Z Kasprowego Wierchu wołanie o pokój w Ukrainie. 8 maja, podczas Spotkania Przyjaciół na Kasprowym Wierchu, zawiał duch ślebody!
- Modliliśmy się o pokój, zaprzestanie ludobójstwa oraz dusze zabitych i pomordowanych – mówił Rafał Sonik, już od kilkunastu lat organizator Spotkań Przyjaciół na Kasprowym Wierchu. Na tradycyjną podniebną mszę św., która rozpoczęła się 8 maja o godz. 13, przybyli też goście z Ukrainy. Niezwykła celebracja po raz pierwszy została odprawiona w dwóch obrządkach - łacińskim i greckim.
Uroczystą mszę św. odprawił w języku polskim ks. Andrzej Augustyński, a po ukraińsku ksiądz Petro Tsiviuk.
– Na Kasprowym zawsze jesteśmy bliżej nieba, bliżej siebie. W niedzielę na świętej górze Polaków bardzo blisko byliśmy również z braćmi i siostrami z Ukrainy, tymi wszystkimi, którzy znaleźli gościnne schronienie w naszych domach, ale i tymi, którzy pozostali w ogarniętym wojną kraju – podkreśla nasz wybitny sportowiec, zwycięzca Dakaru, rajdu uważanego za najtrudniejszy na świecie, ale też wzięty przedsiębiorca i filantrop.
„Dają państwo dowód braterskiej, solidarnej więzi, która tak jak przed wiekami, tak i dzisiaj w obliczu zbrojnej rosyjskiej agresji na Ukrainie, łączy wolne narody naszego regionu, w tym szczególnie Polaków i Ukraińców” – te m.in. słowa do uczestników spotkania na Kasprowym skierowała w specjalnym liście para prezydencka Agata Kornhauser-Duda i Andrzej Duda.
W modlitwie na szczycie Kasprowego Wierchu uczestniczyła także była para prezydencka - Anna i Bronisław Komorowscy.
8 maja na szczyt tradycyjnie weszli lub wjechali wszyscy, którzy pokochali Kasprowy Wierch miłością niezwykłą, ale także ci, którym nieobojętne są losy Ukrainy, Polski i świata. To spotkanie otwarte, dla każdego.
- Wierzę, że ten potężny ładunek miłości płynący z naszych serc, tchnie nadzieję w ukraińskich braci. Niech wiedzą, że w tym dramatycznym czasie - gdy każdy widzi jak delikatna jest nić życia i jak często, zbyt często sąsiaduje z nicią śmierci - jesteśmy z nimi – podkreśla krakowianin.
I dodaje: - Ucząc się kiedyś historii każdy z nas wyobrażał sobie, co to znaczy walczyć za wolność naszą i waszą. Dzisiaj już tego nie musimy sobie wyobrażać, doświadczamy tego. Ukraińcy walczą dzisiaj nie tylko za siebie, ale także za nas.
Z Kasprowego widać dalej…
- Święty Jan Paweł II mówił o tym, by zło dobrem zwyciężać. I właśnie taki jest cel naszego spotkania. Ufam, że skoro wiara może góry przenosić, to nasze duchowe połączenie właśnie w Tatrach, skąd głos niesie się dalej i mocniej, przekaże światu przesłanie pokoju i wolności – zaznacza Rafał Sonik.
Czy z Kasprowego będzie je lepiej słychać? - Z naszej ukochanej góry nie tylko lepiej słychać, ale także widać. Kasprowy narzuca niezwykłą perspektywę, pozwala dostrzec to, co umyka nam w codziennym życiu. Widać stąd więc doskonale, że wszystkie nasze zatargi, waśnie, konflikty, spory, czy dyskusje, mają teraz trzecio-, a nawet czwartorzędne znaczenie – nie ukrywa krakowski społecznik.
A co ma pierwszorzędne znaczenie? – Śleboda! Z Kasprowego widać to najwyraźniej. W tej chwili najważniejsza jest obrona niepodległości Ukrainy. Na drugim planie, równie ważnym, znajduje się pomoc tym wszystkim, którzy tej wolności bronią. Dopiero po tym co najważniejsze powinniśmy zwracać uwagę na nasze problemy… - stwierdza.
Na Kasprowym już padły słowa, że „wolność nie jest nam dana na zawsze”. – Niestety, okazały się prorocze. Wolność nie jest prezentem, który zostaje nam ofiarowany. Wolność należy cenić, ale także trzeba o nią – tak jak teraz dzieje się na Ukrainie – walczyć. Jeszcze nie tak dawno, prawie nikt nie wyobrażał sobie, że u naszych granic może wybuchnąć krwawa wojna. Większość takie stwierdzenia uznawała za czarnowidztwo, sianie paniki, nadmierny pesymizm… Dzisiaj już nikt tak nie mówi – podkreśla wybitny sportowiec.
Zwraca też uwagę, że w XXI wieku najbardziej zdumiewające jest to, że wciąż są tacy, którzy dla utopijnych celów są zdolni do gwałtów, rabunków, mordów i nieludzkich rzezi.
- To przecież drogą donikąd. Rosji nie zagrażała ani Ukraina, ani Polska czy kraje nadbałtyckie, ani nawet NATO. Niewyobrażalne jest więc to, że w tym kraju doszło do przyzwolenia - i mam tu na myśli nie zindoktrynowanych ludzi, a elity intelektualne oraz polityczne - że można bezkarnie zawładnąć takimi krajami jak Ukraina, także Litwa, Łotwa, Estonia, Rumunia, Węgry i Polska. Nie jest to normalne. To świadczy o całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. I nie ma tu znaczenia czy od rzeczywistości oderwany jest prezydent, jego najbliższe otoczenie, czy kilku-, kilkunastotysięczna elita. To utopia, w dodatku bardzo krwawa, przynosząca tylko zniszczenia i śmierć. W tej nie sprowokowanej przez Ukrainę wojnie giną nie tylko żołnierze, ale także cywile. Kobiety i dzieci. Bomby oraz rakiety spadają na wojskowe umocnienia, ale też na mieszkania, teatry i szpitale… Na Kasprowym Wierchu zapytamy też pana Boga, dlaczego w dzisiejszych czasach dochodzi do takich wojen? - mówi Rafał Sonik.
I dodaje: - U kresu życia każdy z tych ludobójców, rzeźników i tyranów świata, najgorszych złoczyńców w historii cywilizacji, stanie przed lustrem. Będzie musiał przejrzeć się w nim, zdać relację z życia. I wtedy to lustro pokaże mu jego prawdziwe, ohydne oblicze.
Co zatem przed nami? – Na pewno ogromne wyzwania. Potrzebujemy nie tylko Bożej pomocy, ale także ludzkiej bliskości, wyrozumiałości, zrozumienia i ciepła. Chodzi o to, by szukać nie tego, co nas dzieli, ale tego co nas łączy. I temu właśnie służy ta nasza msza św. na Kasprowym Wierchu – mocno podkreśla Rafał Sonik. - Ukraińcy znaleźli wśród nas zrozumienie, ciepło i serdeczność. To dobra podstawa do budowania dwuetnicznego, czy też wieloetnicznego społeczeństwa, to solidne podwaliny przyjaźni.
Dlaczego na Kasprowym Wierchu?
– Bo stąd najbliżej do nieba. Tutaj łatwiej odnaleźć siebie, ale i zbliżyć do drugiego człowieka – zawsze podkreśla Rafał Sonik. - Będzie to nasze wołanie o pokój, zakończenie wojny oraz koniec cierpienia dla milionów ukraińskich rodzin.
W tym roku mszę św. odprawili wspólnie ks. Andrzej Augustyński i ksiądz Petro Tsiviuk. W minionych latach na szczycie Kasprowego liturgię sprawowali m.in. arcybiskup Marek Jędraszewski, arcybiskup Grzegorz Ryś, kardynał Kazimierz Nycz.
Czy ta msza św., modlitwa różniła się od innych? – Jest ekumeniczna. Spotykają się na niej turyści i narciarze, taternicy, ratownicy oraz przewodnicy, pracownicy PKL, TPN i meteorolodzy, przeróżni Polacy, polonusi, a w tym roku także Ukraińcy. Wierzący i niewierzący. Można się modlić, a można milczeć. - Ten kościół jest otwarty dla wszystkich. Nie ma tu sufitu, ścian ani drzwi – zawsze podkreśla wybitny sportowiec. Gośćmi honorowymi, również tradycyjnie, będą seniorzy – Ludzie Kasprowego.
Dzień kanonizacji Jana Pawła II
I choć na Kasprowym było wiele niezwykłych, niezapomnianych chwil, to jeden dzień zapisał się tutaj szczególnie. Był to 27 kwietnia 2014 r.
– Nie ma lepszego miejsca na modlitwę za Jana Pawła II niż jego ukochane góry! – mówił wtedy Rafał Sonik. Dlaczego wyrzekł te słowa? - Góry to był przecież świat Jana Pawła II, to jest także nasz świat – zaznaczył. Działo się to zaś w dniu wyniesienia na ołtarze papieża Polaka.
Na górnej stacji kolei na Kasprowym Wierchu transmitowano wtedy mszę św. kanonizacyjną z Watykanu, a po niej – już na szczycie – polową mszę św. odprawili o. Marcin z tatrzańskiego sanktuarium na Wiktorówkach oraz ks. Andrzej Augustyński ze Stowarzyszenia Siemacha. – Nie ma lepszego miejsca na modlitwę za Jana Pawła II niż jego ukochane Tatry! – zapewniali wtedy wszyscy uczestnicy spotkania.
Pierwsze spotkanie na Kasprowej dziedzinie
Kiedy Ludzie Kasprowego po raz pierwszy spotkali się na szczycie? Było to 5 maja 2007 r. – W 2007 r., po 71 latach wytężonej pracy, miała dokonać żywota stara kolejka, nasza ukochana „babcia”. Zniknąć miały nie tylko wagoniki, liny, ale nawet parapety, na których ze znajomymi przesiedzieliśmy setki godzin. Niektórzy w tej kolejce się poznali, inni zakochali… Postanowiliśmy więc ją godnie pożegnać – wspomina Rafał Sonik. To pierwsze spotkanie zorganizowali wspólnie z Markiem Gajewskim i Piotrem Pawelą, i tak już zostało do dziś.
Zaczął się też zastanawiać, co jest najważniejsze dla ludzi gór. – Dopiero wtedy uzmysłowiłem sobie, że na szczycie Kasprowego nikt jeszcze nie odprawił mszy św., choć przebywali na nim Jan Paweł II, setki kardynałów i biskupów, tysiące księży. To zdumiało mnie, że przez te 71 lat nikt nie wpadł na to, aby na szczycie odprawić mszę św. – podkreśla. I tak rozpoczęła się ta piękna tradycja.
- Aż trudno uwierzyć, że już tyle lat wspólnie stajemy na Kasprowym – mówią zgodnie jego wielbiciele. Aby tego dnia znaleźć się na swojej świętej górze, wielu przebywa setki, a niekiedy tysiące kilometrów.
Rafał Sonik również nie ukrywa, że te lata minęły niczym „wiosenna burza”. - Przed nami 14. spotkanie na naszej „Świętej Górze”. Jest świętem, które wpisało się nie tylko w historię Tatr, ale przede wszystkim w nasze serca. To symbol – jak ta lina kolejki, która łączy szczyt z Zakopanem – mówi krakowski przedsiębiorca i społecznik.
W programie tegorocznego spotkania jest także pokaz archiwalnych filmów i koncert kapeli Trebunie Tutki. Marcin Daniec będzie deklamował wiersz "Nasz życie" Andrzeja Sikorowskiego, a jego córka Wiktoria zadebiutuje na podniebnej scenie. Wystąpią również Anastazia oraz chór pod przewodnictwem Sabiny Stępień (stąd przecież muzyka „leci prosto do nieba”). Niezwykłe nagrania dla uczestników przygotował także zespół IRA i Teatr Ateneum. Będzie też specjalny reportaż - oraz niezwykła galeria zdjęć – którego bohaterami będą m.in. polscy wolontariusze spieszący z pomocą Ukraińcom.
„W śnieżno-modro-ognistych barw fosfor się mieni,/ pali się na powietrzu i jak szmat płomieni/ wznosi się i zwisa wśród otchłani mglistej.// A od północy błękit krysztalno-przejrzysty./ Cud błękitu! W mgieł wpłynął sine fiolety/ I objął w blask dalekich gór złociste grzbiety - tak „Z Kasprowego Wierchu” pięknie kończy Kazimierz Przerwa Tetmajer, urodzony w Ludźmierzu, piewca podhalańskiej, skalistej ziemi.
Niech słowa te, a także słowa modlitw popłyną daleko, daleko na wschód.
Święta góra czeka
Przez te lata Ludziom Kasprowego towarzyszyła zmienna aura. Raz słońce pięknie rozświetlało góry, racząc wszystkich niezwykłym spektaklem na szczycie skalnego amfiteatru. Innym razem prószył śnieg, padał deszcz, widoczność sięgała zera, a dujawica ledwo dawała ustać.
– Zawsze, nawet wtedy, gdy msza św. odprawiana była podczas śnieżnej zawieruchy, na twarzach uczestników widać było jedynie rumieńce i radosne ogniki w oczach. Spotkania te mają niezwykłą atmosferę – zaznacza Kajetan Cyganik z Rafał Sonik Team.
- Pan Bóg chyba lubi te nasze spotkania, bo była nienajgorsza pogoda. Na szczycie wciąż jest też dużo śniegu, a na śniegu jak wiadomo msze udają się zawsze najlepiej – zaznacza Rafał Sonik. - Niech mocno wieje duch ślebody!