Z kranów popłynie podwyżka
Resort środowiska nie ukrywa, że stawki za wodę będą wyższe, ale przekonuje, że reforma gospodarki wodnej jest konieczna. W przeciwnym razie Polsce grożą ogromne kary finansowe.
To, co wylicza Ministerstwo Środowiska (to ono jest autorem projektu całkiem nowego Prawa wodnego), nie powoduje zawrotu głowy przysłowiowego Kowalskiego - ot, średnio 11,5 zł podwyżki za wodę z kranu na rok. To średnia, bo cena za 1 m sześcienny wzrośnie w zależności od tego, czy woda płynie z kranu w gminie wiejskiej czy miejskiej. W tym pierwszym przypadku wzrost wyniesie od 5 groszy, w drugim (szczególnie w dużych aglomeracjach) maksymalnie do 50 groszy.
Ale nie wszyscy podchodzą do tematu optymistycznie. Izba Gospodarcza „Wodociągi Polskie” w Bydgoszczy wyliczyła, że największe podwyżki opłat za wodę czekają mieszkańców wielkopolskiego Czempinia, najniższe Tarnobrzega - wzrosną odpowiednio o 28,6 i 11,9 proc. W Warszawie stawki będą wyższe o 18,3, a w Gdańsku o 14,2.
Izba zastrzega jednak, że analizę przeprowadzono na podstawie projektu Prawa wodnego z 23 czerwca tego roku. W ostatnich dniach pojawił się nowy. Projektów było zresztą już kilka.
- Nasi prawnicy zapoznają się z najnowszym projektem - informuje Dorota Jakuta, prezes izby.
Taka konieczność
Ministerstwo Środowiska tłumaczy, że zmiany, w tym obowiązek ponoszenia opłat za wodę wykorzystywaną w celach gospodarczych, wynikają z konieczności wdrożenia przepisów UE, tj. Ramowej Dyrektywy Wodnej.
- Jeśli zignorujemy unijne prawo, Polsce będą grozić duże kary finansowe, około 10 miliardów złotych, przy tym nie będą uruchomione środki na gospodarkę wodną z budżetu unijnego na lata 2014-20 - mówi rzecznik resortu Paweł Mucha. - Zdajemy sobie sprawę, że takie decyzje są niepopularne, ale rząd PiS jest zdecydowany, by je wp-rowadzić. Podwyżki będą, ale nie tak duże, jak szacują niektórzy. Przy tym rząd powoła do życia, na wzór Urzędu Regulacji Energetyki, instytucję pod nazwą Krajowy Regulator Cen Wody. A to po to, aby samorządy nie podwyższały cen według sobie tylko znanych reguł. Zasadność ekonomiczna podwyżki weryfikowana będzie przez państwo.
Całością gospodarki wodnej będzie zawiadywało Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”. Pozyskiwane przez nie pieniądze mają być przeznaczone na odbudowę zaniedbanej przez dziesiątki lat gospodarki wodnej, w tym na zabezpieczenia przed powodzią i na budowę zbiorników retencyjnych.
Drożej w butelce
Podwyżki obejmą nie tylko wodę pitną, ale też butelkowaną. Opłaty dla napojów i wód butelkowanych mają być ustalone „na poziomie” 3 zł za m sześcienny, a więc obciążenie wynikające z tego tytułu wyniosłoby maksymalnie 0,3 gr z każdego litra wody wykorzystywanej do produkowanego napoju (niezależnie, czy z ujęcia podziemnego czy powierzchniowego).
Rolnicy magazynujący deszczówkę, korzystający z systemu melioracji i naturalnego nawadniania gruntów, nie będą ponosili opłat, jeśli nie będzie się to wiązało z mechanicznym poborem wody.
Jak zapewnia ministerstwo, opłaty będą dotyczyć wyłącznie gospodarstw rolnych, które sztucznie pobierają wodę powyżej 5 m sześciennych na dobę.
Prąd też w górę
- Sprawa poszła ostatnio w dobrym kierunku, bo płacić będziemy nie od pobranej wody, a od wyprodukowanej energii, czyli 1,24 złotego za jedną me-gawatogodzinę - wyjaśnia Janusz Granatowicz, dyrektor projektu „Wisła” w gdańskiej Enerdze Invest. - Hydroelektrownia Włocławek produkuje rocznie 600-700 gigawatogodzin, a to oznaczałoby około 800 tysięcy złotych rocznej opłaty.
Granatowicz nie ma jednak wątpliwości, że w związku z opłatami dla elektrowni za produkcję energii wzrosną także ceny odbioru tejże przez indywidualnych odbiorców.