Zadzwonił do nas Siegfried Czapp z Aachen, dziadek Veroniki. Został pomówiony przez synową o… molestowanie wnuczki. To jeden z elementów batalii o prawo opieki nad dziewczynką...
Kiedy się dowiedziałem, że synowa oskarża mnie o molestowanie wnuczki, byłem w totalnym szoku. Zupełnie nie wiedziałem, co się dzieje. Jak to? Jak można coś takiego zrobić, żeby osiągnąć swój cel? Boże, jak można... - mówił nam przez telefon łamiącym głosem prawie siedemdziesięcioletni Siegfried Czapp.
Pani Aneta z osoby oskarżającej może stać się oskarżoną za pomówienie dziadka i fałszywe doniesienie do prokuratury...
O wojnie polsko-niemieckiego małżeństwa o córkę pisaliśmy w maju. Przypomnijmy tę smutną historię. Maciej Czapp, mąż pani Anety Czapp, przy współudziale niemieckiego Jugendamtu z Frankfurtu nad Odrą, w trybie natychmiastowego zabezpieczenia, uzyskał postanowienie niemieckiego sądu we Frankfurcie nad Odrą o pozbawieniu jej władzy rodzicielskiej wobec starszej, trzynastoletniej córki Veroniki.
Jeden sąd, różne decyzje
Sąd niemiecki pozbawił matkę praw do opieki nad Veroniką w czasie, kiedy w sądzie polskim trwała sprawa rozwodowa. W tym też czasie został złożony przez panią Anetę wniosek o pozbawienie pana Macieja władzy rodzicielskiej nad Veroniką i jej młodszą siostrą. Zdaniem pani Anety, mąż próbował ominąć polski sąd i wnioskował we Frankfurcie o pozbawienie jej władzy nad obydwiema córkami, bo nie zgodziła się, aby dzieci nadal były zameldowane w Niemczech i chciała je zabrać do rodziny w głąb Polski. Wtedy sąd, ten sam, który później pozbawił ją praw, uznał, że sądem właściwym jest sąd polski.
- Dlatego potrzebny był jakiś „stan wyjątkowy”. I tym stanem było umieszczenie Veroniki w pogotowiu opiekuńczym - mówiła nam pani Czapp. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Interweniował Jugendamt i na jego wniosek pani Aneta została pozbawiona przez sąd praw do jednej z córek. Veronika zamieszkała z ojcem. Wówczas pani Aneta zwróciła się do nas z prośbą o nagłośnienie sprawy, bo twierdziła, że działanie Jugendamtu było nieprawne, a mąż przetrzymuje córkę na terenie Niemiec.
Sprawą zainteresował się Marcin Gall z Międzynarodowego Stowarzyszenia Przeciw Dyskryminacji dzieci w Niemczech. Skrytykował wtedy postępowanie sądu niemieckiego, ale prosił panią Anetę, żeby dla dobra dzieci podjęła się mediacji z mężem. Pani Aneta nie posłuchała.
- Ta współpraca była nijaka, bo ona mnie nie słuchała, a na koniec oskarżyła o kooperacje z jej mężem, kiedy ja z nim nigdy nie miałem kontaktu - mówi dzisiaj M. Gall.
Wyrok: dziecko zostaje z ojcem
Sprawa w sądzie polskim odbyła się 22 maja. Nazajutrz wydano decyzję: „Sąd postanawia na czas trwania postępowania o rozwód pieczę nad małoletnią Veroniką Czapp powierzyć ojcu Maciejowi Czapp i ustalić miejsce pobytu małoletniej w miejscu zamieszkania ojca”.
Dzisiaj pani Aneta nie chce już z nami rozmawiać o sprawie.
„Proszę wziąć pod uwagę, że sprawa jest bardzo delikatna, bo chodzi o dziecko, które zostało wciągnięte w konflikt, nad czym nadal bardzo ubolewam. Do ostatecznego ustalenia przez sąd moich relacji nie będę komentować więcej zaistniałej sytuacji w gazetach” - napisała pani Aneta. Pan Maciej Czapp dla dobra dziecka też nie chce się wypowiadać.
- Orzeczenie w polskim sądzie niekorzystne dla matki dzieci było do przewidzenia jeszcze przed zakończeniem tej sprawy - komentuje decyzję sądu Gall. - Wielokrotnie informowałem i proponowałem pani Anecie zmianę strategii obrony. Jako stowarzyszenie dążyliśmy do zaniechania trwających sporów i wielokrotnie proponowaliśmy matce dzieci mediacje z ojcem. Wrażenie było takie, że pani Aneta nie była zainteresowana takim podejściem do sprawy. W mojej ocenie miała innych doradców, którzy jej źle radzili w tej sprawie i tym sposobem doprowadzili do tej klęski przed sądem. Szkoda tylko dzieci, że musiały się przyglądać tej otwartej i publicznej wojnie swoich rodziców.
Padły mocne oskarżenia
Kiedy zbieraliśmy materiały do tematu, pani Aneta przedstawiła nam oświadczenie swojego ojca, w którym napisał, że w trakcie wspólnych wizyt u córki był z żoną świadkiem niestosownych zachowań dziadka do wnuczki. „Dążył do przebywania z wnuczką sam na sam, brał ją wbrew jej woli na kolana, nawet w wieku 12 lat i dotykał ją, głaskał po piersiach...” - czytamy w oświadczeniu, które trafiło także do prokuratury. Pani Aneta oskarżyła swojego teścia o molestowanie córki.
- To okropne pomówienie i zniesławienie mojej osoby. Wynika tylko i wyłącznie z zemsty i chęci przedstawienia mnie, wyznaczonego na świadka w procesie rozwodowym, jako przestępcę i pedofila. Cała ta brudna kampania wspierana jest przez ojca Anety - mówi Siegfried Czapp. - Veronica i Victoria prawie wszystkie wakacje letnie i zimowe spędzały co roku z nami, z moją żoną i ze mną w Aachen lub nad Bałtykiem. Pan Czapp mówi też, że matka dzieci oddawała je pod opiekę bez żadnych zastrzeżeń i warunków. Ostatnio dzieci, uczęszczające do szkoły we Frankfurcie, spędziły w drugiej połowie października 2016 r., za zgodą matki, dwa tygodnie ferii jesiennych w Aachen. - Gdyby to była prawda, to dlaczego godziła się na to, żeby dzieci spędzały z nami wakacje? A dziecko by chciało jechać do dziadka, który robi mu krzywdę? - pyta starszy pan.
Prokuratura nie dała wiary matce i jej ojcu i nie wszczęła postępowania wobec dziadka. - Okoliczności wskazane w zawiadomieniu nie uprawdopodobniały, że popełniono przestępstwo i nie dały podstaw do wszczęcia postępowania - mówi Małgorzata Fila, prokurator rejonowy w Słubicach.
- Ja osobiście gratuluję dziadkowi pozytywnego zakończenia tego postępowania karnego na poziomie prokuratorskim. To znaczy, że oskarżyciel publiczny nie znalazł podstaw do wszczęcia śledztwa i ostatecznie do wniesienia aktu oskarżenia - mówi Marcin Gall. - Ta sprawa jest dowodem na to, że w walce rodzinnej o dzieci nie powinno się stosować ciosów poniżej pasa, iż w ostateczności ten nieprawdziwy zarzut może postawić w złym świetle osobę zarzucającą czyn karany. Teraz pani Aneta z osoby oskarżającej może stać się osobą oskarżoną za publiczne pomówienie dziadka i fałszywe oskarżenie w prokuraturze. Uważam jednak, że dziadek powinien dać matce jego wnuków szansę wycofania się z zarzutu i publiczne przeproszenie, co w konsekwencji zamknie ten wzajemny karny spór ze sprawą rodzinną w tle - proponuje Gall. Dodaje też, że jeżeli pani Aneta nie wycofa się i nie przeprosi, mimo że oskarżyciel publiczny już się wycofał, to dopiero wtedy dziadek powinien dochodzić swoich praw na drodze prawnej.
Pan Marcin przekonał do tego poszkodowanego dziadka. - Pan Marcin Gall wysłał do nas taką propozycję. Uznaliśmy z żoną, że faktycznie damy szansę synowej. Każdy robi błędy, czasami ciężko je wybaczyć, ale nie można walczyć taką samą bronią. Mamy wspaniałe wnuczki, które kochamy i wiemy, że wszystko obie przeżywają. Damy synowej szansę, żeby się obudziła i zobaczyła, do czego prowadzi jej postępowanie. Jeśli jednak nie przeprosi, podejmę kroki prawne za zniesławienie - mówi S. Czapp.
Dziadkowie do tej pory nie mogą otrząsnąć się z tego, co się wydarzyło. - Dla nas to był potworny cios. Przy rozwodach różne dzieją się rzeczy, ale żeby przygotować taką kombinację, która by człowieka tak zniesławiła i takie straszne światło na niego rzuciła... To jest po prostu... nieludzkie - mówi Barbara Czapp, babcia dziewczynek, żona pana Siegfrieda. Każde słowo wypowiada z trudem, powstrzymując wybuch płaczu. Siedemdziesięcioletni Siegfried Czapp dodaje: czy istnieje jakaś granica kłamstwa, poza którą nie można się w życiu posunąć.