W środę, 17 lutego w Niepublicznym Przedszkolu Ślimaczek przy ul. Elektronowej, na zapowiadanej konferencji prasowej, doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy dyrektorkami przedszkoli, a prezydentem Januszem Kubickim. Ta dyskusja to ciąg dalszy sporu, jaki zawiązał się między prezydentem a dyrektorkami części niepublicznych przedszkoli.
Na spotkaniu obecne były też mecenas Beata Patoleta, która pełni funkcję pełnomocnika przedszkola oraz Marta Zbrzeska, prezes Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych. Głównym tematem poruszonym podczas pełnych emocji rozmów była zapowiedź wstrzymania dotacji wypłacanej przedszkolom przez miasto oraz nieprawidłowy tryb kontroli przeprowadzanej tu 11 i 12 lutego.
- Nasze stowarzyszenie stwierdziło, że w Zielonej Górze są straszne nieprawidłowości związane z zaniżaniem dotacji przyznawanych przedszkolom niepublicznym. Stąd właśnie toczący się w sądzie proces o zaniżane dotacje - mówiła Marta Zbrzeska i dodała, że sprawa sądowa zmierza w kierunku zasądzenia gigantycznych kwot na rzecz przedszkoli, które byłyby wyrównaniem zaniżanych dotacji w latach ubiegłych. Mowa o ok. 10 mln zł z odsetkami.
Ich zdaniem przeprowadzane 11 i 12 lutego kontrole są odwetem prezydenta za rozpoczęty proces.
Do tego, jak mówią, pomimo wzorowo przygotowanej dokumentacji przedstawionej przez przedszkola, urzędnicy miejscy grożą wstrzymaniem bieżącej dotacji, uzasadniając takie działanie rzekomym utrudnianiem kontroli.
- Jest mi przykro, że państwo nie chcecie poddać się kontroli, która wynika z faktu, że otrzymujecie od miasta dotacje - mówił Janusz Kubicki i dodał, że jego obowiązkiem jest dbanie o to, w jaki sposób wydawane są te publiczne pieniądze.
- Z przykrością stwierdzam, że wszystko to, co pan prezydent powiedział, nie jest zgodne z prawdą - odpowiedziała Marta Zbrzeska. - Kontrolerki zostały wpuszczone, okazano im wszystkie dokumenty, podpisano protokół, który stwierdził prawidłowość wydawania pieniędzy z dotacji.
- Janusz Kubicki: - To dziwne, bo dostałem informację, że robicie problemy w tym, żeby zobaczyły niektóre umowy.
- - Nie robimy żadnego problemu- odpowiedziały.
- J. K.: - Rozumiem więc, że nie macie nic przeciwko temu, żeby pokazać całość dokumentacji związanej z wydatkami przedszkola?
- - Tylko tej, związanej z pieniędzmi wydawanymi z dotacji.
- J. K.: - Żeby przeprowadzić całość kontroli, to muszę zobaczyć wszystko.
- - Po co pokazywać rzeczy, które nie są związane z dotacją?
- J. K.: - Jeżeli macie coś do ukrycia, przyjmujemy to do wiadomości. Jest to przykre, że chcecie brać miliony złotych od miasta, a boicie się pokazać, co robicie z tymi pieniędzmi.
- - Nie ma pan prawa patrzeć, na co wydawane jest czesne płacone przez rodziców dzieci.
Do dyskusji włączyły się też kontrolerki, które przeprowadzały kontrolę w przedszkolu.
- Wrzuciłyście sobie panie w koszt dzierżawę lokalu na kwotę 15 tys. zł. W momencie, kiedy poprosiłyśmy o dokument źródłowy dotyczący umowy, żeby potwierdzić, czy ta kwota rzeczywiście opiewa na 15 tys. zł, pani mecenas stwierdziła, że stanowi to tajemnicę przedsiębiorcy - krzyczała jedna z kontrolerek. Na co w odpowiedzi od Beaty Patolety usłyszała, że nie ma żadnej podstawy do tego, aby pokazywać kontrolującym treści umów cywilno-prawnych. - Okazaliśmy dokumentację finansową, zgodnie z ustawą o systemie oświaty i finansach publicznych. Nie rozumiem, dlaczego prezydent interesuje się tym, co panie robią z innymi pieniędzmi pozadotacyjnymi - spytała mecenas.
- Ten, kto nie ma nic do ukrycia, pokazuje wszystkie dokumenty - powiedział prezydent. - Prosiłbym panie o to, abyście wyraziły zgodę, żeby kontrolerzy, którzy są do tego uprawnieni, mogli przyjść do przedszkola i skontrolować to, co należy. Nawet przy mediach.
Przepychanka słowna trwała długo i robiła się coraz mniej przyjemna. Na zakończenie pełnomocnik spytała jeszcze, czy możliwe jest ustalenie terminu kolejnej kontroli.
- - W związku z tym, że pojawiła się groźba odebrania nam dotacji, bo jest to groźba, jesteśmy zmuszone pojechać do wojewody i złożyć wniosek o nadzór - poinformowała Marta Zbrzeska.
- Janusz Kubicki: - Możecie panie jechać do wojewody. Dziękuję, do widzenia.