Z coraz większym niepokojem patrzymy w przyszłość
Jesteśmy pesymistami. Nie oczekujemy zbyt wiele od roku, który właśnie rozpoczęliśmy. Boimy się o swoje portfele, pracę, bezpieczeństwo. Chcielibyśmy powrotu do normalności, do czasów sprzed pandemii, wojny w Ukrainie i szalejącej inflacji.
To nie był łatwy rok. Inflacja, kryzys energetyczny, wojna w Ukrainie, pandemia, o której wciąż pamiętamy. Nic dziwnego, że w rok 2023 weszliśmy pełni niepewności. Jesteśmy coraz większymi pesymistami: boimy się o pracę, o to, czy starczy nam do „pierwszego”, rośnie w nas przekonanie, że żyje nam się gorzej niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu.
Prof. Zbigniew Mikołejko, filozof: - To nie był dla mnie rok jakichś szczególnych, wyjątkowych sukcesów. Był to natomiast żmudny czas odzyskiwania siebie, i w pewien sposób także świata, po dwuletniej mentalnej zapaści, którą sprawiła pandemia. W okolicznościach przy tym, jak dobrze wiemy, trudnych i dramatycznych (bo groza i okrucieństwa wojny, bo inflacja, bo wszystkie te nasze polityczne „zadymy”, te brudy i skandale…). To odzyskanie siebie i w sporej mierze gruntu pod stopami jakoś się jednak udało, ale z lękowym przeświadczeniem, że to kruche, nietrwałe i drżące. Tymczasowe po prostu, niepewne jutra. Ważne oczywiście, że w Instytucie Mikołowskim ukazał się mój czwarty tom poetycki „Teraz i zawsze” - gorzki i cokolwiek apokaliptyczny, zatem jest czytany, choć zawiera rzeczy z lat 2016-2017, jak prognostyk albo nawet jak reportaż z dni obecnych, z tych rosyjskich okrucieństw na Ukrainie. Pracowałem też oczywiście mocno, by nadrobić stracony czas i oczyścić niejako wewnętrzny pejzaż, aby wrócić nareszcie do przerwanej roboty nad bardzo istotną dla mnie książką - szło mi świetnie, dopóki nie dopadła mnie ta, powszechna zresztą, „smuta” pandemii.
Anna, dziennikarka, zaczyna dokładnie tak samo: - W sumie nie był to rok spektakularnych sukcesów. Może nauka języków? Można powiedzieć, że jeden z języków znacznie opanowałam, doszedł też drugi - nowy - którego zamierzam w tym roku uczyć się bardziej intensywnie.
Z Radaru konsumenckiego ARC Rynek i Opinia wynika, że w listopadzie 2022 roku o 11 punktów procentowych (do 43 proc.) wzrósł odsetek Polaków, którzy pesymistycznie patrzą w przyszłość. Więcej badanych deklaruje również, że obecnie żyje im się gorzej niż jeszcze rok temu (56 proc.). Aż 77 proc. respondentów (wzrost o 6 p.p.) obawia się utraty pracy.
Miesiąc po pierwszym pomiarze Radaru konsumenckiego ARC Rynek i Opinia powtórzyło pytania, aby sprawdzić, jak zmieniają się nastroje społeczne. Kilka obszarów, takie jak ocena polskiej gospodarki czy przewidywania dotyczące dalszego wzrostu cen, pozostało bez zmian. W przypadku kilku widać bardziej lub mniej wyraźne zmiany. Największa zmiana dotyczy ogólnego nastawienia - w listopadzie ubyło optymistów na rzecz pesymistów.
- Z naszego Radaru konsumenckiego wynika, że społeczeństwo bardziej pesymistycznie podchodzi do przyszłości, gorzej oceniają swoją jakość życia niż jeszcze przed miesiącem. Jak na razie jednak nie ma to jeszcze wyraźnego przełożenia na deklaracje związane z ograniczaniem zakupów - one są, ale utrzymują się na stałym poziomie. Dla gospodarki to dobra informacja, że negatywna percepcja sytuacji nie ma jeszcze przełożenia na plany zakupowe. Może to wynikać z faktu, że Polacy nie zaobserwowali jeszcze wyraźnego pogorszenia, jeżeli chodzi o rynek pracy czy zarobki, chociaż bardziej niż miesiąc temu obawiają się utraty pracy. Oczywiście, wszyscy nadal spodziewają się wysokiej inflacji, jednak nie hiperinflacji. Na ile te zaobserwowane już zmiany mają charakter trendu, a nie jedynie wahań, będzie widać po trzecim pomiarze, który zrealizujemy za miesiąc - komentuje dr Adam Czarnecki z ARC Rynek i Opinia.
Krzysztof Genczelewski, wydawca: - Moim zdaniem ten rok będzie ciężki dla osób i firm, które prowadzą działalność w obszarach związanych z kulturą, prasą, mediami, gastronomią, turystyką i innymi, na które brakuje środków w domowych budżetach podczas sytuacji kryzysowych. W moim przypadku chciałbym, żeby planowane projekty wydawnicze zostały doprowadzone do finału i trafiły na księgarskie półki. Wysokie koszty przygotowania, produkcji i dystrybucji książki wpływają na decyzję o przesuwaniu terminów wydania ciekawych powieści, kryminałów itp. Ubiegły rok był dla mnie dość niepokojący z powodów, o których pisałem powyżej. Zaistniała sytuacja nie pozwoliła na wydanie wszystkich, zaplanowanych książek, które mogłyby dostarczyć czytelnikom trochę rozrywki i oderwania od otaczającego świata. Następstwem tych decyzji było to, że nie mogliśmy zorganizować spotkań literackich, które wpisały się w stały punkt programu warszawskiego klubu. Brak kontaktu pisarza z czytelnikami jest wielką stratą, która determinuje sens tworzenia nowych utworów literackich.
Także z opublikowanego pod koniec zeszłego roku badania CBOS wynika, że Polacy martwią się coraz bardziej o swoją przyszłość. Respondenci podczas badania „Aktualne problemy i wydarzenia” z przygotowanej przez badaczy CBOS listy piętnastu powodów możliwych do niepokoju wskazywali pięć w ich odczuciu najpoważniejszych. Najwięcej, bo 72 proc. badanych zadeklarowało, że w obecnych czasach najbardziej obawia się drożyzny. 63 proc. wśród swoich największych aktualnych obaw wskazało wojnę, a 49 proc. chorobę. W pierwszej ósemce najczęściej wymienianych powodów do niepokoju znalazły się: pogorszenie sytuacji materialnej (34 proc.), wyłączenia prądu (29 proc.), spadek temperatury i problemy z ogrzewaniem (26 proc.), pandemia i powrót obostrzeń (26 proc.) oraz wyjście z Unii Europejskiej (22 proc.). 17 proc. badanych wskazało na obawy związane z brakiem towarów w sklepach i kłopoty z zaopatrzeniem, 16 proc. boi się utraty pracy, 15 proc. zmian klimatu, 14 proc. migrantów, 13 proc. braku możliwości zakupu potrzebnych leków, 11 proc. protestów społecznych i zamieszek, a 6 proc. zamknięcia szkół.
Pandemia była dla wielu z nas szokiem. Przez dwa lata żyliśmy w nieustannym poczuciu zagrożenia: lockdowny, obostrzenia, przerażenie w oczach ludzi.
Izolowaliśmy się, ograniczyliśmy rodzinne odwiedziny, święta spędzaliśmy sami. W marcu ubiegłego roku eksperci z Uniwersytetu Johna Hopkinsa oszacowali, że na świecie liczba ofiar śmiertelnych spowodowanych zakażeniem koronawirusem przekroczyła sześć milionów. Chociaż Edouard Mathieu, szef ds. danych portalu Our World in Data, szacuje, że liczby te należałoby pomnożyć przez cztery.
Paweł Grzesiowski, lekarz: - Myślę, że jestem szczęściarzem, bo w tej pandemicznej rzeczywistości udało mi się zbudować bezpieczną niszę, nie zachorowałem na covid, udało mi się uchronić rodzinę przed powikłaniami covidu, udało mi się rozbudować zespół i dotrzeć do bardzo wielu zwykłych ludzi z popularyzacją wiedzy o immunologii i chorobach zakaźnych. Udało mi się pozyskać nowych współpracowników, z którymi realizuję ważne projekty, a także wyleczyć wielu pacjentów. Trudno też nie wspomnieć o licznych wyróżnieniach i nagrodach, które spotkały mnie w 2022 roku - nie jestem łowcą nagród i dla mnie te wyróżnienia są szczególnie cenne, bo o nie nie zabiegam, ale mam satysfakcję, że dostrzeżono moją działalność zarówno na polu medyczno-naukowym, jak i społecznym, i medialnym.
Wojna w Ukrainie trwa od lutego 2022 roku. Ona też wiele w nas zmieniła: obrazki zabitych, torturowanych, relacje gwałconych przez rosyjskich żołnierzy kobiet, widok bomb spadających na ukraińskie miasta uświadomiły wszystkim, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. Nie czujemy się już tak pewnie, tak bezpiecznie jak kiedyś. Tym bardziej że te wszystkie okrucieństwa dzieją się tuż obok, u naszego sąsiada.
Anna, dziennikarka: - Wciąż się obawiam, że wojna w Ukrainie szybko się nie zakończy. Albo że Rosjanie zaczną odnosić sukcesy. Oczywiście, Ukraina może liczyć na wsparcie szeroko pojętego Zachodu, ale Rosjanie nie chcą odpuścić, choć wylali już morze krwi, również swojej. Dla mnie ta wojna była najważniejszym wydarzeniem, jakiego jestem świadkiem w swoim życiu. Niektórzy mówią, że obalenie komunizmu było ważniejsze. Tak, ale ta wojna niszczy mnie mentalnie. Wszystko, o czym czytałam w książkach o II wojnie, nagle zaczęło się dziać kilkaset kilometrów od miejsca, w którym żyję. Kiedy czytałam te książki albo słuchałam opowieści babci i dziadka, nawet sobie nie wyobrażałam, że te wszystkie potworności ktoś jest w stanie zgotować innym ludziom w Europie. Dlatego mam nadzieję, że ta wojna się skończy, oczywiście zwycięstwem Ukrainy - militarnym i politycznym.
Do tego doszła inflacja, najwyższa od ponad 25 lat, a co za tym idzie wszechobecne podwyżki cen, także żywności. To ich boimy się najbardziej.
Wojtek, księgowy: - Naprawdę boję się, jak sobie poradzimy w tym roku. Nie mam specjalnych oczekiwań, chciałbym móc odłożyć na urlop dla rodziny i jakieś wakacje dla dzieci. Już teraz robimy zakupy z długopisem w ręku, wszystkie wydatki skrupulatnie planujemy. Ten rok, który minął, był kiepski, ale ten, który właśnie się rozpoczął, może być jeszcze gorszy.
- Wyniki badania CBOS nie dziwią, oddają racjonalność sytuacji, która jest bardzo trudna. To, co dotyka nas w tej chwili najbardziej, to sytuacja finansowa, pogarszający się standard życia, coraz wyższe ceny, coraz większe rachunki, które płacimy. Wojna, choć blisko nas, toczy się jednak u naszego sąsiada, z pandemią zdążyliśmy się oswoić - mówiła mi ostatnio psycholog Maria Rotkiel. I tłumaczyła, że to, co możemy zrobić, to oddzielić od siebie strach i lęk. Strach jest nam potrzebny. Dobrze, kiedy się boimy, bo to pozwala nam podjąć konkretne, konstruktywne działania. Gdybyśmy się nie bali, wydawalibyśmy pieniądze bez opamiętania, nie troszczylibyśmy się o swoje zdrowie, nie dbali o planetę.
- Powinniśmy zatrzymać się na etapie strachu, nie nakręcać lęku, nie antycypować najgorszych sytuacji, nie gdybać - tłumaczyła psycholog.
Dlaczego? Bo lęk w przeciwieństwie do strachu - paraliżuje i obezwładnia.
Więc w przyszłość powinniśmy spoglądać z ostrożnością, rozwagą, ale i optymizmem. Jaki będzie rok 2023? Czego od niego oczekujemy?
Zbigniew Mikołejko, filozof: - Jak chyba wszyscy wokół oczekuję w tym roku powrotu spraw i rzeczy w dawne, spokojniejsze łożyska. A to oznaczałoby przede wszystkim kres wojny, czyli - mówiąc twardo, bezpardonowo - absolutną klęskę Rosji z wszystkimi tego konsekwencjami: zwrócenie Ukrainie ziem zagrabionych, reparacje, osądzenie zbrodniarzy wojennych, przymuszenie Moskwy (tak, przymuszenie!) do stopniowej, ale wyraźnej rezygnacji z jej uświęconych imperialnych mitów i fantazmatów. To wielkie marzenie, może utopijne i radykalnie nadmierne, wręcz fantastyczne nawet, ale wszystko inne byłoby tylko zawieszeniem wojny i kolejnym zezwoleniem, by jej zabójcze, trucicielskie opary wciąż kłębiły się w moskiewskich czerepach, w głębi osławionej „duszy rosyjskiej”. Zgodnie więc ze słynnym hasłem roku 1968: „Bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego”. A w Polsce chciałbym zwycięstwa demokracji liberalnej i państwa prawa oraz oczywiście wyjścia z naszych obecnych gospodarczych i politycznych dramatów. I rzecz jasna jakiej takiej - i na swój sposób nudnej - pewności jutra. A czego się boję? Tego, że wskazane przeze mnie nadzieje się nie spełnią albo że spełnią się tylko niechlujnie i cząstkowo, że sytuacja się niezbyt zmieni i przejdzie w długi i gnilny stan.
To będzie intensywny rok. Wybory parlamentarne, kampanie wyborcze, które już właściwie trwają, emocje, dla wielu stres. Gospodarczo nadchodzący czas też wydaje się trudny. Ekonomiści, z którymi rozmawiał money.pl, nie wykluczają nawet, że nad Wisłą dojdzie do recesji technicznej lub nawet recesji. Najbliższe 12 miesięcy będzie miało podział na dwie połowy. Pierwsza będzie zdecydowanie gorsza. Od tego, jak zbilansuje ją druga, będzie zależała ostatecznie ogólna sytuacja naszego kraju.
Krzysztof Genczelewski, wydawca: - Chciałbym, aby wróciły dobre czasy dla wszystkich, którzy piszą książki, kochają literaturę i mogą ją kupować w przystępnej cenie. W minionym roku mogłem uczestniczyć w kilku wernisażach wystaw malarstwa i rzeźby. To były ciekawe chwile, które dawały możliwość obcowania z pięknymi przedmiotami i wspaniałymi artystami. Chciałbym, aby ten rok był obfity w wydarzenia związane z literaturą, kulturą i sztuką.
Nie wiadomo, jak rozwinie się sytuacja na wschodzie. Zachodni eksperci przewidują, że wojna w Ukrainie może potrwać latami. Ale ukraińscy wojskowi są przekonani, że mogą ją rozstrzygnąć na korzyść swojego kraju już w tym roku. Zresztą nie tylko oni są takiego zdania.
- Sądzę, że wiosna tego roku będzie czasem, kiedy armia ukraińska przejdzie do kontrofensywy i wyprze Rosjan z kolejnych ziem przez nich okupowanych. Żeby to jednak zrobić, Ukraińcy muszą otrzymać ciężkie uzbrojenie ofensywne - mówi Romuald Szeremietiew, były wiceminister i p.o. minister obrony narodowej. Ale prawda jest taka, że wojna w Ukrainie wiele nas kosztowała. Zaangażowaliśmy się w nią emocjonalnie. Wielu z nas czuje się zmęczonych. Anna, dziennikarka: - Po ostatnich trzech latach nie mam wygórowanych oczekiwań co do następnych 12 miesięcy. Chciałabym zrobić coś dla siebie. Od dawna planuję więcej się ruszać i jakoś mi się to nie udaje. Dlatego postanowiłam iść małymi krokami i w tym roku, jak tylko pogoda nie będzie tak paskudna, a dzień trochę dłuższy, zamierzam rozpocząć treningi nordic walking. Niby tylko chodzenie, ale ma dobry wpływ na cały organizm.
Na pewno po latach życia w zamknięciu coraz intensywniej myślimy o sobie, swoim zdrowiu. Pandemia, ale i wojna w Ukrainie nauczyły nas pokory, pokazały, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. Być może dla niektórych przyszedł czas na refleksję.
Paweł Grzesiowski, lekarz: - Rok 2023 w moim kalendarzu jest pełen nowych planów i mam nadzieję na ich realizację według znanej maksymy „Róbmy swoje...”. To jest w moim pojęciu niezmiernie ważne. Znacznie silniej budują mój pozytywny stosunek do życia udane terapie konkretnych pacjentów niż wysłanie sondy na Marsa. Nie sądzę, aby rok 2023 stał się rokiem przełomu w globalnym podejściu do życia na Ziemi, ale mam nadzieję, że będzie to kolejny rok walki o poprawę bilansu obecności ludzi na Ziemi, bo na razie zdecydowanie więcej bierzemy niż dajemy. Z marzeń zawodowych to mam nadzieję, że ten rok będzie przełomowy jeśli chodzi o rozwój nowych technologii filtracji i dezynfekcji powietrza w pomieszczeniach, jak również konstrukcji bardziej przyjaznych filtrów osobistych, bo tradycyjne maseczki kompletnie się nie przyjęły. Moje osobiste plany na 2023 rok to przede wszystkim dbanie o rodzinę i relacje z bliskimi, a zawodowo - dalszy rozwój tej działalności, którą już prowadzę, a więc praca z pacjentami zarówno w opiece ambulatoryjnej, jak i w szpitalach, działania edukacyjne, kontynuacja rozpoczętej serii webinariów, kursów i konferencji, a także realizacja projektu we współpracy z partnerami norweskimi w zakresie szczepień i walki z lekoopornością.
Psychologowie nie mają wątpliwości: tak, ważne są marzenia i plany. Trzeba je mieć i w miarę możliwości realizować. Tylko wtedy najbliższe miesiące będą miały sens.