Wszystko jest polityką. Czy frekwencja rozstrzygnie wybory?
W ostatnich dniach przed wyborami toczy się bitwa na sondaże i prognozy rozkładu głosów w najbliższą niedzielę. Komu wierzyć? Wydaje się, że nie ma sensu ustalanie średniej z kilku, a nawet kilkunastu ostatnich badań.
Wystarczy, że jedno z nich, zwłaszcza tych najskrajniejszych, okaże się niewiarygodne, a wtedy rezultat może daleko odstawać od wyników głosowania. Tym bardziej że wielką niewiadomą jest wyborcza frekwencja.
Wybory do europarlamentu nie cieszą się dużym zainteresowaniem wyborców, co zresztą nie jest jakimś polskim wyjątkiem. W całej Europie, z kadencji na kadencję, liczba głosujących w tych wyborach systematycznie spadała, a zdarzało się, że udział brała zaledwie jedna trzecia tych, którzy głosują w wyborach krajowych. Wprawdzie nie jest tak, jak sugerują media, że mieszkańcy miast głosują dużo chętniej niż tzw. prowincja, ale można przewidywać, iż przy dużej frekwencji nie tylko zdyscyplinowane elektoraty największych ugrupowań wybiorą się w niedzielę do lokali wyborczych.
Geografia polityczna europarlamentu zapewne ulegnie zmianom, a z nią także obsada personalna brukselskich instytucji
Nie wiadomo także, czy w dużych miastach pójdą głosować przede wszystkim wyborcy Koalicji Europejskiej. Może się okazać, że nie będą wystarczająco zmobilizowani, a elektorat Prawa i Sprawiedliwości wykaże się większą odpowiedzialnością. Być może tym razem również liczni wyborcy na wsi i w małych miastach ruszą do głosowania, a tam decydujące znaczenie dla ich wyborczych decyzji może mieć dokonany w ostatnich tygodniach zmasowany atak na Kościół i na tradycyjnie rozumiane wartości rodzinne. Narastająca polaryzacja może też doprowadzić do wyeliminowania mniejszych ugrupowań, gdy wyborcy uznają, że szkoda w ten sposób marnować swoje głosy.
Najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego mają znaczenie nieporównanie większe, niż to miało miejsce pięć i dziesięć lat temu. Unia Europejska na własne życzenie pogrążyła się w kryzysie, z którego wydobyć ją może tylko mocny impuls wyborczy. Geografia polityczna europarlamentu zapewne ulegnie sporym zmianom, a wraz z nią także kształt i obsada personalna brukselskich instytucji. Przewaga tych, którzy dotąd opowiadali się za dalszą i głębszą integracją, może zmaleć na rzecz tych, którzy domagają się powrotu do ideowego rodowodu Wspólnot Europejskich oraz koncepcji ich zasłużonych założycieli. Odchodzenie - które wciąż trwa - rozczarowanych Brytyjczyków, nakłada na przyszłe władze Unii obowiązek takich zmian, aby zapobiegły dalszym rozstaniom, a równocześnie umożliwiły przyjęcie tych, którzy w przystąpieniu do Unii upatrują swoją pomyślną przyszłość.
Przekonanie, że Unię trzeba uzdrowić, coraz powszechniejsze w Europie, może zmienić dotychczasowe proporcje frekwencji i tym samym, także w Polsce, znacząco wpłynąć na wynik wyborów.