Pomagają przejść na drugą stronę. Pomagają rodzinie przejść przez trudne chwile. Teraz miasto pomoże im i rozbuduje ich dom.
Zabawy, śmiech, prezenty... Po prostu radość życia. Taki obrazek nie bardzo kojarzy się nam z hospicjum, a jednak to miejsce to nie tylko dom, w którym pomaga się ciężko chorym przejść na drugą stronę. Wspiera się rodzinę, która nagle zostaje bez najbliższej osoby.
Kontakt z osieroconymi dziećmi nagle się nie urywa. Przeciwnie, jest grupa wsparcia, którą prowadzi Małgorzata Klikowicz. W hospicjum organizowane są mikołajki, Dzień Dziecka, pikniki. Dzieci otrzymują szkolne wyprawki, odzież. To, co akurat w danej chwili jest potrzebne, by w hospicjum, czy, jak nazywają placówkę chorzy, domu, wszyscy czuli się jak w rodzinie, stara się wiele osób. Dyrektor Anna Kwiatek wymienia m.in. dr Annę Łukasiewicz, która pomaga w prowadzeniu wspomnianej grupy wsparcia. Wiele ciepłych słów słyszymy o lekarzach, pielęgniarkach. Dr Róża Poźniak - Balicka od lat jest na każde zawołanie, podobnie jak Beata Iwanowska-Chomiak, Grzegorz Loroch, Andrzej Rozmiarek, Jacek Mikulski, Leszek Mądry, Jędrzej Bandurski, Jacek Bywalec, Ewa Dunas, Alicja Świderska, Jacek Smykał, Elżbieta Król... Wiele pomagają też m.in. Beata Gwóźdź z Nowogrodu Bobrzańskiego czy Urszula Miara ze Świebodzina. Można by jeszcze długo wymieniać. Bo to właśnie ludzie tworzą ten niepowtarzalny klimat.
- Mam wrażenie, że to nie ludzie, to anioły. A pani dyrektor to naprawdę w aureoli powinna chodzić - mówi pani Jolanta, która w hospicjum pożegnała swoją mamę. - Ma w sobie tyle ciepła, cierpliwości, przyjaźni dla ludzi. Właściwa osoba na właściwym miejscu.
Obiekt hospicjum powstał w 1964 roku. W latach 90. ubiegłego wieku dobudowano jeden pawilon. Później starą część wyłączono, bo nie spełniała warunków unijnych.
Anna Kwiatek w hospicjum jest od lat 90. Wcześniej pracowała jako siostra oddziałowa w szpitalu.
- Lubię wyzwania, dlatego zdecydowałam się wziąć udział w konkursie - przyznaje pani dyrektor. - Lubię ludzi. Szanuję ich. Każdy ma swoją rolę do spełnienia i jest tak samo ważny.
Od lat 90. była wolontariuszem w hospicjum domowym.
- Stworzyła je doktor Gierko - podkreśla A. Kwiatek. - Wiele zawdzięczamy tu też księdzu Nowaczykowi.
Przez lata udzielali pomocy w domach. Zawsze pacjent był na pierwszym miejscu. Choć Anna Kwiatek pełniła różne funkcje kierownicze, nigdy sprawy papierkowy nie były i nie są na pierwszym miejscu. Bo, jak mówi: - dokumenty mogą poczekać, chory - nie. Nie może czuć się samotny. Tu jest jego dom.
Zawsze więc może liczyć na tort, życzenia, gdy ma urodziny czy imieniny. Niejeden pacjent mówi, że takiej niespodzianki urodzinowej nie miał nigdy w życiu.
Czasem trzeba pacjenta potrzymać za rękę, pogłaskać. Odmówić z nim koronkę. Pośpiewać, poczytać. A przede wszystkim sprawić, by nie czuł bólu. By poczuł się bezpieczny. Jak w domu. A w tym miejscu nie czuć charakterystycznego dla placówek służby zdrowia zapachu. Choć stan pacjentów jest ciężki.
Ciężkie to chwile, gdy trzyletnie dziecko żegna się z mamą... A. Kwiatek uważa, że nie można dzieci oszukiwać...
Rocznie odchodzi tu około 320 osób. Hospicjum pomaga też tym, którzy leżą w domach. Nie wszystkich stać na drogie leki. Dlatego dostają je za darmo. Kilkadziesiąt osób korzysta z tej formy wsparcia.
Hospicjum im. Lady Ryder of Warsaw w Zielonej Górze to placówka, która jest niezmiernie potrzebna. Nic więc dziwnego, że nie tylko pracownicy ucieszyli się z faktu, że są pieniądze na rozbudowę obiektu.
- Przystępujemy do tego, co przez wiele lat było zapowiadane, a na co szukaliśmy sposobu sfinansowania - mówi prezydent Janusz Kubicki. - Udało nam się znaleźć fundusze z Unii Europejskiej.
Roboty już się rozpoczęły. Niebawem stara część hospicjum doczeka się rozbiórki. W tym miejscu powstanie całkiem nowy obiekt, dostosowany do wszystkich wymogów unijnych i przepisów sanepidu.
- Stary budynek się już wysłużył - tłumaczy dyrektor hospicjum, Anna Kwiatek. - Był przeze mnie remontowany od podłogi do sufitu, bo po prostu się rozwalał. Ale niestety od kilku lat nie nadaje się do użytkowania.
Jakie zmiany czekają zielonogórskie hospicjum? Przede wszystkim zaplanowanych jest stworzenie miejsc dla piętnastu chorych. Każdy z nich miałby mieć zapewniony pojedynczy pokój, co jest ewenementem w naszym regionie. W planach jest również otworzenie sal rehabilitacyjnych oraz ich doposażenie. W nowej części budynku ma się też pojawić poradnia obrzęku limfatycznego. Byłoby to pierwsze takie miejsce w województwie.
- Chcemy ruszyć z rehabilitacją nie tylko naszych pacjentów, ale też dla osób z zewnątrz - podkreśla dyrektor zielonogórskiej placówki. Dzięki modernizacji ma też powstać poradnia psychologiczna.
- Obecnie hospicyjny psycholog nie ma gdzie rozmawiać z rodzinami. Potrzebne jest pomieszczenie, gdzie będzie prowadzona grupa wsparcia - tłumaczy Anna Kwiatek.
Marzeniem pani dyrektor jest też otworzenie świetlicy dziennego pobytu. Do niej mogliby być przywożeni chorzy na kilka godzin w ciągu dnia, kiedy jego bliscy są np. w pracy i boją się zostawić chorującego członka rodziny samego w domu. Takim pacjentom byłaby zapewniona opieka pielęgniarska i lekarska.
Chcemy ruszyć z rehabilitacją nie tylko naszych pacjentów, ale też dla osób z zewnątrz
- Dzięki zaradności pani dyrektor i temu, że kontraktuje ona nowe usługi, będziemy mogli dostać dużo wyższą stawkę dobową za pojedynczego pacjenta - tłumaczy Robert Górski, przewodniczący rady społecznej hospicjum. - Stąd też placówka będzie samowystarczalna. I jakość świadczonych usług też na pewno wzrośnie.
Modernizacja obiektu będzie trwać podczas normalnego funkcjonowania hospicjum. - To będzie tak zwana rozbudowa na żywym organizmie - tłumaczy prezydent Janusz Kubicki. A Janusz Popiel, z firmy odpowiedzialnej za remont placówki dodaje: - Musimy wybudować obiekt, który będzie pasował do części (powstałej w 2007 roku - dop. red.) tak, by tworzyły jedną, wspólną całość. Dołożymy wszelkich starań, żeby nie zakłócić pracy hospicjum.
Prace mają się zakończyć we wrześniu 2017 roku, a koszt przedsięwzięcia wyniesie prawie 2 mln złotych.
Remont placówki jest niezbędny, bo na łóżko w zielonogórskiej placówce czekają kolejni chorzy. A tych jest, niestety, coraz więcej. Jak informują pracownicy placówki w ciągu roku w zielonogórskim hospicjum zmarło 330 pacjentów. Przybywają tu coraz młodsi chorzy.
-Ten remont jest bardzo ważny, bo potrzebujemy pomieszczeń nie tylko komfortowych dla chorych, choć takie zyskamy dzięki przebudowie - tłumaczy „GL” Małgorzata Klikowicz, psycholog hospicyjny. - Potrzeba nam też miejsca, w którym będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Bo nasza placówka dotyka najbardziej bolesnych spraw w życiu. Dlatego komfort rozmowy jest bardzo istotny.