Sprawa organizacji ruchu na wąskiej, szutrowej uliczce ciągnie się już od marca. O tym, czy znaki zakazu na niej zostaną, zadecyduje...wojewoda
- Jesteśmy za tym, by znaki zakazu postoju i zatrzymywania się zniknęły z Dąbrowskiego - przyznaje Piotr Kościański, szef referatu dróg i transportu starostwa powiatowego w Żaganiu. Urząd zaakceptował proponowane przez szprotawski magistrat oznakowanie, jednak po protestach mieszkańców uchylił decyzję o nowej organizacji ruchu. Szprotawa odwołała się do wojewody. To on ostatecznie zadecyduje, czy zakazy będą obowiązywać dalej. Rozstrzygnięcia spodziewać się można najdalej za dwa tygodnie.
- Jeśli wojewoda przyzna nam rację, ratusz nie będzie miał wyboru. To ostatecznie my decydujemy, jakie znaki stoją przy drogach gminnych - zaznacza P. Kościański.
I miasto i powiat nie ukrywają, że przyczyną całego zamieszania jest Marian Polak, mieszkający w kontenerze zbieracz złomu. Mężczyzna gromadzi na sąsiednich posesjach przeróżne pozostałości. Ostatnio zajął się sprzedażą drewna opałowego. Zwozi je do siebie samochodem, tnie i pakuje w worki.
Chcą walczyć o ład na Dąbrowskiego? Lepiej, żeby progi zwalniające tu porobili
- Stawialiśmy samochody po jednej stronie ulicy. Stosowaliśmy się do poleceń straży miejskiej. Tyle że straż sama chyba nie wie, czego właściwie chce. Najpierw kazano mi stawiać samochód koło samochodu. Po tygodniu nakazano rozstawić auta, by była między nimi przerwa. Później uznano, że stoją zbyt blisko skrzyżowania z ul. 3 Maja - opowiada M. Polak. Nie ukrywa, że jest byłym więźniem z niewielką rentą i mnóstwem chorób. By jakoś żyć, ima się różnych prac. Nie w smak to sąsiadom, wśród których nie brak...miejskich urzędników.
- Te znaki bardzo utrudniają nam życie - skarży się Magdalena Nowak, partnerka M. Polaka. - Jak mam wozić dziecko do przedszkola, skoro nawet samochodu przed domem zatrzymać nie mogę? Podobnie zresztą sąsiad, który ma bramę od Dąbrowskiego. To jakiś absurd!
Pytamy w urzędzie, dlaczego z uporem godnym lepszej sprawy obstaje za nową organizacją ruchu? Nie brak przecież alternatywnych dróg, którymi mieszkańcy Krótkiej, czy Witosa mogliby dostać się na ul. 3 Maja. Nikt koło Polaka przejeżdżać nie musi. W odpowiedzi dostajemy zdjęcia z interwencji straży miejskiej. Zrobiono je w maju i listopadzie. Widać na nich samochody z drewnem zastawiające raptem jedną stronę uliczki.
- Dlaczego mamy mówić ludziom, którędy mają jeździć? Dlaczego cała dzielnica ma żyć pod dyktando pana Polaka? - złości się wiceburmistrz, Paweł Chylak. - On się nam po prostu śmieje w nos. Ostatnio przysłał nawet pismo z żądaniem 100 tys zł zadośćuczynienia!