Zielona Góra: Najwięcej przyjeżdża do nas Niemców
O tym, kto odwiedza nasze miasto i co turyści chcą oglądać, rozmawiamy z Hubertem Małyszczykiem, przewodnikiem i szefem biura informacji turystycznej z Zielonej Góry.
Wczoraj obchodziliśmy międzynarodowy dzień przewodnika turystycznego. Ile osób wykonuje ten zawód u nas?
Trudno dokładnie określić, gdyż wiele osób nie jest czynnych. Żeby zostać przewodnikiem, od 2014 r. nie trzeba mieć licencji. Myślę, że aktywnych przewodników jest w naszym mieście około 20.
Czy może to być sposób na życie? Można utrzymywać się z samego oprowadzania turystów po Zielonej Górze?
Dla wielu osób jest to dodatkowa praca. Zajmują się tym w weekendy. Niektórzy są już na emeryturze. Trudno byłoby zarobić na życie samym oprowadzeniem wycieczek po mieście. U nas sezon turystyczny trwa praktycznie od kwietnia do października. Trzeba połączyć to zajęcie np. z pilotowaniem wycieczek.
Ilu turystów odwiedza nasze miasto w ciągu roku?
Nie ma takich danych. Wprawdzie Urząd Statystyczny publikuje informacje na podstawie ilości wykupionych noclegów w hotelach. Są to jednak niepełne informacje. Wiele osób przyjeżdża do nas na jeden dzień i nie śpi w mieście.
Co pokazuje turystom przyjeżdżającym do Zielonej Góry?
Bardzo często są to odwiedziny na 3, 4 dni połączone ze zwiedzaniem okolic. Po wizycie w Palmiarni, spacerze po deptaku, oglądnięciu muzeum, kościołów bardzo popularne są rejsy po Odrze ze zwiedzaniem winnic. Nasi turyści to głównie sąsiedzi z Niemiec oraz polskie wycieczki. Takich atrakcji jak ma Kraków czy Wrocław nigdy mieć nie będziemy. Ale nie powinniśmy mieć kompleksów z tego powodów. Wielu ludzi szuka miejsc spokojnych, z dala od ruchliwych szlaków.
Zielona Góra często pełni rolę centrum wypadowego na całe południe woj. lubuskiego.
Nocując u nas, odwiedzają np. Park Mużakowski czy Łagów. Są miłośnicy sportu, którzy przyjeżdżają do nas z Niemiec czy Wielkiej Brytanii na zawody żużlowe lub koszykówkę. A kościół w Klepsku odwiedziło już 100 rodzin z Australii. To potomkowie dawnych mieszkańców tych ziem, którzy wyjechali na ten kontynent 170 lat temu. Warto powiedzieć, że dużo osób z zagranicy szuka u nas swoich korzeni. Odwiedzają nasze archiwum miejskie lub małe parafie. Często proszą nas przy tym o pomoc.