Zydorowicz: Teraz mogę już pośmiać się z młodszych kolegów
Andrzej Zydorowicz 40 lat pracował w Polskim Radiu i Telewizji Polskiej. Komentował mecze z 8 mistrzostw świata i 6 mistrzostw Europy.
Z 51 meczów na Euro w otwartym kanale Polsat pokaże 24. TVP ma prawa tylko do 11 spotkań. Co pan na to?
Z punktu widzenia zdrowego trybu życia, to nawet dobrze, że jest ograniczony dostęp do meczów z Euro, bo to dawka trudna do zniesienia (śmiech). Będzie więcej czasu na pobieganie, pojeżdżenie na rowerze, na różne aktywności. Jednak nie podoba mi się konieczność dodatkowego płacenia, skoro jest już abonament telewizyjny, opłaty za kablówki czy platformy cyfrowe.
Wniosek z tego, że nie zapłaci pan 79 złotych za pełny pakiet meczów ME?
Nie mam takiego zamiaru, choć zdaję sobie sprawę, że przy wyborze przez stacje spotkań na otwartych kanałach, to ja nie mam wyboru, co będę oglądał. To tak jakby na igrzyskach z lekkoatletyki biegi pokazywane byłyby bez opłat, a konkurs rzutu młotem byłby zakodowany. Może to zbyt uproszczone porównanie, ale nie podoba mi się wymaganie od ludzi pasjonujących się piłką dodatkowej opłaty.
Jeśli będzie pan miał do wyboru ten sam mecz w TVP1 i Polsacie to...
Wybiorę kanał, w którym lepiej będą słyszalne odgłosy stadionu, reakcje kibiców. Takie tło jest dla mnie bardzo ważne, buduje atmosferę piłkarskiego meczu oglądanego w domu.
Komentator nie jest ważny?
Mój dziennikarski wzór Bohdan Tomaszewski powiedział, że po latach pracy z mikrofonem, doszedł do wniosku, iż najważniejsza jest... cisza. Nadmiar słów, może zgubić najlepszego komentatora. U nas dominuje gadulstwo. Od czasu, gdy wprowadzono dwójki komentator-ekspert, słuchanie komentarza w czasie meczu jest trudne do wytrzymania. Jesteśmy zasypywani informacjami, które można łatwo i szybko sprawdzić w internecie. Taką wiedzą zasypuje nas na przykład Mateusz Borek.
Czyli woli pan Dariusza Szpakowskiego?
Ogólnie jestem już w takim wieku, że mogę czasem pośmiać się z młodszych kolegów po fachu. U Szpakowskiego zdarzają się pomyłki przy nazwiskach piłkarzy. Bywa, że w ciągu 90 minut ten sam piłkarz ma trzy wersje swego nazwiska. Oczywiście nikt nie jest nieomylny, ale bywa, że z racji mojego zawodu, więcej na to zwracam uwagę. Na przykład niepotrzebne robi się radio w telewizji. Po co komentator mówi, że piłka jest na środku boiska albo, że ktoś strzelił prawą nogą? Przecież widzę to na ekranie bez takiej „podpowiedzi”.
Jak pan ocenia szansę Polaków w ME?
Zgodnie z obowiązującym teraz hasłem, to... damy radę (śmiech). Z grupy powinniśmy wyjść bez problemów, choć trzeba pamiętać, że poziom piłki nożnej obecnie bardzo się wyrównał. Już nie ma zdecydowanych faworytów, często o wszystkim decyduje jeden rzut karny, jak w finale Ligi Mistrzów. Im większe są nadzieje, tym większe potem rozczarowania, więc wskazany jest rozsądek i dystans. Z drugiej strony pamiętam jak jechałem na mundial w 1974 roku, kibice ze względu na słabe wyniki w sparingach, nie dawali większych szans Orłom Górskiego. I co? Polska stanęła wtedy na podium, zdobyła trzecie miejsce!