Za statystykami kryją się głodujący ludzie. Każda liczba ma swoje imię i historię
Z ostatnich danych wynika też, że aż trzech miliardów osób na całym świecie nie stać na zapewnienie pełnowartościowego posiłku sobie i swoim rodzinom - mówi Helena Krajewska z Polskiej Akcji Humanitarnej. 16 październik jest Światowym Dniem Żywności, a 17 październik - Międzynarodowym Dniem Walki z Ubóstwem.
Co pięć minut na świecie z głodu umiera dziecko poniżej dziesiątego roku życia. Mam aktualne dane?
W najbiedniejszych krajach jedynie połowa dzieci poniżej drugiego roku życia otrzymuje tyle posiłków, ile powinna. Oczywiście, jeszcze mniej spożywa na tyle urozmaicony posiłek, by dostarczyć organizmowi wszystkie niezbędne do prawidłowego rozwoju składniki. Ma to swoje konsekwencje; sprawia, że ci młodzi ludzie są bardziej podatni na choroby, zwłaszcza gdy atakuje ich cholera czy czerwonka powodujące odwodnienie. Spustoszenia spowodowane infekcjami są bardzo niebezpieczne; grożą powikłaniami, a nawet śmiercią. Z ostatnich danych wynika też, że aż trzech miliardów osób na całym świecie nie stać na zapewnienie pełnowartościowego posiłku sobie i swoim rodzinom. Rosnące ceny podstawowych produktów żywnościowych i obniżona wydajność rolnictwa w krajach, w których trwają konflikty zbrojne lub które dotykają przyspieszające zmiany klimatu, odgrywają w tym wielką rolę.
Często mówimy o głodzie bezosobowo; to zawsze jest „problem głodu”, „kryzys”, „klęska”, „plaga”. Może problemem w tej naszej walce jest to, że my nie nadajemy imion konkretnym ludziom, którzy umarli, bo nie mieli co jeść.
To prawda. Gdy uświadomimy sobie, że za każdym z tych trzech miliardów, za każdą liczbą stoi imię, wielki dramat i konkretny los, problem zyskuje konkretną twarz. Wtedy łatwiej nam dostrzec człowieka, cierpiącego z powodu katastrofy humanitarnej czy kryzysu społeczno-gospodarczego. Łatwiej nie zapomnieć, że to ludzie tacy jak my, którzy przez splot okoliczności i problemów znaleźli się w tragicznej sytuacji. I pomóc, tak jak tylko możemy - na przykład wspierając organizacje działające na miejscu, w tym PAH.
Martin Caparros w mocnej książce „Głód” przywrócił imiona umierającym z głodu. Pisał: Że tylu ludzi ma co jeść każdego dnia - to cud, że tylu nie ma - to podłość. Ale między tym cudem a podłością są jeszcze wielkie liczby marnowanej żywności.
Z ostatnich danych wynika, że marnujemy miliardy ton żywności w ciągu roku; bardzo wiele w gospodarstwach domowych, ale także od razu - na polach (to często katastrofy, którym trudno zaradzić, bo związane są z przyspieszającymi zmianami klimatu). Ale też trzeba tu jasno zaznaczyć, że problem marnowania jedzenia, ogromny i ciężki, nie przekłada się wprost na skalę głodu. To znaczy, jeśli my tu w Polsce nie wyrzucimy kilku kilogramów tygodniowo, te kilogramy nie pojawią się automatycznie w takich krajach jak Jemen, Sudan Południowy czy Somalia.
Tak, ale pieniądze, które przeznaczymy na żywność, która po trzech dniach ląduje w koszu, moglibyśmy przekazać ludziom, którzy nie mają co jeść. Właśnie tam, w Jemenie czy Somalii.
Zgoda i globalnie można by właśnie te pieniądze zainwestować we wsparcie projektów rozwojowych. Podkreślmy, że aby rozwiązać problem głodu i niedożywienia na świecie, potrzebne są działania u podstaw, długofalowe, które wzmacniają całe rolnictwo, przedsiębiorczość, systemy handlowe. Pandemia, niestety, w bardzo silny sposób wpłynęła destrukcyjnie na kraje, które już wcześniej borykały się ze złożonymi kryzysami. Nagle zostały zerwane łańcuchy handlowe, nagle wiele osób straciło z dnia na dzień pracę, co spowodowało masowe bezrobocie. Do tego dołóżmy wspomniane wcześniej zmiany klimatyczne, nawracające powodzie i susze, bez momentu tak zwanej normalnej pogody, kiedy można zasiać, zebrać, sprzedać i wykarmić rodzinę - i w ten sposób mamy zabójczą mieszankę niespodziewanych okoliczności, prowadzącą do katastrofy.
Kiedy mówimy o głodzie czy ubóstwie w Polsce i o głodzie i ubóstwie w Afryce, to są jakby dwa nieporównywalne kody. Czy możemy przywołać definicję, według której możemy uznać, że dany obszar jest dotknięty głodem?
Jeśli mówimy o Polsce, to mówimy raczej o niedożywieniu i niespożywaniu pełnowartościowych posiłków. Skupiamy się na kwestiach dostarczania odpowiednich składników odżywczych, zwłaszcza w pierwszej fazie rozwoju - czyli do pięciu lat - oraz w wieku szkolnym. Kiedy mówimy o niedożywieniu i głodzie w krajach Globalnego Południa, posługujemy się takimi narzędziami jak skala IPC, która wskazuje na to, ile osób i ile gospodarstw domowych na danym terytorium cierpi z powodu lekkiego, średniego czy ostrego niedożywienia - aż do sytuacji katastrofalnego głodu, czyli najwyższego stopnia na skali. Według ostatnich danych 41 milionów osób w 43 krajach znajduje się na skraju głodu, czyli już w wyższych kategoriach „stresowych”. W czterech krajach już blisko 600 tys. głoduje - to Jemen, Sudan Południowy, Etiopia i Madagaskar, który został spustoszony przez suszę. Ale w innych krajach są też obszary, które mają potencjał, by stać się zarzewiem głodu, np. w Nigerii czy Burkina Faso. Można też mówić o krajach, w których kryzysy gospodarcze i rosnące ceny żywności na pewno nie napawają optymizmem i już teraz przyczyniają się do dużego poziomu niedożywienia (Liban, Sudan).
Na tej mapie, oprócz kilku nowych świecących się na czerwono miejsc, od lat pojawiają się te same kraje. Czy to oznacza, że mimo wieloletniej międzynarodowej pomocy humanitarne wciąż jesteśmy bezskuteczni?
Można na to spojrzeć w ten sposób, że są to kraje, w których kryzysy są bardzo złożone. Nie sprowadzają się wyłącznie do problemów z brakiem wody, dostępem do żywności. Często borykają się z konfliktami zbrojnymi i politycznymi, w tym nowymi konfliktami wewnętrznymi, jak w Etiopii czy Afganistanie. Weźmy też pod uwagę to, że skutki zmian klimatu są coraz głębsze, jak w Somalii. W momencie, kiedy pory deszczowe stają się coraz krótsze i mniej przewidywalne, susze bardziej dotkliwe, a okres pomiędzy powodziami a suszami też się skraca - ten problem musi narastać. Nawet wzmożone działania pomocowe nie są w stanie go zniwelować. Tutaj wracamy znowu do potrzeby działania długofalowego, nie tylko opanowania bieżącej sytuacji. Kenia jest dobrym przykładem. Tam wysiłki wielu organizacji zajmujących się pomocą rozwojową przynoszą coraz lepsze efekty. Na przykład nasze działania w ramach polskiej współpracy rozwojowej MSZ polegają na takiej współpracy z lokalnymi rolnikami, by wesprzeć gospodarkę i rolnictwo tam, na miejscu. Tak, by rodziny mogły się same wyżywić, ale też sprzedać swoje plony. I to jest klucz do rozwiązania problemu - efektywne, długotrwałe wsparcie i oddanie sprawczości w ręce tych, którzy potrzebują pomocy.
Jak możemy my pomóc?
Polska Akcja Humanitarna działa od 29 lat w blisko 50 krajach na całym świecie. I są to działania nie tylko doraźne, ale i długofalowe, to projekty realizowane z lokalnymi organizacjami i międzynarodowymi instytucjami pomocowymi. Ta pomoc nie jest jednak możliwa bez wsparcia osób prywatnych i zaangażowania się sektora biznesowego. Tu warto wspomnieć o polskiej firmie Meblik, która zaangażowała się, by wesprzeć skrajnie niedożywione dzieci i rodziny w Somalii. Wydawać by się mogło, że taki jeden kamyczek nie jest znaczący, że nic nie naprawi. Ale to właśnie są konkretne przykłady na działania, które mają moc zmieniania rzeczywistości. I które adresowane są do ludzi mających konkretną twarz, imiona. Do kilkuset dzieci, matek, ojców z somalijskiego Jowhar, którzy cierpieli z powodu niedożywienia. To nie jest nic - to nadzieja na przyszłość.
Wesprzyj działania PAH:
- Wpłać poprzez stronę PAH: www.pah.org.pl/wplac
- Przelewem na konto nr: #02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 #z dopiskiem „Wspieram PAH”