Wigry wygrały nie tylko drugi mecz z rzędu, ale i i drugi w tym sezonie z katowicką GieKSą.
Rundę rewanżową biało-niebiescy rozpoczęli tak, jak cały ten sezon - od zwycięstwa nad pretendentem do awansu. W Katowicach skutecznie zakończyli tylko jedną kontrę, a u siebie aż trzy. Szkoda tylko, że ciągłe opady deszczu odstraszyły wielu kibiców od przyjścia na stadion przy ul. Zarzecze. Gospodarze wygrali w pełni zasłużenie, po ładnej grze i emocjonującym meczu.
W pierwszej kolejce bramkę dla Wigier szybkiej akcji zdobył Kamil Adamek i w ostatnią sobotę przyjezdni bacznie pilnowali najskuteczniejszego z suwalczan. Jeden z nich tak pechowo odbił piłkę skierowaną przez Rafała Augustyniaka do Adamka, że trafiła ona do biegnącego obok do kontry Kamila Zapolnika. Drugi z napastników Wigier nie zmarnował okazji sam na sam i posłał piłkę do siatki między nogami bramkarza GieKSy.
Jerzy Brzęczek (GKS Katowice): Nie tak wyobrażaliśmy sobie to spotkanie. Decydującym jego momentem była gol na 2:1 dla Wigier, zdobyty na samym początku drugiej połowy. Denerwujące jest, że wszystkie trzy bramki straciliśmy po niemal identycznych akcjach. Spodziewaliśmy się szybkich kontr, uczulaliśmy na nie naszych zawodników i wszystko na próżno.
Rozanieleni prowadzeniem podopieczni Dominika Nowaka, który po czerwonej kartce za dyskusję z sędzią meczu ze Stomilem został ukarany zesłaniem na dwa kolejne spotkania na trybuny, popełnili starzy grzech dekoncentracji. Minutę później było już 1:1. Po dalekiej wrzutce w pole karne Wigier, piłkę przed siebie kopnął Frank Adu Kwame, a katowicki pomocnik Paweł Szołtys mocnym i precyzyjnym strzałem z ponad 20 metrów pokonał Hieronima Zocha. Zawodnicy wicelidera próbowali pójść za ciosem, ale zmarnowali kilka okazji do objęcia prowadzenia.
W przerwie w suwalskiej szatni musiało mocno wrzeć, bo para znalazła ujście juz dwie minuty po zmianie stron. Po przejęciu, Miłosz Kozak idealnie podał do Kamila Zapolnika, który z lewej strony dośrodkował na piąty metr do Damiana Kądziora, a ten wygrał drugi pojedynek gospodarzy z bramkarzem GKS.
Po godzinie gry było już 3:1 i to znowu po kapitalnym zagraniu Miłosza Kozaka. Młodzieżowiec Wigier ładnie wypuścił w uliczkę Damiana Kądziora, który zwodem minął golkipera GieKSy, ale nie zdecydował się na strzał swoją słabszą prawą nogą z ostrego kąta. Rozgrywający biało-niebieskich dośrodkował do niepilnowanego Jakuba Bartkowskiego i zaraz cieszył się z widowiskowej asysty.
Grzegorz Mokry (II trener Wigier): Jesteśmy bardzo zadowoleni, a jedyne, czego możemy żałować, to kilka zmarnowanych okazji do podwyższenia wyniku. Dobrze, że kontaktową bramkę Katowice zdobyły minutę przed końcem, bo mogłyby wrócić demony z meczu z Chrobrym, w którym wygrywaliśmy 2:0, a skończyliśmy remisem.
Po chwili Kądzior powinien był znowu wzbogacić swój dorobek w punktacji kanadyjskiej, ale po dwójkowej kontrze Kamil Adamek minimalnie przestrzelił do pustej bramki.
Katowiczanie, którzy chcieli wywieźć z Suwałk choćby remis, całkowicie się odkryli. Ich ataki zaowocowały tylko kontaktowym golem. Po rzucie rożnym i zamieszaniu do siatki Wigier trafił Mikołaj Lebedyński.