Zbrodnia w poddębickiej Głowaczowej wstrząsnęła całą Polską. „Coś“ kazało bratu zabić siostrę
Głowaczowa, wieś w gminie Czarna pod Dębicą. To tutaj późnym wieczorem w Dzień Zaduszny wydarzył się dramat. Mieszkańcy do dziś zadają sobie pytanie: jak 15-letni brat mógł targnąć się na życie swojej 18-letniej siostry?
Rodzice wyszli na nabożeństwo do kościoła. 15-letni Aleksander i 18-letnia Natalia zostali w domu.
- Zaczął ją bić drewnianym kijem, a chwilę później zadawał ciosy nożem. Następnie przeciągnął ofiarę przez cały dom, umieszczając ją w piwnicy - informował zaraz po zdarzeniu Jacek Żak, szef dębickiej prokuratury.
Później Aleksander zadzwonił na numer alarmowy i zgłosił zabójstwo. Miał też opowiadać o szczegółach zbrodni. Przybyli na miejsce ratownicy natychmiast podjęli reanimację, niestety życia młodej kobiety nie udało się uratować.
Wieś w szoku
- To chyba ostatnia rodzina, o której można by pomyśleć, że cokolwiek złego może się u nich wydarzyć, jakakolwiek przemoc. Oni wszyscy tak bardzo się kochali. Można by ich raczej stawiać za wzór - mówi sąsiadka, która w obliczu tragedii, jak większość mieszkańców, niechętnie chce rozmawiać z mediami.
- Ale muszę to powiedzieć, ponieważ nie możemy słuchać i czytać tych bzdur, które się ukazują. Ludzie bezpodstawnie wypisują nieprawdziwe plotki i szkalujące komentarze. To jest oburzające, jak łatwo oceniamy, wrzucamy do jednego worka, kiedy w ogóle nie znamy osób, o których mówimy - mówi wzburzona.
W podobnym tonie wypowiada się dyrektorka szkoły podstawowej, do której jeszcze nie tak dawno uczęszczało rodzeństwo.
- Nie potrafimy tego zrozumieć. To bardzo dobre dzieci, aktywne, zaangażowane, zawsze chętne do pomocy. Przez myśl by mi nie przeszło, że może tam dojść do takiego dramatu - mówi Ewa Baryłecka-Buszta, dyrektor miejscowej szkoły.
Podkreśla, że dzieci dobrze się uczyły, były lubiane przez rówieśników, a rodzice angażowali się w życie szkoły.
Zabójcze głosy i lista śmierci
Zaraz po targedii 15-latek miał opowiadać policjantom, że słyszał głosy, które kazały mu zabić siostrę. Tę informację potwierdza prokurator Jacek Żak.
Do zabójstwa miał przymierzać się kilka razy, ale wcześniej się wycofywał. W którymś momencie siła, która pchnęła go do okrutnego czynu, to „coś“ okazało się silniejsze.
Po dramacie, jaki rozegrał się w Głowaczowej, kiedy nie było jeszcze wiadomo, kto może być sprawcą, uczniowie metodą dedukcji mieli wskazać na Olka podczas zajęć zdalnych. Ktoś skojarzył, że Olek planował skrzywdzić więcej osób. Nikt jednak nie przypuszczał, że wprowadzi swój plan w życie.
Te informacje również znalazły potwierdzenie w zabezpieczonych przez policję dowodach. W notatniku, który prowadził 15-latek, pojawiła się taka lista.
- Z zapisów w notatniku wynika, że stan psychiczny 15-latka pogarszał się od jakiegoś czasu. Na liście osób, które chciał skrzywdzić było kilkanaście osób - potwierdza prokurator Żak.
Jak ustalili reporterzy RMF FM, listę otwierała jego siostra, a po niej byli rodzice i dalsza rodzina.
Decyzją sądu 15-latek z Głowaczowej, który zabił siostrę, trafi do schroniska dla nieletnich
Z nieoficjalnych informacji wynika, że 15-latek ostatnio przeżywał fascynację horrorami, czym się miał dzielić z rówieśnikami. Podobno był zafascynowany bohaterem ostatniego filmu Todda Phillipsa „Joker“.
- Arthur to niebezpieczny psychopata, a zarazem bohater tragiczny: outsider, obiekt szyderstwa, ofiara przemocy. Szaleniec będący wytworem szalonego społeczeństwa. Desperat poszukujący bezskutecznie miłości i akceptacji - możemy przeczytać o głównej postaci w jednej z wielu recenzji filmu.
Czy młody człowiek na tyle zafascynował się fikcyjną postacią, że zatracił granicę między życiem realnym a wirtualnym? To rozstrzygną opinie biegłych psychiatrów i psychologów.
Oluś
- Ludzie opowiadają, że Olek miał guza mózgu, a niektóre media to powtarzają. To są wierutne bzdury. Owszem, ta rodzina wiele wycierpiała, dlatego tym bardziej przytłacza nas ta tragedia. Oluś w wieku dwóch lat ciężko zachorował, rodzice walczyli o jego zdrowie i życie. Później poważne problemy ze zdrowiem miał jego ojciec, też młody człowiek. A teraz takie nieszczęście - opowiada mieszkaniec Głowaczowej, który chce pozostać anonimowy.
Potwierdza, że Olek chorował na nowotwór, ale nie mózgu. O tym, że nieletni sprawca miał problemy zdrowotne, mówił także szef dębickiej prokuratury.
- Leczył się na inne dolegliwości, onkologicznie, nie leczył się psychiatrycznie - precyzował prokurator Żak, by uciąć niepotrzebne spekulacje.
Jak informuje prokuratura, w organizmie sprawcy zabójstwa nie stwierdzono obecności substancji psychoaktywnych.
O problemach, z jakimi zmagał się mały Oluś i o akcji pomocy pisaliśmy w „Nowinach“. Chłopiec pozostawał pod opieką jednej z fundacji.
"Kłopoty zdrowotne Olka zaczęły się, gdy miał 2 latka i 2 miesiące. Wykryto u niego guza nowotworowego" - informowała strona fundacji.
Chłopiec przeszdł wiele cykli chemi i naświetleń. A po operacji musiał być pod stałą opieką specjalistów. Podróże, lekarstwa, a nawet opatrunki rujnowały budżet rodziny.
Przy kolejnej wizycie u urologa stwierdzono, że ma w moczu nadwyżki białka i cukru. Tak trafił na oddział nefrologiczny. Zaczęła się walka o jego nerki, które zostały uszkodzone przez chemio- i radioterapię.
W wyniku leczenia onkologicznego Olek przestał rosnąć. Chemioterapia zniszczyła chłopcu również zęby.
Od września 2017 roku Olek codziennie dostaje podskórnie zastrzyk z hormonem wzrostu. W ciągu roku urósł 11,8 cm. „Najbliżsi mają nadzieję, że leczenie hormonem wzrostu nie przyniesie negatywnych skutków“ - napisano w profilu Olka na stronie fundacji.
Do poniedziałkowego popołudnia 15-latek, który wiele wycierpiał w swoim życiu, dla wszystkich był grzecznym, pracowitym i poukładanym chłopcem, lubianym przez rówieśników i dobrze postrzeganym przez dorosłych. Pogodnym, łagodnym i zabawnym, ze świetnymi wynikami w szkole.
Natalia
„Ogromny ból, którego nie potrafimy wyrazić w słowach, zaszył się głęboko w naszych sercach. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, że tak młode życie, tak prędko zgasło z dnia na dzień. Że zostało po prostu odebrane. Zadajemy pytanie: dlaczego to właśnie ta osoba, właśnie teraz, mająca przed sobą całą ziemską wędrówkę?
Chcemy zatrzymać wszystkie najpiękniejsze wspomnienia i nigdy ich nie stracić. Chcemy nie zapomnieć. I nie zapomnimy.
Nie zapomnimy Twojego uśmiechu i dobrego słowa, którymi zawsze obdarowywałaś każdego z nas. Ciepła i szczęścia, którymi się dzieliłaś wokół. Wyrozumiałości i życzliwości, których tak brakuje teraz wśród ludzi. Jesteś światłem. Promykiem, który nigdy nie przestanie się tlić w naszych sercach“
- to słowa pożegnania, które w imieniu uczniów I Liceum Ogólnokształcącego w Dębicy zamieściła na stronie przewodnicząca samorządu uczniowskiego.
I tak o Natalii mówią wszyscy - sąsiedzi, koleżanki i wychowawcy. Pogodna, troskliwa, piękna. Mimo młodego wieku, w przeciwieństwie do wielu swoich rówieśników, miała już zdefiniowane plany na przyszłość.
- Zawsze z daleka mówiła „dzień dobry“, uśmiech miała na twarzy, piękny młody człowiek - ociera łzy sąsiadka, która z emocji po tragedii nie może spać po nocach. Nie ona jedna.
Młodzież, która znała rodzeństwo została objęta pomocą psychologiczną.
- Nie możemy się otrząsnąć, trudno nam to po ludzku zrozumieć - mówi o emocjach wśród uczniów i nauczycieli Ewa Baryłecka-Buszta, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Głowaczowej, która znała całą rodzinę.
Natalia od najmłodszych lat była wsparciem brata i jego powierniczką. W ich domu było wiele zdjęć, na których było widać te dobre relacje. Co zatem wpłynęło na tak drastyczną decyzję Olka? Być może nigdy się nie dowiemy.
***
15-latek przyznał sie do zabójstwa. Usłyszał zarzut zabójstwa. Decyzją sądu trafił do schroniska dla nieletnich.