Prof. Zbigniew Paszkowski, były architekt miasta, obecnie wykładowca akademicki i wiceprzewodniczący Nowoczesnej. Jako architekt znany szczecinianom jest m.in. z projektów rozbudowy Książnicy, CH Kaskada i hotelu Dana. Rozmowę ze Zbigniewem Paszkowskim przeprowadziła Ynona Husaim-Sobecka.
Ma pan ugruntowaną pozycję zawodową, prestiż i uznanie. Po co panu polityka?
To zależy jakie cele sobie ludzie wyznaczają w polityce. Jak ktoś idzie do polityki robić karierę, to nie jest dobrze. Polityka to przede wszystkim działalność społeczna. Ponad rok temu, kiedy powstawała Nowoczesna uznałem, że coś trzeba zrobić, bo tak dalej być nie może. Nikt wtedy nie wiedział, że stowarzyszenie przerodzi się w partię i uzyska całkiem dobry wynik w wyborach. Nie traktuję tej działalności jako czegoś, co ma przynieść sukces czy pieniądze, traktuję to jako powinność obywatelską. Trzeba pilnować, by nasz kraj rozwijał się.
Nowoczesna przygotowuje się do wyborów samorządowych?
Podstawą naszej działalności jest profesjonalizm. Wszyscy nasi członkowie mają bagaż sukcesów, osiągnięć i doświadczeń. Tworzymy sieć eksper-cką, która doradza politykom. Dzięki temu możliwe jest działanie naszej partii praktycznie bez finansów. W regionie mamy coraz więcej osób, które chcą z nami współpracować. Przygotowujemy się do również do działalności samorządowej.
W lipcu ogłosiliście, że grono ekspertów pod przewodnictwem dr hab. Joanny Hołub przygotowuje program gospodarczy dla regionu. On już jest gotowy?
Cały czas nad nim pracujemy. Gospodarka dla nas jest priorytetem, bo to motor rozwoju. Bez rozwoju gospodarczego, tworzenia nowych możliwości finansowych, miejsc pracy, nie będzie sukcesu Polski. W naszym regionie potencjał tych możliwości jest duży i w znacznej mierze niewykorzystany.
Nowoczesna ogłosiła też konsultacje społeczne, pytając mieszkańców Szczecina o problemy i pomysły na rozwój miasta. Jak duży był odzew?
Od samego początku Nowoczesnej mamy zasadę zbierania karteczek z postulatami. Z tych spisanych uwag tworzy się obraz, jak ludzie widzą naszą rzeczywistość i co należałoby zmienić. Tworzony jest program gospodarczy i społeczny. Chcemy wiedzieć jakie są trendy, możliwości, gdzie występują potencjały i najsłabsze punkty.
Nowoczesna złożyła projekt uchwały o finansowaniu zabiegów in vitro z budżetu miasta. Czy wierzycie w jego wprowadzenie?
Projekt złożyliśmy, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi ani od prezydenta, ani od przewodniczącego rady miasta. Nie mamy swoich radnych i na razie jesteśmy obserwatorem wydarzeń, które się dzieją. Staramy się reagować tam, gdzie coś się złego dzieje. Teraz analizujemy pracę spółek miejskich. Wychodzą ciekawe rzeczy.
Jakie?
Na przykład okazało się, że Szczecin ma bardzo wysokie ceny wody i ścieków w stosunku do innych miast. Gdyby rzetelnie i realnie podejść do przepisów, można by obniżyć cenę. Spółka komunalna zajmująca się dostawą wody nie powinna przynosić zysków. Powinna mieć 0 zł marży i 0 zł zysku. Tymczasem ZWIK przyniósł w ubiegłym roku 40 mln zł zysku i 6 mln zł podatku, za co zapłacili mieszkańcy. Obserwujemy różne działania miasta, widzimy słabe punkty i chcemy je przedstawiać mieszkańcom. Obecne działania prezydenta i miasta nie na wszystkich polach są prawidłowe.
Za chwilę mamy pół kolejnej kadencji prezydenta Piotra Krzystka. Jak pan ocenia jego działania, jako były pracownik urzędu miejskiego?
Jeszcze nie podsumowaliśmy tego półmetku prezydenta. Znam prezydenta Piotra Krzy-stka. Jesteśmy w dobrych stosunkach koleżeńskich. Czy prezydent się zmienił? Myślę, że tak. Sporo się nauczył i zdobył doświadczenie. Byliśmy ostatnio razem na spotkaniu klastra budowlanego, gdzie opowiadał o swojej roli w kreowaniu różnych inwestycji i ingerowaniu w niektóre projekty. Ostatni okres dla Szczecina był szczęśliwy. Inwestycje przygotowywane jeszcze w czasach Mariana Jurczyka mogły za kadencji Piotra Krzystka wystartować i zostać sfinalizowane, wystarczy popatrzeć na budowę filharmonii, bulwarów. Na pewno sukcesy są, ale nie wszystkie są zasługą obecnego prezydenta. Odnotowuje się też wiele „wpadek” inwestycyjnych Szczecina w zakresie terminów i kosztów, jak np. szybki tramwaj, spalarnia śmieci, czy uchwalenie niemożliwego do zrealizowania planu zagospodarowania Kępy Parnickiej.
Politycy twierdzą, że prezydent jest znużony, brakuje mu pomysłów i świeżości. Czy to prawda?
Będąc profesorem ZUT zaobserwowałem pewną prawidłowość. Trzy lata temu na rozpoczęcie roku akademickiego przyszedł prezydent Piotr Krzystek. W kolejnym roku wysłał swojego zastępcę. W tym roku przyszedł architekt miasta, wicedyrektor w urzędzie. Nie wiem czy to nawał obowiązków, czy zmęczenie powoduje, że prezydent miasta nie znajduje czasu ani chęci do współpracy z naszą uczelnią.
Wygrał pan konkurs architektoniczny na projekt deptaka na ulicy Jagiellońskiej. Jaką miał pan wizję tego miejsca?
To była ciekawa historia. Jako firma Urbicon rozpoczęliśmy działania przy przebudowie pasażu Bogusława. Udało się zrealizować tylko pierwszy etap tej inwestycji. W 2007 r. Stowarzyszenie Architektów Polskich i prezydent miasta ogłosili konkurs na dalszy ciąg strefy pieszej Bogusława. Plac Zamen-hofa miał być centrum gwiaździstego układu pasaży, które obejmowałyby Jagiellońską, Rayskiego i Monte Cassino. Utworzenie tak dużej strefy pieszej wiązało się z powstaniem podziemnego parkingu, który miał być zbudowany w kwartale przy byłej szkole Maciusia I. W pracy konkursowej zaproponowaliśmy etapową realizację, czyli najpierw szersze chodniki z możliwością jednokierunkowego przejazdu, a potem całkowite zamknięcie ulicy. Konkurs wygraliśmy. Nie doszło jednak do podpisania umowy. Prezydent Krzystek stwierdził bowiem, że będzie to blokowało ruch samochodów w centrum i dopóki nie zostanie wybudowana obwodnica miejska, pasażu nie będzie.
Jak ocenia pan planowane zmiany charakteru ul. Jagiellońskiej?
To co jest obecnie, wygląda słabo. Co będzie, to jeszcze nie wiadomo. Wszystko jest połowiczne, nie przypomina to prawdziwej strefy pieszej, jaką jest np. deptak Stroget w Kopenhadze. Tego w Szczecinie brakuje i mam nadzieję, że może kiedyś uda się to zrobić.
Radni mówią, że nie ma po co przyjść na ul. Jagiellońską.
Jak się pojawi pasaż, to będzie po co przyjść. Bogusława „nie zagrało”, bo cała pierzeja kwartału 22 jest pusta. To są zrujnowane kamienice, których od 20 lat nikt nie jest w stanie przywrócić do życia. Poza tym nie zrealizowano parkingu podziemnego. Szczecin ma tendencje do zatrzymywania projektów w „pół kroku”. Wiele pomysłów i realizacji urywa się. Weźmy chociażby ul. Kolumba. Był konkurs na rewitalizację i nie ma ciągu dalszego. Łasztownia - kolejny konkurs.
Czy „serce miasta” jest na Łasztowni?
Mówimy o odbudowie tej części miasta od lat 90-tych. W roku 2000, jako Politechnika Szczecińska i miasto Szczecin w ramach programu Phare opracowywaliśmy wspólnie ze Szwedami, Niemcami, Finami projekty studialne terenów nadwodnych dla Szczecina i innych miast. Od tego czasu w miastach partnerskich powstały całe nowe dzielnice nadwodne. Przykładowo w Hamburgu dzielnicę „Hafen City”, z filharmonią, pięknymi budowlami, bulwarami i parkami. A w Szczecinie udało się zrealizować jedynie fragment bulwaru, port jachtowy i „Starą Rzeźnię”. Nadal duża część Łasztowni leży w obszarze portu, co utrudnia inwestowanie.
Miasto zastanawia nad przebudową al. Wojska Polskiego. Część osób domaga się powrotu tramwaju. Czy byłby to dobry ruch?
Jestem przeciwny budowie linii tramwajowej w tej części Wojska Polskiego. W niektórych miastach w takich strefach pieszych jeździ tramwaj, ale ma raczej historyczny charakter i traktowany jest jako atrakcja turystyczna. Tak jest chociażby w Lizbonie, Istambule. U nas miałby to być szybki tramwaj, który jest niebezpieczny dla ruchu pieszego. Będzie mocno ingerował w charakter ulicy i pra-ktycznie rozcinał ją na dwie części, bo w środku powstałby wydzielony pas. Można zastosować model jaki mamy na ul. Krzywoustego, gdzie samochody jeżdżą po torowisku. Jednak tramwaj pędzący przez środek ulicy nie skłania do spacerów.
Trafiony jest pomysł przebudowy alei Wojska Polskiego?
Przebudowa al. Wojska Polskiego to działanie szczątkowe. Szczecin podejmuje pewne działania i je porzuca. Znowu chcemy zrobić coś nowego, nie kończąc starego i bez związku jednego z drugim. Mentalnie odrzucam myśl, że teraz będziemy przebudowywać Wojska Polskiego i zmniejszymy tym jej pojemność komunikacyjną. Już z uwagi na drogi rowerowe zmniejszamy ją, nie dając wiele w zamian. Jeszcze parę lat temu chwaliłem się, że w Szczecinie korków nie ma. Dzisiaj miasto jest zakorkowane niską przepustowością i częstymi światłami. Poza tym są określone zasady tworzenia stref pieszych. Musimy mieć gdzie pójść z jednego ważnego punktu do drugiego, zatoczyć koło, musimy mieć parkingi, na których można zostawić auto, a potem spokojnie do niego wsiąść i dojechać do domu. Szczecin ma swoją specyfikę. Tramwaje nie dojeżdżają do większości osiedli położonych na obrzeżach miasta. Nie ma bezpośrednich dobrych, miejskich połączeń z sąsiednimi miejscowościami. Ludzie nie wsiądą do tramwaju i autobusu, jak mają odstawić dzieci do szkoły, przedszkola, dojechać do pracy, a po drodze zrobić zakupy i załatwić mnóstwo rzeczy. A istnieją miasta, które mają zwartą zabudowę i takie rzeczy są możliwe.
Czy jest pan za powiększeniem Strefy Płatnego Parkowania?
Uważam, że przede wszystkim powinny być budowane nowe parkingi. Skoro ludzie chcą poruszać się samochodami, to powinny być miejsca do parkowania, ale nie wydzielane ze skromnej przestrzeni pieszej. W innych miastach nie widać tylu aut zaparkowanych na ulicach, bo jest to inaczej zorganizowane. Są całe systemy parkingowe pod budynkami i większymi skrzyżowaniami. Tak jest w każdym większym mieście w Europie. Na przykład pod małym, historycznym placem Luis de Camoes w Lizbonie jest kilkukondygnacyjny parking podziemny. Również pod nieomal każdym placem w Barcelonie można zaparkować auto. Powiększanie obszaru z płatnym parkowaniem nie jest żadnym rozwiązaniem. Na obrzeżach zawsze będzie tłok. Przeniesienie granicy strefy, niewiele pomoże. To są wszystko rozwiązania tymczasowe. Opłaty z parkowania powinny wspomagać budowę systemu parkingów w centrum, ale o takich inwestycjach w Szczecinie nie słyszałem.
Będzie pan chciał startować w wyborach samorządowych?
Jeszcze nie wiem. Mam sporo zajęć na uczelni, pracuję w biurze architektonicznym. Nie wiem, czy byłbym w stanie mocno się zaangażować.