Zabijane i porzucane na śmietniku. Ich własne matki zgotowały im ten los
W piątek katowicki Sąd Apelacyjny skazał Katarzynę W. na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo swojej półrocznej córki Madzi. O zwolnienie warunkowe W. będzie mogła starać się po 20 latach. Żadna historia kryminalna nie budziła tyle emocji. Policja śląska tylko w tym roku odnalazła cztery martwe noworodki.
Nie mają imion, nie poczuły miłości. Leżą w reklamówce na śmietniku albo w krzakach. - Bez wątpienia tak porzuconych dzieci jest z roku na rok coraz mniej - zapewnia aspirant Adam Jachimczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Rodzice Ani myśleli, że ma większy brzuch, bo przytyła. Nauczyciele nie dociekali, czy na pewno z jej zdrowiem wszystko jest w porządku, choć te jej krągłości musiały wydawać im się podejrzane. Ludzi obojętność nie boli, niestety. Do końca ciąży Ania fikała koziołki na gimnastyce. Chłopak, jak to chłopak, gdy się dowiedział, że dziewczyna jest w ciąży, uznał, że to przede wszystkim jej problem.
Zakładała, że urodzi to dziecko i odda do adopcji. Gdzie urodzi? Komu odda, w co je ubierze? Niczego nie zaplanowała. Bóle porodowe rozpoczęły się w nocy. Jego telefon milczał, domownicy spali. Nad ranem wyszła z mieszkania i w drodze do parku urodziła na śniegu córkę. Dziewczynka krótko płakała. Paznokciami Ania rozerwała pępowinę. Naciągnęła zakrwawione spodnie i poniosła dziecko w stronę zarośli. Nagie pozostawiła na śniegu. Dostała 8 lat.
Prawie połowa dzieciobójczyń jest w wieku 15-20 lat. Są w większości bezdzietne, bez męża, niekarane. I niedojrzałe społecznie, bez wsparcia w domu i szkole - wyjaśnia dr Bogdan Lach w książce "Dzieciobójczynie", napisanej z Przemysławem Słowińskim. Doktor Lach jest ekspertem psychologii śledczej, biegłym sądowym. Przygotowuje portrety (profile) psychologiczne przestępców, głównie zabójców.
Bez pytań w oknie życia
W oknach życia Archidiecezji Katowickiej, gdzie matka może anonimowo zostawić swoje nowo narodzone dziecko, pozostawiono już kilkanaścioro maluszków. Też są bez imion, miłości, ale z jakąś perspektywą na przyszłość.
W sierpniu br., w oknie życia sióstr jadwiżanek w Katowicach-Bogucicach leżał chłopczyk. Zdrowy, zadbany, mama skreśliła o nim kilka słów. - Sytuacja tych matek jest skrajnie trudna, bo są w głębokiej depresji. Często są zmuszone przez handlarzy ludźmi oddać dziecko, bo trudnią się prostytucją - wyjaśnia ks. Krzysztof Bąk, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowice, które ma sześć okien życia: dwa w Katowicach, po jednym w Piekarach Śląskich, Jastrzębiu-Zdroju, Mikołowie-Borowej Wsi, Świętochłowicach. Wszystko odbywa się w nich prosto, łatwo i bez pytań. A przede wszystkim bezpiecznie dla dziecka. W całej Polsce uratowano dzięki oknom życia 76 niemowląt. Stajemy się lepsi? Czteroletni Kacper z Bytomia tego nie potwierdzi.
Bo zapomniał umyć rąk
We wrześniu br. trafił do sądu akt oskarżenia przeciwko jego rodzicom. Mama, Irena D., nie widzi nic złego w karceniu dzieci. Biła chłopczyka wielokrotnie. Za karę musiał stać przy ścianie przez wiele godzin. Nie mógł nic zjeść, a nawet wyjść do toalety.
Ojciec bił pięścią, rzucał nim o ścianę i podłogę. Dusił aż do utraty przytomności. Za zgodą matki. Wszystko dlatego, że Kacper zapomniał umyć rąk. Matka odpowie przed sądem za podżeganie do zabójstwa dziecka, a jej partner został oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Chłopczyk spędził w szpitalu cztery miesiące, długo był w stanie krytycznym. Nie mówi, doszło do obumarcia części mózgu, pojawił się niedowład kończyn. Gdyby rodzice szybciej poszli z nim do lekarza, miałby większe szanse na poprawę zdrowia.
Rodzice Szymka z Będzina też zwlekali z wezwaniem lekarza i dwuletni chłopczyk umierał w męczarniach, z zapaleniem otrzewnej po doznanym urazie brzucha. Bali się, że lekarz zauważy sińce na jego ciele i powiadomi policję. Szymek był smutnym dzieckiem. Został pobity, bo… za często ssał palec. Gdy rodzice porzucili ciało w stawie w Cieszynie, przez ponad dwa lata jego zniknięcia nie zauważyła ani babcia, ani dziadek, ani żadna ciotka. Losem chłopczyka przejęła się osoba postronna. Dlatego dziś nie jest anonimowy, a jego rodzice czekają za kratami na wyrok. Prokurator oskarżył ich o zabójstwo synka. Zwykłe zabójstwo, bo dzieciobójstwo jest przestępstwem indywidualnym, nie może go popełnić każdy, a jedynie matka narodzonego dziecka, działająca w szoku poporodowym. Dlatego zagrożone jest łagodniejszą karą.
Taką strategię obronną planowała przyjąć na początku procesu Katarzyna W., oskarżona o uduszenie półrocznej Madzi z Sosnowca. Nie przyznawała się do zabójstwa. Przekonywała śledczych, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, upadku dziecka, a jego ciało dlatego ukryła na gruzowisku, bo była wciąż w szoku poporodowym.
Jak najbliżej zwłok
Rybnik, ulica Wolności, przełom lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Trzyletni Staś już nie żył, gdy dotarł tu lekarz, a Irenka, o dwa lata starsza od niego, wciąż wiła się z bólu.
- Ty wywłoko - krzyczała potem ich matka na sprawczynię nieszczęścia dzieci, niejaką Teresę Widerową. Przypomina tę makabryczną historię także Przemysław Słowiński w "Dzieciobójczyniach". Żyło nią całe miasto gotowe do linczu.
Widerowa najpierw otruła męża - był już stary i życie z nim jej obmierzło. Bardziej podobał się jej sąsiad, Stanisław Sobik. Postanowiła więc otruć też jego dzieci - Stasia i Irenkę. Słyszała, jak żona Sobika opowiadała, że dawno by męża zostawiła, bo pijak i awanturnik, gdyby nie dzieci właśnie. I Widerowa w swoim okrucieństwie postanowiła się ich pozbyć, a wtedy Sobik będzie tylko jej. Nie miała w sobie empatii, takie uczucia dawno zabrała jej wódka.
Poczęstowała dzieci herbatką ze środkiem owadobójczym. Straszyła ich świętym Mikołajem, jak nie chciały dopić, bo herbata była gorzka i cierpka. Staś bardziej się bał i wypił wszystko. Teresa Widera i jej kochanek Stanisław Sobik (wiedział o zamiarach Widerowej) zostali skazani na śmierć. Wyrok wykonano.
Lucyna D. ze wsi Lubawa w województwie warmińsko-mazurskim zaraz po porodzie dusiła dzieci, zawijała w folię i wrzucała do szuflady zamrażarki. Jak tłumaczyła: "Nie mogła się z nimi rozstać". Przed rokiem anonimowa osoba powiadomiła policję, że
Lucyna była w ciąży, a dziecka nie ma. Pewnie sprzedała, bo ma już czwórkę, w wieku od 6 do 22 lat. Policjanci postanowili plotkę sprawdzić. Lucyna sama kazała im zajrzeć do stojącej w kuchni zamrażarki. Były tam ciała trzech noworodków, chłopców. Najstarszy leżał w szufladzie od prawie czterech lat. I nikt z domowników nic nie zauważył, nawet ojciec dzieci.
Podobno można patrzeć i nic nie widzieć, a ciąża to w końcu problem kobiety. Lucyna mogła przenieść ciała w inne miejsce, ale tego nie uczyniła. Psycholog dr Bogdan Lach twierdzi, że zabójczynie, które chcą być blisko zwłok, są najczęściej ofiarami przemocy partnerów.
Beata Z. z Hipolitowa na Podlasiu urodziła ośmioro dzieci, a co najmniej pięcioro z nich zabiła zaraz po porodzie. Ciała zakopała pod podłogą w piwnicy i na strychu. Dwa lata temu została aresztowana. Rodzice z Łodzi upchali zwłoki czworga swoich zamordowanych dzieci - dwóch noworodków i dwóch pięcioletnich bliźniaków - w plastikowych beczkach, a beczki schowali w szafie. Ojciec już usłyszał wyrok dożywocia, a jego żona - 25 lat więzienia.
Czasem wychodzą z ludzi bestie. Najczęściej jednak wychodzi społeczna niedojrzałość i brak edukacji seksualnej. Za każdym razem jest to porażka państwowa, niewrażliwej, złej opieki społecznej.
***
Dzieciobójstwo to uprzywilejowana forma zabójstwa, jest zagrożone stosunkowo łagodną karą. Art. 149 Kodeksu karnego mówi: "Matka, która zabija dziecko w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Określenie "okres porodu" wywołuje kontrowersje. Jedni zamykają ten czas kilka godzin po zakończeniu akcji porodowej, inni - rozciągają go na całą dobę i dłużej. Sprawczynią dzieciobójstwa może być wyłącznie matka, pozbawienie życia dziecka musi nastąpić w okresie porodu, a matka musi działać w stanie zakłócenia równowagi psychicznej.
Czym różni się zabójca kobieta od zabójcy mężczyzny? - Kobiety rzadko atakują osoby zupełnie im obce - wyjaśnia dr Bogdan Lach. - Zabójstwa dokonane przez kobiety rzadko są planowane. Kobiety są sprawcami około 10 proc. wszystkich zabójstw - dodaje.