Zabił Tadeusza za kradzież, której nie było
Za co zabili mojego syna? – pytała w poniedziałek, 23 maja, w zielonogórskim sądzie matka ofiary. Radosław skatował Tadeusza, a Jacek nie udzielił pobitemu pomocy.
Radosław W. do sądowej sali wszedł skuty kajdanami i łańcuchami. Oskarżony o śmiertelne pobicie Tadeusza młody człowiek nie wyrażał skruchy. Momentami nawet się uśmiechał. Jacek Cz. jest dużo starszy. Odpowiada z wolnej stopy. Zeznania złożyli ojciec i matka Radosława.
Dowiedzieliśmy się, że Radek czasami pił i ćpał. Po narkotykach był jednak spokojny. Kluczowe dla sprawy okazały się zeznania cioci Ani, chrzestnej Radosława. W noc, kiedy skatował Tadeusza, przyszedł do niej. Kobieta mówiła, że Radek nie miał na sobie koszulki, opowiadała o oparzonej nodze chrześniaka. Prokurator zapytał, czy nie rozmawiała w tym czasie z Radkiem o tym, co zaszło koło torowiska. - Nie - zaprzeczyła ciocia Ania. Nie? Po przerwie został odczytany stenogram nagranej jej rozmowy. „Zaj…em człowieka”, „zakatowałem na śmierć człowieka”, „zabiłem na śmierć gościa” - takie słowa Radka w nagraniu padają kilka razy.
Tymczasem w sądzie siedziała i płakała Urszula Kobus, mama śmiertelnie pobitego Tadeusza. - To był spokojny człowiek - mówiła.
Do tragedii doszło w sierpniu ub.r. w Kożuchowie. Tadeusz nie znał Radka ani Jacka. Miał pecha. Usiadł z nimi i swoją partnerką Barbarą obok torowiska. Jak wynika z ustaleń prokuratury, Radek rzucił się na mężczyznę i skatował go. Bił i kopał 46-latka. Na koniec dobił kołkiem. Powodem brutalnego ataku miała być kradzież portfela. Której nie było.