Cheeseburger nie jest bułką z serem… Teatr młodych twórców potrafi bawić [zdjęcia, wideo]

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Bartniak
Maciej Ciemny

Cheeseburger nie jest bułką z serem… Teatr młodych twórców potrafi bawić [zdjęcia, wideo]

Maciej Ciemny

Premiera „Spotkania nieprzypadkowego” na deskach sceny widowiskowej OKSiR wywoływała pewne obawy wśród mieszkańców, zwłaszcza starszych, którzy niejedno takie przedstawienie widzieli. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie.

- Mam co robić w piątek. Nie będę się męczyć na przeintelektualizowanych amatorskich teatrzykach – deklarowała 25-letnia Weronika, która wolała zostać w domu. Potem żałowała, bowiem przedstawienie było dowcipne, świetnie zagrane i błyskotliwie opowiedziane.

Za scenariusz odpowiadali wspólnie Patryk Rybus i Rafał Ignaczak. Podobnie jak za reżysernię i odtworzenie głównych ról. Pierwszy doświadczenie z teatrem zdobywał już kilka lat temu działając w świeckim ośrodku kultury. Ignaczak jest uzdolnionym humanistą, w dodatku starannie wykształconym. Sukces w olimpiadzie z języka polskiego zwolnił go z egzaminów maturalnych z tego przedmiotu.

Przedstawili historię starą jak kultura. Dwóch niedopasowanych do świata próbuje przed nim uciec. Trafiają na siebie, a jako że są niedopasowani, to ucieczka jak z płatka nie się nie udaje.

Zalegają w różnych dziurach, na zapomnianych przystankach i w paskudnych jadłodajniach. Ale dzięki temu mogą ze sobą do woli rozmawiać, a publiczność może chwytać świetnie napisane dialogi.

Ignaczak był Gburem. W czarnej skórze i z dynamicznym chodem naśladował postaci kreowane przez Jamesa Deana i całą plejadę buntowników. Uciekał, bo nie układały mu się relacje z kobietami. Jedna była bliska ideału, ale w kluczowym momencie tej kwitnącej miłości okazało się, że... ma penisa. Sala zanosiła się śmiechem w takich momentach, a tych nie brakowało.

Wrażliwym i eterycznym Poetą był Rybus. Świetnie pasował do tej roli. Kroczył delikatnie. Mówił z pewną dozą nieśmiałości, ale gdy zaczynał wygłaszać swe filozofie nabierał siły. Jego głos niósł się pod samym sufitem sali.

W finale okazało się, że Gbur nie jest w stanie od świata uciec. Zawsze na niego trafi. Musiał zginąć. A Poeta pozostał osamotniony. Może nauki przekazywane przez Gbura uczynią go twardszym, co pozwoli stawiać czoła wyzwaniom? Tego nie wiemy…



Pozostawienie widzów z takim pytaniem było pewnie zamierzeniem twórców, ale nie tylko to im się udało. Ludzie wychodzili w piątkowy wieczór z OKSiR-u podniesieni. Obawiali się, że będą się męczyć, tymczasem świetnie się bawili.

Po raz kolejny młodzi pokazywali jak niszczy ich wszystko, co zastali wokół siebie, ale rzadko kiedy w takiej opowieści jest tyle luzu i polotu.

Prosty żart, gdzie Poeta zamawia cheeseburgera, a ten nie jest serową bułką jak myślał, ale bułką z kotletem staje się okazją do wygłoszenia napuszonego manifestu wegetariańskiego w obronie życia kurczaków. Po kilku minutach Gbur raczy wyjaśnić, że to kotlet wołowy, a nie drobiowy. Poeta spada z wysokości.

Po ponadgodzinnym przedstawieniu, kiedy ze sceny nie schodzili dwaj aktorzy, zebrali zasłużone owacje na stojąco. Amatorzy przez cały ten czas potrafili świetnie grać. Momentami na granicy przerysowania, której jednak nigdy nie przekraczali.

- Dostajemy sporo pozytywnych ocen. Nie na zasadzie „ładne, bo ładne”, ale są to nieco pogłębione opinie – mówił dwa dni po premierze Rybus. - To sprawia, że jesteśmy szczęśliwi, ale właśnie zastanawiamy się, co w naszej sztuce jeszcze trzeba poprawić.

Maciej Ciemny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.