Wstrząs emerytalny: 331 tys. odejdzie z pracy?
Mimo apeli przedsiębiorców, rząd zapewne zrezygnuje z pomysłu wicepremiera Mateusza Morawieckiego, by wynagradzać osoby, które - mimo nabycia praw emerytalnych - postanowiły pracować dalej.
W październiku wejdą w życie przepisy przywracające stary wiek emerytalny - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Rząd szacuje, że do końca 2018 r. skorzysta z nich - a tym samym zniknie z rynku pracy - dodatkowo 331 tys. osób, co będzie kosztować budżet państwa ok. 10 mld zł (ekstradotacji do ZUS).
Wywołuje to wielki niepokój u pracodawców, którzy już dziś mają problem ze znalezieniem pracowników. Masowe odejście doświadczonych osób może zachwiać rynkiem pracy - a w konsekwencji całą gospodarką, wywołując spowolnienie.
Wicepremier Morawiecki zaproponował, by każdy, kto osiągnie ustawowy wiek emerytalny, a zdecyduje się na dalszą pracę, był wynagradzany finansowo - np. kwotą 10 tys. zł za dodatkowe dwa lata, a 15 tys. zł - za trzy itd. Organizacje pracodawców popierają ten pomysł. „Kluczowymi parametrami polskiego systemu emerytalnego powinny stać się jego stabilność, wypłacalność i adekwatność świadczeń. Aby to osiągnąć, należy zwiększać aktywizację zawodową i podejmować działania na rzecz pozostania obywateli na rynku pracy” - czytamy w stanowisku BCC. Zdaniem pracodawców, należy - wzorem wszystkich krajów rozwiniętych - podwyższyć wiek emerytalny. Jak się okazuje, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) nie przewiduje jednak dodatkowych systemów wsparcia przyszłych emerytów na rzecz dłuższego pozostania na rynku pracy. Przyznał to wczoraj wiceminister pracy Marcin Zieleniecki.
- Myślę, że Polacy, gdy są w stanie utrzymać się z tego, co zarabiają, będą traktować przedłużony okres pracy po nabyciu praw emerytalnych jako okres inwestycji. Dlatego dodatkowych elementów wspierających pozostanie na rynku pracy nie planujemy - tłumaczy wiceminister.
Według wyliczeń resortu każdy rok pracy po nabyciu praw emerytalnych podwyższa emeryturę o 8 proc. Mimo to na późniejsze przejście na emeryturę decydowało się dotąd jedynie 17 proc. uprawnionych.