Zmysłowa recepta na miłość. Recenzja „Sztuki kochania“
Rekordy wydawnicze biła wydana w roku 1976 przez Michalinę Wisłocką książka „Sztuka kochania“. Jej pierwsze wydanie ukazało się w stu tysiącach egzemplarzy. W wydrukowanym tomie, na polecenie władz politycznych(!) wysokość nakładu zaniżono (długo by tu mówić o durnej awanturze wywołanej przez partyjnych hipokrytów z powodu tej książki). Walka o opublikowanie książki trwała sześć lat. Do dziś, jej łączny nakład osiągnął liczbę siedmiu milionów egzemplarzy.
Słowo wstępne w „Sztuce kochania“ autorka zaczęła od wyraźnego podkreślenia, że „Książka nie zawiera recepty na miłość, nie jest także podręcznikiem technik seksualnych. >Kochanie< to piękne polskie słowo, które w moim odczuciu - stwierdzała dr Wisłocka - określa ciepły, serdeczny, pełen przyjaźni i harmonii seksualnej kontakt dwojga bliskich sobie osób“.
W swej liczącej 280 stron pracy autorka w przystępnej formie omawia uwarunkowania anatomiczne i fizjologiczne seksu, miłość młodzieńczą („Pierwsze kroki we dwoje”), objaśnia mechanizmy narastania cielesnych rozkoszy, zajmuje się metodami zapobiegania ciąży. Lecz przedstawia również niektóre techniki współżycia, zilustrowane dyskretnie na 20 rysunkach.
Film „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej“ tylko marginalnie dotyka tematyki, której poświęcona jest książka. Twórcy zajmują się wybranymi wątkami z szalenie powikłanej biografii seksuolożki. Ukazują przede wszystkim trójkąt miłosny, w jaki Wisłocka została wplątana przez swego męża, a następnie jej późniejszy okres życia , kiedy poznała mężczyznę, który rozbudził ją seksualnie.
Reżyserka filmu Maria Sadowska twierdzi, że jej bohaterka była postacią tragiczną. W jednym z wywiadów Sadowska mówi wprost, że Wisłocka „nigdy nie zaznała tego, o czym pisała, a więc prawdziwej, szczerej miłości“. Nigdy też nie została zaakceptowana przez środowiska naukowe jako kobieta.
Specjaliści przewidują, że film „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej“ będzie bił w kinach rekordy powodzenia. Premiera już jutro.