są głównie zdrowe kanapki, mimo że przepisy są mniej rygorystyczne.
Drożdżówki zawitały natomiast do sklepiku w Zespole Szkół nr 8 w Bydgoszczy. - Ale oczywiście te z dozwoloną ilością cukru - śmieje się Eugeniusz Sobieraj, dyrektor. - Jako biolog z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że ciasto drożdżowe jest najzdrowsze ze wszystkich ciast. Restrykcyjnymi zakazami niewiele można osiągnąć. Nawyki żywieniowe wyrabia się w domu.
W ZS nr 8 do każdego obiadu dzieci będą otrzymywać owoce. - To spowodowało, że nieco wzrosła cena obiadu. Poza tym podrożały również produkty w sklepach, a co za tym idzie - w hurtowniach. Obecnie obiad w naszej szkole kosztuje 4 zł - informuje dyrektor Sobieraj. - Jeśli chodzi o menu, to dzieci najchętniej jadłyby kluski, kopytka, naleśniki czy pierogi, ale wiadomo, że nie można im ciągle serwować takich dań. Dobrze, że raz w tygodniu musi być ryba. W domach dzieci rzadko ją jedzą, ponieważ ryby są dość drogie. Tym bardziej ważne jest, aby zjadły ją w szkole. W naszej placówce panie kucharki przygotowują bardzo dużo obiadów - 160 dla szkoły i prawie tyle samo dla przedszkola, w którym dzieci dostają jeszcze śniadanie i podwieczorek.