Życiorys karpia. Co warto o nim wiedzieć?
Po raz pierwszy od lat z karpiami może być problem, z powodu ubiegłorocznej suszy. A jeśli już w sklepach są, to jakiego kupić? Bo jest karp dziki, królewski, no i karp kaniowski
Przekonanie, że najlepiej smakują karpie o wadze około 1,5 kilograma, jest kompletną bzdurą, bo smak karpia zależy od gospodarstwa, które go hoduje, od tego, czym jest karmiony, od gleby, na jakiej znajduje się staw, od jakości wody. Ważny jest także wiek karpia - najsmaczniejsze są dwu- i trzyletnie, starsze mogą już nie być takie dobre - mówi Ryszard Maciejewski, który o karpiach wie wszystko, bo z wykształcenia jest ichtiologiem, zajmuje się hodowlą tych ryb od pół wieku, a w Dębowcu na Śląsku Cieszyńskim, uchodzącym za karpiowe zagłębie, prowadzi własną hodowlę.
Według wielu smakoszy, na smak karpi nie mają większego wpływu chętnie stosowane przez handlowców określenia „karp królewski” czy „dziki”, bo tak po prawdzie istnieją tylko karpie pełnołuskie i lustrzenie - pokryte łuskami za-zwyczaj tylko przy grzbiecie. A karpi pełnołuskich ludzie nie chcą kupować, bo mają więcej roboty z ich przyrządzaniem.
Jednak z tą teorią nie zgadzają się w Kaniowie, wiosce w powiecie bielskim w gminie Bestwina, o której stało się głośno w 1880 roku, kiedy to na wystawie rolniczej w Berlinie zarządca miejscowych stawów Adolf Gasch zaprezentował specjalną odmianę karpia (zwaną dziś karpiem polskim, królewskim lub lustrzeniem) i zdobył za nią złoty medal - w miejscowości stanął więc pomnik poświęcony Gaschowi, zaczęto organizować coroczne Święto Karpia.
- Nasz karp ma małą głowę, większą masę mięsa niż wcześniejsze odmiany. Tłuszczu jest malutko, w smaku bardzo dobry - zachwalają kaniowianie swoje karpie, które swego czasu poróżniły ich nawet z mieszkańcami sąsiedniej Bestwiny. Poszło o to, że Lokalna Grupa Rybacka Bielska Kraina, złożyła wniosek o wpis karpia na Listę Produktów Tradycyjnych prowadzoną przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Karp na liście się znalazł, ale został wpisany nie jako królewski karp kaniowski, lecz... bestwiński karp królewski. Dlaczego? Po prostu - w blasku karpia kaniowskiego chcieli się ogrzać hodowcy z całej gminy.
Przy okazji przedświątecznych rozważań o karpiach warto też nadmienić, że niektórzy handlowcy nadają im „polskie paszporty” - przywożą ryby z Czech, Litwy, Węgier, ale sprzedają je jako wyhodowane w Polsce. Nie jest to zgodne z przepisami, ale tak bywa. Z pobudek patriotycznych możemy szukać polskich karpi, ale jeśli chodzi o walory smakowe, to narodowość też raczej nie ma znaczenia.
Znaczenie ma jednak to, czy karpi na wigilijnych stołach nie zabraknie i ile będą kosztowały. Ryszard Maciejewski podkreśla, że wśród hodowców chodzą słuchy, iż z karpiami może być problem. Wszystko z powodu suszy.
- Zeszły rok był fatalny zwłaszcza dla narybku i tzw. kroczka (ryba pomiędzy pierwszym a drugim rokiem życia - przyp. red.). Wielu hodowców miało duże straty. W ubiegłym roku na święta tzw. handlówka sprzedała się dobrze, ale na wiosnę wielu hodowców miało kłopoty z odtworzeniem hodowli - mówi pan Ryszard.
Ilgiz Irnazarow, p.o. dyrektora w Zakładzie Doświadczalnym Gospodarki Stawowej PAN w Gołyszu na Śląsku Cieszyńskim przyznaje, że wśród hodowców chodzą różne pogłoski, np. iż niektórzy już pozbywają się zapasów, ale generalnie jest optymistą i uważa, że ten rok nie powinien znacząco odbiegać od poprzednich lat.
- Zamierzamy sprzedać około stu ton ryb, czyli tyle, ile odłowiliśmy. Na razie nie zapowiada się, żeby się nie udało - podkreśla Ilgiz Irnazarow dodając, że ceny karpi utrzymują się raczej na ubiegłorocznym poziomie.
Kształtują się więc od 12 do 14 złotych za kilogram, a w hipermarketach są znacznie tańsze, gdzieniegdzie można kupić za 8, a nawet nieco ponad 7 złotych za kilogram.
- To bardzo dużo poniżej kosztów produkcji. Karp powinien bowiem kosztować w granicach 10-11 złotych - uważa Ryszard Maciejewski.