Wójt Olszewski rządzi i dzieli
Wymiarki. Samorządowiec nie może być „na dochodne”. Jeśli chce być autentyczny, powinien zamieszkać wśród swoich wyborców - mówią mieszkańcy o włodarzu rodem z Nowej Soli
To było drugie udane referendum w regionie. Niemalże rok po odwołaniu burmistrza Żagania, Sławomira Kowala, stanowisko traci Anita Staszkowian, wójt podżagańskich Wymiarek. Mieszkańcy zarzucili jej rozrzutność, wyprzedaż gminnego mienia, nietrafione inwestycje za unijne pieniądze. Los pani wójt przypieczętowały drogie i, w ocenie wielu, niepotrzebne poszukiwania wody, przenosiny biblioteki i remontowe partactwo na stadionie.
11 lutego 2014 r. w fotelu włodarza gminy zasiada Wojciech Olszewski. Filolog po Wyższej Szkole Pedagogicznej w Zielonej Górze, w przeszłości radiowiec, szef samorządowego tygodnika „Krąg”, dziennikarz „Gazety Lubuskiej”. Po jej opuszczeniu trafił do biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. W 2012 r. przez trzy miesiące był komisarzem w gminie Niegosławice.
- Miły człowiek, grzeczny. Miał swoje plany, zamysły. Próbował posprzątać bałagan po poprzednim wójcie. Chciał nawet kandydować w wyborach. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Ludzie dali mu do zrozumienia, że nie zagłosują na obcego - mówi wieloletnia radna z Niegosławic, która prosi o anonimowość.
Oporów przed „obcym” nie mieli mieszkańcy Wymiarek, którzy w jesiennych wyborach samorządowych powierzyli mu funkcję wójta gminy. Kandydat dawał nadzieję na powiew nowego. Imponował nieprzejednaną postawą wobec błędów poprzedniczki. Do prokuratury trafiły doniesienia na nieprawidłowości przy remoncie stadionu i poszukiwaniach wody. Usiłowano rozliczyć byłego dyrektora ośrodka kultury i miejscową OSP. Zrezygnowano z usług radczyni prawnej, która opiniowała dotychczas zawierane przez gminę umowy. Koniec końców, do dziś nikomu nie postawiono zarzutów. Tymczasem mieszkańcy, znudzeni polowaniami na czarownice, zaczęli domagać się normalności. Miast pokazowych procesów woleli zadbane chodniki, odśnieżone drogi, załatane dziury.
- Niezręcznie mi oceniać gdyż byłem jego kontrkandydatem - przyznaje były wójt, Zdzisław Lubas. - Uważam jednak, że potępianie wszystkiego co wydarzyło się przed epoką Olszewskiego jest niesprawiedliwe. Gmina została zadłużona, lecz w zamian mamy konkretne inwestycje. Obecny wójt nie inwestuje w ogóle. Mało tego, nie ma żadnych planów, czy gotowych projektów. A ich przygotowanie jest czasochłonne. Tymczasem pieniądze z Unii nie będą płynąć wiecznie.
- Mój konflikt z wójtem zaczął się od trylinki, która zalegała na placu w hucie - wspomina Jerzy Niezgócki, radny. - Firma mieliła ją na gruz. Zapytałem, czy nie moglibyśmy ją wziąć za darmo. Byłoby choćby na drogę do oczyszczalni. Wójt zbył mnie niegrzecznie. Odniosłem wrażenie, że mu nie zależy, że to dla niego niepotrzebny kłopot.
Marszałkowska kontrola na gminnym stadionie i żądanie zwrotu całej dotacji na jego remont do reszty popsuły atmosferę. W następstwie cięć budżetowych pracę traci Jacek Szary, kierownik wydziału gospodarki. Uszczuplono etaty nauczycieli. Po długotrwałym konflikcie zwolniono szefową OPS Bożenę Sawińską i sekretarz urzędu gminy Anettę Raniczkowską.
- To zastanawiające. Jednego dnia w błyskach fleszy wójt maszeruje z kwiatami do najstarszej mieszkanki Wymiarek Anny Raniczkowskiej. Dwa miesiące potem wywala z hukiem jej wnuczkę - zauważa J. Niezgócki.
Po gminie w formie pamfletu krążyć zaczyna wpis na blogu Wadima Tyszkiewicza. Tekst „Heroldowie zagłady” opisuje włodarza jako partyjnego żołnierza, który posady zawdzięcza nie talentom, a znajomościom. Prezydent oburzony jest poziomem dziennikarstwa uprawianego przez Olszewskiego na łamach portalu „Echo”, który działał do połowy 2014.
- Postanowiliśmy przeprowadzić kolejne referendum, bo nie dało się tak dłużej - mówi J. Niezgócki. - Ludzie do nas przychodzili, skarżyli się na sytuację.
W komitecie referendalnym prócz Niezgóckiego znalazł się m.in. Zbigniew Żabiński, odwołany przewodniczący rady gminy, i Grażyna Wakuluk, kucharka zwolniona ze szkoły.
Do prokuratury trafiło doniesienie na Olszewskiego. W sprawie odmówiono wszczęcia śledztwa. Prokurator uznał, że podejrzenia są zbyt słabo udokumentowane. Dla wójta był to pretekst, by inicjatorów referendum nazywać kłamcami. Nie baczył, że sam też przegrał jeden proces w trybie wyborczym.
Media, które relacjonowały przebieg wydarzeń stały się, w jego wyobrażeniu, wspólnikami jego przeciwników. Do naszej redakcji trafiły w sumie trzy pisma przedprocesowe, w których żąda przeprosin i 60 tys. zł zadośćuczynienia. Odmówiliśmy. W efekcie z naszą gazetą nie rozmawia ani wójt, ani popierający go radni. Przygotowując ten tekst ponowiliśmy próbę kontaktu. Znów bez skutku.
- To nie jest wójt wszystkich mieszkańców - ocenia Piotr Kowalski, komendant OSP w Wymiarkach. - Jego głównym osiągnięciem jest to, że nas skłócił.
Referendum skończyło się frekwencyjną klapą. Do urn poszło tylko 300 osób. Prawie wszyscy byli za odwołaniem Wojciecha Olszewskiego.
Autor: Grzegorz Kozakiewicz