Żużlowe szkiełko: "Profesjonalny amator"
Tyle przygotowań, tyle oczekiwań i misternego budowania napięcia i wszystko na nic. Misterny plan runął w gruzach. Aura zakpiła sobie z profesjonalnej ligi i to już na samym początku. Jakiekolwiek dyskusje o tym czy lepiej było zacząć wcześniej, a może później nie mają sensu. Nie mają sensu dziś, nie będą miały za rok. Żużel taki jest i tego nie zmienimy. Dyscyplina zdana na łaskę i niełaskę pogody. W tym roku się nie udało, ale pozostaje mieć nadzieję, ze to złe miłego początki.
Trzydniowa inauguracja udała się tylko w piątek. Stal, która przed rokiem zaliczyła bardzo długi falstart w tym zaczęła od najlepszego wyniku w sezonie. Wyższej półki niż Unia w lidze nie ma. Mistrz - do tego na własnym torze – pokonany. Taki początek gorzowian, że palce lizać. W kolejnych meczach będzie tylko łatwiej i nie ma znaczenia, że „Byki” jechały osłabione. To żużel i kadrowe braki są wkalkulowane w tę zabawę. Emila szkoda, ale dla Stali brawa. Dla mistrzów też, bo widowisko na inaugurację było przednie.
Tego samego powiedzieć nie można o inauguracji akcie drugim. To była czarna rozpacz w wykonaniu Unii z Tarnowa.
W Grudziądzu polegli z kretesem. „Jaskółki” nie poderwały się do lotu. Póki co uwiły sobie gniazdko na dnie tabeli i zawiesiły czerwoną latarnię. Na wnioski za wcześnie, ale nie wykluczone, że to może potrwać długo i niekoniecznie zmienić się do końca sezonu. Tarnów wygląda bardzo słabo. Pozostali niedzielę spędzili w domu żyjąc nadzieją, że za tydzień się uda. Musi! Liga większa zaczęła późno – na horyzoncie już majowy weekend - i za chwilę o wolne terminy na odrabianie zaległości będzie trudno.
Czas goni, a ten jest potrzebny wszystkim
Najbardziej profesjonalistom z zagranicy. Nazwiska dostają sumy na przygotowanie do sezonu i wolną rękę w przygotowaniach. Kluby liczą na profesjonalizm Duńczyków, Szwedów czy Słoweńców. Przynajmniej w pierwszej połowie kwietnia powinny zacząć wątpić. Patrząc nie tylko na Speedway Ekstraligę, a na ligę mniejszą, także przyjezdni wyglądają na zupełnie „niewjechanych”. Kłopoty ze sprzętem, braki kondycyjne i ogólnie słabizna. Przeciwnie Polacy. Mniejsza liczba pracodawców, konkurencja na rynku – ciągle kilkunastu żużlowców pozostaje bez regularnej jazdy – wymusiła poważne podejście do przygotowań. Efekty zimowych zgrupowań – najczęściej klubowych, pod okiem wszelkiej maści profesjonalistów z dietetykami włącznie - widać jak na dłoni.
Trafili i skorzystali nie tylko seniorzy, ale juniorzy także.
Już u progu sezonu wszędzie jadą zaskakująco dobrze. Zagraniczni mają o czym myśleć i nad czym pracować. Czasu mało, a robota nad Wisłą może się skończyć nadspodziewanie szybko. Jeden, drugi nieudany występ i kolejne zaproszenie może pojawić się w styczniu przyszłego roku. Będzie to data rozpoczęcia przygotowań do sezonu pod okiem klubowych specjalistów. Taka historia profesjonalistów, którzy póki co wyglądają jak amatorzy.