2-latek poparzył dłonie halogenem chodnikowym. Jest postępowanie rzeszowskiej policji w tej sprawie
Będziemy wyjaśniali, czy i kto zawinił w sprawie tego wypadku. Do tego czasu zwróciliśmy się do miasta, by halogeny koło wieży farnej zostały wyłączone - mówi rzeszowska policja.
Przypomnijmy. W poniedziałek opisywaliśmy historię 2-letniego Adasia, który będąc z mamą i rodzeństwem na wycieczce w Rzeszowie, poparzył rączki. Dziecko przyłożyło dłonie do chodnikowego halogenu koło wieży farnej.
- Syn zaczął przeraźliwie krzyczeć, płakać z bólu. W pierwszej chwili nie wiedziałam, co się stało - mówi Marta Rak - Jaśkiewicz. - Okazało się, że ma poparzone dłonie. Nie mogłam ochronić dziecka, bo nie wiedziałam, że ten halogen jest jak rozgrzane żelazko.
Adaś trafił do szpitala. Na lewej rączce doszło do poparzenia drugiego stopnia, a na prawej - pierwszego stopnia opuszków palców. Mama była zbulwersowana tym, że miasto przez długi czas nie reagowało i halogeny wciąż świeciły. Lampy zostały jednak wyłączone.
W dalszej części tekstu przeczytasz m.in.:
"Po naszym tekście zdania Czytelników były podzielone. Część atakowała matkę, że nie dopilnowała dziecka i nie zna praw fizyki, że żarówki się nagrzewają. Inni stanęli w jej obronie. "
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień