Wszystko jest polityką. Ster pod wiatr
Czy świat, który znamy, rzeczywiście przenosi się do przeszłości i podręczników historii? Czy nasza cywilizacja, budowana od stuleci (a właściwie od dwóch tysiącleci), znalazła się na zakręcie, z którego prostej drogi już nie widać? Czy nic już nie jest pewne, a myślenie o przyszłości ogranicza się do najbliższych dni, co najwyżej miesięcy?
Gdyby tak było tylko w naszym najbliższym otoczeniu, mielibyśmy mniej powodów do niepokoju. Tak jednak dzieje się nie tylko u nas, a cywilizacyjna zapaść dotyka całą Europę. Nauczyciel należał od wieków do zawodów najwyższego zaufania. W Polsce szczególnie, to przecież nauczyciele przechowywali polskość w okresie zaborów, odbudowywali Polskę w dwudziestoleciu, prowadzili tajne nauczanie w latach okupacji niemieckiej i sowieckiej, w PRL chronili młodzież przed indoktrynacją komunizmu, masowo wzięli udział w buncie 1980 roku.
Teraz ich związkowi aparatczycy straszą uczniów i rodziców, że nie przeprowadzą egzaminów, nie wydadzą świadectw, uniemożliwią młodzieży wyższe studia, pogrążą w chaosie system edukacji. Inni związkowcy usiłują licytować się na radykalizm i okupują kuratorium. Nauczyciele dołączają tym samym do lekarzy, którzy porzucali pacjentów, pielęgniarek, które odchodziły od szpitalnych łóżek, policjantów, którzy brali fałszywe świadectwa lekarskie i przestawali strzec porządku, czy wreszcie sędziów, którzy publicznie deklarowali, że prawo ich nie obowiązuje. Czy coś jeszcze może nas zaskoczyć?
Na naszych oczach polityka z parlamentów i instytucji państwowych przenosi się do tabloidów i telewizyjnych pyskówek. Już nie trzeba mieć programu ani propozycji na przyszłość, nie trzeba kompetentnych fachowców, dziś do uprawiania polityki aspirują celebryci, gwiazdy śniadaniowych programików, emerytowani aktorzy i prymitywni showmani. Władze miast zajmują się promocją mniejszości seksualnych, a sądy większą troskę okazują przestępcom niż ich ofiarom.
Związkowi aparatczycy straszą uczniów i rodziców, że nie przeprowadzą egzaminów i nie wydadzą świadectw.
Powstaje polityczny sojusz, którego uczestnicy udają, że nie mają ze sobą nic wspólnego, podczas gdy w rzeczywistości łączy ich wspólne pragnienie odzyskania dostępu do łatwych, żeby nie powiedzieć lewych pieniędzy. Smok wawelski, Królewna Śnieżka i Murzynek Bambo zawierają koalicję, żeby zmieścić się w jednej bajce. Nie liczą się poglądy, nie liczy opinia czytelników, liczy się jedynie apetyt na złote ciastko i przepustka do jego nieograniczonej konsumpcji.
Licytacja, kto powie coś jeszcze głupszego, trwa codziennie i przyciąga kolejne zastępy spryciarzy. Rozeznać się i ocenić otaczający świat jest coraz trudniej, a próby przeciwstawienia się politycznej nonszalancji zderzają się z umysłową pustką samozwańczych elit. Czy nie jest już czas, aby pomyśleć o ustawieniu steru dryfującym łodziom?