Wybuch gazu w kamienicy w Katowicach: Samobójstwo czy wypadek? Śledztwo trwa

Czytaj dalej
Fot. Maciej Gapiński
Agata Pustułka

Wybuch gazu w kamienicy w Katowicach: Samobójstwo czy wypadek? Śledztwo trwa

Agata Pustułka

Wybuch gazu w kamienicy w Katowicach: Śledztwo w sprawie wybuchu i zawalenia kamienicy w Katowicach trwa. Znamy pierwsze ustalenia. Jedna z bardzo prawdopodobnych hipotez zakłada, że wybuch był następstwem celowych działań.

Wybuch gazu w kamienicy Katowicach:

Prokuratura Katowice-Zachód prowadzi śledztwo w sprawie wybuchu w kamienicy, w którym przełomem może okazać się ekspertyza, do której dotarliśmy. Przygotowali ją biegli ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie.

- Jedna z wersji branych przez nas pod uwagę mówi o tym, że do wybuchu doszło w mieszkaniu zmarłego lokatora. Zabezpieczyliśmy elementy instalacji gazowej z tego mieszkania - wyjaśnia Marta Zawada - Dybek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Bez dowodów śledczy nie mogą stwierdzić, jak doszło do wybuchu. Czy został spowodowany przez Mariusza P. dlatego, że usiłował przywrócić dopływ gazu do mieszkania, czy też dlatego, że usiłować odebrać sobie życie, bo następnego dnia miał być przecież eksmitowany do noclegowni? Sąsiedzi zapamiętali Mariusza P. jako bardzo skrytego człowieka, z którym wymieniali tylko słowa powitania.

CZYTAJ KONIECZNIE:
Pogrzeb Dariusza Kmiecika, jego żony i syna [WIDEO, RELACJA, NOWE ZDJĘCIA]

Wybuch kamienicy w Katowicach: Nie żyje prawdopodobny sprawca wybuchu i śmierci rodziny Kmiecików

- Niewiele o nim wiedzieliśmy. Z tego, co było widać to wprost uwielbiał swojego psa i na pewno jemu nie zrobiłby żadnej krzywdy - mówi Irena Sobolewska, jedna z lokatorek.

Prokuratorom nie udało się przesłuchać Mariusza P. od początku znajdował się w skrajnie ciężkim stanie w siemiano-wickiej "oparzeniówce". Potem przebywał w śpiączce farmakologicznej. Śledczy rozmawiali z jego matką. Kobieta przebywa w Domu Pomocy Społecznej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Nie wiemy jednak, co powiedziała w zeznaniach. Z jej wypowiedzi do mediów wynika, że Mariusz był dobrym synem. Wcześniej pracował jako piekarz, ale potem stracił pracę. Rodzina nie miała się z czego utrzymać.

Dziś absolutnie nie można przesądzać, czy Mariusz P. chciał się targnąć na życie. Nie wiadomo, w jakim znajdował się stanie psychicznym, czy był pod wpływem alkoholu, a wyjaśnienie tych okoliczności mogłoby rzucić nowe światło na tragiczne wydarzenia. Nie wiadomo, czy zrobiono badania na zawartość alkoholu w jego krwi, bo przecież lekarze skupili się, słusznie, na ratowaniu jego życia.

P. był osobą pokrzywdzoną. Z perspektywy dramatu rodzin ofiar nie ma znaczenia, czy do wypadku doszło w wyniku celowego działania, czy przez przypadek, wskutek nieumiejętnego odblokowywania zabezpieczeń instalacji gazowej. Prokuratura musi jednak wyjaśnić sprawę do końca.

Jan Rasiński, rzeczoznawca z Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa, który pracuje na miejscu zdarzenia i widział instalację gazową, jest przekonany, że wypływ gazu musiał trwać co najmniej godzinę. Wybuch unicestwił przecież dwie ściany o grubości 38 cm.

- Nie wyglądało na to, by lokator chciał podłączyć jakiekolwiek urządzenie gazowe do istniejącego zakorkowanego odcinka rury gazowej. Przecież zrobiłby to raczej w ciągu dnia, a nie w nocy. Gaz się po prostu swobodnie ulatniał z wielką mocą. Siła wybuchu wyrzuciła mężczyznę przez drzwi na korytarz. Miał poparzony cały przód ciała. Prokuratura wraz z policją zabezpieczyła rozszczelniony odcinek instalacji gazowej jako dowód w sprawie, a my zrobiliśmy zdjęcie pozostałego odcinka - wyjaśnia ekspert.

W swoim archiwum ma wstrząsające zdjęcia zniszczonego budynku, w którym czas się zatrzymał. Gdzieś suszą się grzyby, ze stoły zwisa obrus, jak gdyby nigdy nic wiszą zasłony w oknach. - Przedstawiciel wspólnoty mieszkaniowej zwrócił się do mnie z prośbą, bym sprawdził, czy jest możliwa odbudowa domu. Lokatorzy chcą wydostać swoje rzeczy, jakieś pamiątki, cokolwiek - mówi Rasiński.

Do wybuchu w kamienicy w Katowicach doszło 23 października nad ranem.

W wyniku wybuchu gazu zginęła trzyosobowa rodzina: Brygida, Dariusz i Remigiusz Kmiecikowie. Byli to śląscy dziennikarze oraz ich niespełna dwuletni synek.

28 października odbył się pogrzeb rodziny Kmiecików, który zgromadził setki osób. Wiele z nich uczestniczyło w pożegnalnej mszy świętej w katowickiej katedrze. Celebrował ją metropolita katowicki abp Wiktor Skworc.

Od początku było wiadomo, że do wypadku doszło w mieszkaniu Mariusza P. Rodzina była zadłużona, a mężczyzna miał zostać eksmitowany. Prokuratura rozpoczęła pracę zaraz po zakończeniu akcji ratunkowej, która trwała kilkanaście godzin.
Wybuch zniszczył trzy kondygnacje kamienicy. Zawaliła się cała ściana frontowa, niszcząc zaparkowane na ulicy samochody. Dlatego, że ocalał parter, nie było więcej ofiar. Na szczęście udało się ewakuować 15 lokatorów. Udało im się uciec. Stracili jednak dach nad głową, dorobek całego życia. Natychmiast ruszyli im z pomocą Caritas, Miejski Ośrodek Pomoc Społecznej, władze Katowic oraz Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji.

WYBORY SAMORZĄDOWE 2014 - SERWIS WYBORCZY DZ [WEJDŹ]


*Kto wygrał wybory w Twoim mieście? ZOBACZ WYNIKI WYBORÓW 2014
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku
*Zielony młody jęczmień najlepszy na odchudzanie. Jak przyrządzić? [WIDEO]
*Górnik Zabrze na dnie. Komu zależy na upadku klubu? Socios Górnik chce go ratować

Agata Pustułka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.