Wypaleni. Zmęczeni. Zbędni. Martwi
Coraz gorzej radzimy sobie z życiem. Samobójstwa popełnia w Polsce dwa razy więcej ludzi niż ginie w wypadkach samochodowych. - Sytuacja bije na alarm - ostrzega psycholog, dr hab. Paweł Izdebski.
Gdy Kasia po raz pierwszy zdecydowała się poszukać pomocy psychologicznej, nie wiedziała, że będzie musiała poczekać trzy miesiące na wizytę. Nie mogła spać, pociła się bez powodu, ciągle bolał ją brzuch i kręgosłup. Do tego życie jej zbrzydło. Rozważała, czy nie lepiej dać sobie spokój z codziennym poszukiwaniem szczęścia. Tak o tym myślała, tracąc coraz bardziej ochotę na wstawanie z łóżka. Kasia ma 34 lata. Kredyt mieszkaniowy do późnej starości. Ma też chłopaka, kota i rodziców. To oni uznali, że Kasia musi szukać pomocy prywatnie i zapłacili za terapię. Córka nie mogła sobie na to pozwolić. Chłopak Kasi też ma kredyt. Spłaca samochód i meble.
O zmianę systemu leczenia psychiatrycznego i kompleksowe wsparcie dla chorych apelował 4 maja rzecznik praw obywatelskich, Adam Bodnar. Przypomniał, że rocznie w Polsce samobójstwo popełnia ponad 6 000 osób - dwukrotnie więcej niż ginie w wypadkach samochodowych.
Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego na lata 2011-2015 zakończył się klęską. Wyznaczonych celów nie zrealizowały ani administracja rządowa, ani samorządy.
Kolejki wykluczają skuteczność
- Wiele osób na różnych etapach życia ma problemy ze zdrowiem psychicznym i jeżeli na te trudności nie odpowiada się w sposób kompleksowy, nie przewiduje się odpowiedniego leczenia, terapii, to te problemy narastają i mogą doprowadzić do tak wielkich tragedii jak samobójstwo - powiedział Adam Bodnar. Dodał też, że na różnego rodzaju problemy i zaburzenia psychiczne cierpi 8 mln Polaków. Statystyki te nie uwzględniają dzieci i młodzieży. Jak szacuje Instytut Psychiatrii i Neurologii, gdyby uwzględniały najmłodszych, ta liczba wzrosłaby do 12 milionów.
Eksperci potwierdzają, że stan opieki psychiatrycznej i psychologicznej w kraju jest tragiczny. Kolejki wykluczają skuteczną pomoc. Osoba myśląca o samobójstwie nie może czekać na przyjęcie tak długo. Jeśli ma szczęście i dobrze zarabia, uda się na prywatną wizytę albo poprosi o pomoc rodzinę. Problemem jest jednak wciąż wstyd, by prosić o pomoc.
- Nie stać mnie było na specjalistę, więc wybrałem inną drogę - mówi 25-letni Hubert z Bydgoszczy. - Zacząłem uprawiać jogę, połączyłem to z nauką prawidłowego oddychania, co znacznie relaksuje ciało i umysł, a w końcu, gdy dostałem się do psychologa, po czterech miesiącach czekania, zdałem sobie sprawę, że mogę z nim już tylko podzielić się tym, jakie zrobiłem postępy od momentu myślenia o śmierci do teraz.
Nie każdy jednak znajduje w sobie tak dużo siły, jak Hubert.
- Czytałam masę książek i poradników, jak sobie pomóc, gdy życie nas przerasta - przyznaje 45-letnia Kamila z Torunia. - Na chwilę czułam się lepiej, ale później znów to samo. Chyba najbardziej w tym wszystkim brakowało mi obecności drugiej osoby, która wysłuchałaby, co mnie męczy. Może wtedy sama bym zrozumiała, że za bardzo uwierzyłam we własne, katastroficzne myśli? Może dożyliśmy czasów, że aby pogadać z kimś inteligentnym, z naszej bajki, trzeba za to zapłacić?
Dr Adriana Bartnik, prawniczka i socjolog z Politechniki Warszawskiej uważa, że żaden system leczenia nie zastąpi profilaktyki. A mówiąc o samobójstwach nie sposób współcześnie nie odwołać się do badań Durkheima (pionier socjologii jako nauki, jego pierwsze badania dotyczyły właśnie samobójstw). Durkhaim wprowadził do nauki typ samobójstwa anomijnego. I być może to jest klucz do zrozumienia tego, co się z nami dzieje.
- Z anomią mamy do czynienia, gdy społeczeństwo znajduje się w rozpadzie, tzn. gdy zanikają normy scalające grupy, gdy zanikają wspólnoty - wyjaśnia dr Bartnik. - I my socjologowie obserwujemy to w obecnej Polsce. Na ten rozpad więzi nakłada się jeszcze brak stabilności i to zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej. Od początku transformacji ustrojowej społeczeństwo polskie funkcjonowało w normach wytwarzanych nie przez nich samych, ale poprzez mechanizm kopiuj - wklej. Mając tak łatwy dostęp do amerykańskich, zachodnich dóbr przy okazji kopiowaliśmy wszystko. Czasem wbrew logice, czasem wbrew samym sobie. To przełożyło się na nasze style życia, a to z kolei na zadowolenie, poczucie szczęścia.
Dr Bartnik przytacza wyniki badań, które wskazują na to, że Polacy nadal najbardziej cenią sobie rodzinę i zdrowie, a przez ostatnie lata wartość rodziny była deprecjonowana.
- Położyliśmy nacisk na kariery, podczas gdy cieszy nas rodzina - mówi dr Bartnik. - Stawianie na karierę, kiedy jest to niepewny, niestabilny rynek może okazać się złudne. I tu sami się nabraliśmy. To widać szczególnie w pokoleniu 40-latków. Wypaleni, przemęczeni, z kredytami czujemy się niepotrzebni. Osoby młodsze, bardziej wydajne fizycznie, zaczynają nas zastępować. A to frustruje.
Szpital to ostateczność
Dr hab. Paweł Izdebski, psycholog z UKW w Bydgoszczy ostrzega: - Sytuacja bije na alarm. Pomoc psychiatryczna i psychologiczna osobom poszukującym jej wymaga jak najszybszego działania. Dlatego jak najpilniej powinno się wprowadzić zalecenia, które zostały sformułowane kilka lat temu przez polskich psychiatrów. Ministerstwo Zdrowia musi oprócz innych ważnych zadań rozpocząć działania systemowe i w zakresie terapii i profilaktyki. Przyczyny wzrostu liczby samobójstw są złożone, ale jako najważniejsze czynniki można podać zmiany społeczne (brak wsparcia w sytuacjach trudnych, przemiany transformacyjne rodziny w Polsce, wyobcowanie) oraz „wymagania” (osiąganie sukcesu za wszelką cenę i uczestnictwo w wyścigu po dobra i majątek).
Również dr Izdebski uważa, że brak więzi społecznych jest podstawową przyczyną wzrostu samobójstw.
Dr Remigiusz Koc, psycholog społeczny z UKW w Bydgoszczy widzi problem w ograniczonej dostępności do specjalistów, w tym przede wszystkim psychiatrów i psychologów.
- Czas oczekiwania na wizytę finansowaną ze środków NFZ w przypadku wielu poradni z terenu naszego województwa to często minimum 4 miesiące - przypomina dr Koc. - Co gorsza, dysponujemy jedynie połową liczby specjalistów zakładanej w Narodowym Programie Ochrony Zdrowia Psychicznego. To zarówno efekt niedofinansowania, ale również braku spójności działań na rzecz zdrowia psychicznego Polaków. Pomoc w zakresie problemów psychicznych pozostaje dość często pomocą drugiej kategorii. Tak niekorzystna sytuacja nie przystaje do oczekiwań i potrzeb pacjentów w kryzysie, potrzebujących często wsparcia udzielonego jak najwcześniej. Jeśli wzrost liczby samobójstw potraktujemy jako miernik kondycji psychicznej Polaków, to wprowadzenie konkretnych działań na rzecz zdrowia psychicznego wydaje się wręcz niezbędne. Jednym z takich działań powinno być rozwijanie psychiatrii środowiskowej, świadczonej poza szpitalem i w miejscu zamieszkania pacjenta.
Miernik kultury społeczeństwa
Bydgoski psycholog Przemysław Gorzelak jest przekonany, że społeczeństwo, które coraz słabiej radzi sobie z trudami życia, będzie wymagało jeszcze większego wsparcia. Pomoc wymaga czasu i skupienia, a my żyjemy w coraz większym chaosie i niedoczasie.
- Samobójstwo jest zjawiskiem o typowo indywidualnym charakterze, podejmowanym osobiście przez osobę, która mniej lub bardziej się do tego przygotowuje. Współwystępuje z wieloma chorobami psychicznymi, jednak depresja i choroby afektywne w tej grupie najczęściej są wymieniane - wyjaśnia Przemysław Gorzelak. - Jeśli decyzja człowieka o odebraniu sobie życia jest osobistym wyborem, to reakcja otoczenia, w tym specjalistyczna pomoc, na pewno jest miernikiem kultury i wrażliwości tego środowiska. Skuteczna pomoc jest wynikiem dobrej organizacji służb społecznych i ochrony zdrowia. Nasze coraz bardziej zatomizowane społeczeństwo wymaga w tej mierze instytucjonalnego wsparcia.
Specjaliści do spraw psychiatrii nie mają wątpliwości, że od wielu lat dostępność leczenia jest niewystarczająca. Akcyjne działania na rzecz wsparcia osób w depresji są nieskutecznie.
- Wskazane jest zintensyfikowanie działania psychiatrii środowiskowej, aby wspierać grupy ryzyka zachowań samobójczych - przekonuje Przemysław Gorzelak. - A może przyszedł już czas na refundację wybranych form pomocy w prywatnych gabinetach psychoterapii? Umożliwiłoby to szybką poprawę sytuacji, ułatwiło dostęp tak, że pomoc byłaby możliwa praktycznie „z dnia na dzień”.
Dr Bartnik w alarmujących danych na temat samobójstw widzi jeszcze jedno niebezpieczne zjawisko.
- Nie spełniliśmy się w sferze zawodowej, a o inne sfery nigdy nie zabiegaliśmy, nic więc dziwnego, że czując się niezwiązani ze społeczeństwem, gdy nic nas nie satysfakcjonuje, popełniamy samobójstwa - zauważa. - Podobne tendencje widzę wśród badanych przeze mnie ofiar i sprawców mobbingu. Ci, którzy mają rodziny i dzieci, gdy są zaangażowani w życie, mniej dają sobą manipulować, szybciej przerywają spiralę wyzysku czy mobbingu. W trakcie szkoleń poświęconych przeciwdziałaniu mobbingowi, wypaleniu zawodowemu, namawiam do inwestowania w alternatywne światy. Trzeba się uczyć, jak godzić pracę z życiem prywatnym.