Wojna o konstytucję 3 maja

Czytaj dalej
Fot. fot. archiwum
Paweł Stachnik

Wojna o konstytucję 3 maja

Paweł Stachnik

18 maja 1792. ROZPOCZYNA SIĘ WOJNA POLSKO-ROSYJSKA, ZWANA WOJNĄ W OBRONIE KONSTYTUCJI 3 MAJA. SIŁY ROSYJSKIE MIAŁY PRZEWAGĘ LICZEBNĄ I MATERIALNĄ, STRONA POLSKA NADRABIAŁA WYSOKIM MORALE.

14maja 1792 r. w niewielkim, leżącym tuż przy granicy z Rosją miasteczku Targowica trzech wpływowych magnatów - generał artylerii koronnej Stanisław Szczęsny Potocki, hetman wielki koronny Franciszek Ksawery Branicki i hetman polny koronny Seweryn Rzewuski - zawiązało konfederację.

Miała być ona skierowana przeciwko uchwalonej rok wcześniej konstytucji 3 maja i reformom ustrojowym, jakie wprowadzała. Magnatom - dziś nazwalibyśmy ich oligarchami - nie podobało się ograniczenie złotej wolności szlacheckiej, czyli de facto ograniczenie ich politycznych wpływów.

Konstytucja wprowadzała bowiem rewolucyjne zmiany w ustroju Rzeczypospolitej - znosiła liberum veto, wprowadzała dziedziczność tronu, pozbawiała praw politycznych drobną szlachtę i usprawniała administrację. Wszystko to oznaczało, że potężni dotychczas magnaci stracą dotychczasową pozycję i wpływy, a władza centralna zostanie wzmocniona.

Obrońcy dotychczasowego stanu rzeczy postanowili więc działać. Udali się do Petersburga, gdzie 7 kwietnia 1792 r. razem z doradcą carycy Katarzyny II Wasylem Popowem ułożyli manifest konfederacji. Występując w imieniu całego narodu szlacheckiego zwrócili się z prośbą do imperatorowej Rosji o pomoc w przywróceniu dawnej wolności zniszczonej przez konstytucję.

Konfederacja została podpisana 27 kwietnia 1792 r. w Petersburgu, a formalnie ogłoszona 14 maja we wspomnianej przygranicznej Targowicy. Pod tekstem widniały nazwiska Potockiego, Branickiego i Rzewuskiego oraz zaledwie 13 klientów. Konfederaci zwrócili się o pomoc wojskową do carycy. Nie myśleli bynajmniej o rozbiorze kraju, a raczej o obaleniu konstytucji, upokorzeniu króla, odsunięciu od władzy liberalnych reformatorów i przywróceniu starych, tradycyjnych porządków. Miejsce ogłoszenia konfederacji wybrano dość niefortunnie: nazwa Targowica kojarzyła się w sposób oczywisty z targowaniem ojczyzną. Tak też się stało - od XVIII w. targowica jest w Polsce synonimem zdrady, używanym chętnie w politycznych dyskusjach do dziś.

Wojna bez wojny

Na reakcję Rosji nie trzeba było długo czekać. 18 maja 1792 r. Katarzyna II wydała manifest, w którym oskarżała Rzeczpospolitą m.in. o utrudnianie wojskom rosyjskim pobytu na Ukrainie w czasie wojny z Turcją, prześladowanie Rosjan i prawosławnych.

Tego samego dnia o godz. 18 poseł rosyjski wręczył podkanclerzemu koronnemu deklarację rządu o wejściu wojsk do Polski. Rosja nie wypowiedziała wojny Polsce, lecz jedynie poinformowała o wejściu swoich wojsk, popierających legalnie działających polityków.

Strona polska przyjęła to wyjaśnienie i doszło do paradoksalnej sytuacji, w której stosunki dyplomatyczne nie zostały zerwane, a rosyjski ambasador przez cały czas działań wojennych pozostawał w Warszawie.

Jaki był stosunek sił obu stron? Podczas obrad Sejmu Wielkiego posłowie przyjęli powiększenie armii do 100 tys. żołnierzy. Nie uchwalili jednak odpowiednich funduszy, więc wzrost liczebności armii następował powoli. Brakowało doświadczonych dowódców, dlatego zaczęto ich ściągać z innych armii. Z wojska saskiego sprowadzono Jana Henryka Dąbrowskiego, z austriackiego księcia Józefa Poniatowskiego, a z pruskiego księcia Ludwika Wirtem-berskiego (skoligaconego z Czartoryskimi). Na generała awanso-wano Tadeusza Kościuszkę, doświadczonego w walkach amerykańskiej wojny o niepodległość.

- Armia polska liczyła wprawdzie około 60 tys. żołnierzy, ale to wojsko polskie tak naprawdę dopiero się organizowało, tworzyło i reformowało po konstytucji 3 maja. Sytuacja byłaby bez wątpienia lepsza, gdyby armii tej dano jeszcze kilka lat na organizację. Niestety, tak się jednak nie stało - mówi dr Przemysław Wywiał, historyk wojskowości z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Stosunek piechoty do kawalerii wynosił w polskiej armii 40 tys. do 20. tys.

- Nieco wyprzedzając wypadki powiedzmy, że piechota i artyleria sprawdziły się podczas wojny. Natomiast jeden z filarów nowej armii, jaką miała być Kawaleria Narodowa, nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Zdarzało się, że jednostki jazdy ulegały panice i szły w rozsypkę - dodaje historyk.

Rzeczpospolita liczyła na pomoc sojuszniczych wówczas Prus, które miały wesprzeć polską armię korpusem liczącym 18 tys. żołnierzy. Prusy jednak nie dotrzymały zobowiązań i nigdy Rzeczypospolitej pomocy nie udzieliły.

Książę zdrajcą

Wodzem polskiej armii mianowany został bratanek króla książę Józef Poniatowski, wcześniej wybijający się oficer średniego szczebla w armii austriackiej. Spędził w niej dziewięć lat i awansował do stopnia podpułkownika.

Wojsko zostało podzielone na korpus koronny dowodzony przez księcia Józefa oraz korpus litewski pod wodzą Ludwika Wirtemberskiego. Korpus koronny liczył cztery dywizje mające w sumie 52 tys. żołnierzy (13 tys. kawalerii i 39 tys. piechoty). Korpus litewski miał 18 tys. ludzi (7 tys. kawalerii, 10 tys. piechoty i 1 tys. artylerzystów). Wojsko polskie ustępowało Rosjanom pod wieloma względami - doświadczenia bojowego, wyposażenia, wyszkolenia żołnierzy i kadry oficerskiej.

Rosjanie dysponowali jedną z lepszych armii Europy. Rosja prowadziła wiele wojen, m.in. z Turcją, Szwecją i Prusami, i z reguły były to dla niej kampanie zwycięskie. Wojsko carycy górowało nad armią Rzeczypospolitej pod wieloma względami.

Do ataku na Polskę caryca skierowała siły liczące 97 tys. żołnierzy, które jeszcze niedawno brały udział w wojnie z Turcją. Podzielono je na dwa korpusy: białoruski (33 700 ludzi) pod wodzą gen. Michaiła Kreczetnikowa, uderzający w kierunku Litwy i mołdawski pod wodzą gen. Michaiła Kachowskiego (64 tys. ludzi) działający na Podolu i Wołyniu.

Rosyjski plan zakładał pobicie osobno polskich korpusów litewskiego i koronnego, a następnie połączenie się armii pod Warszawą.

Polska broni konstytucji
Dowodzący na Litwie Ludwik Wirtemberski, z którego umiejętnościami wojskowymi wiązano duże nadzieje, okazał się zdrajcą i starał się nie utrudniać Rosjanom marszu na zachód. Po nim dowódcą został gen. Józef Judycki, którego zastąpił gen. Józef Zabiełło. Żaden z nich nie umiał dowodzić tak dużą siłą jak armia, żaden nie odniósł sukcesów.

Pod wodzą pierwszego korpus litewski poniósł klęskę pod Mirem, pod wodzą drugiego został pobity pod Zelwą. W rezultacie, o ile operacje armii koronnej można oceniać w kategoriach walk militarnych, to operacje armii litewskiej miały charakter zupełnego odwrotu. Zacięte walki prowadzono dopiero w obronie Brześcia i przepraw przez Bug.

Nieco lepiej szło na Ukrainie, gdzie dowodził książę Józef Poniatowski. Jego plan zakładał obronę ważniejszych szlaków i stopniowe wycofywanie się w głąb kraju, w oczekiwaniu na nadejście oddziałów gwardii królewskiej i posiłków pruskich. Rosjanie zamierzali oskrzydlić siły polskie przy pomocy swoich czterech korpusów, ale Poniatowski nie dał się wciągnąć do walki i odstępował na zachód, prowadząc tylko boje opóźniające.

Wtedy doszło do starć pod Lubarem, Ostropolem, Sie-niawką i Boruszkowicami. Poniatowski zamierzał dotrzeć do obozu w Połonnem i tam bronić się w oparciu o umocnienia. Na miejscu okazało się jednak, że fortyfikacje nie są przygotowane i że brakuje zapasów. W takiej sytuacji zdecydowano cofać się dalej. Spalono magazyny i ruszono na zachód. Pierwszym większym starciem była bitwa pod Zieleńcami. Spotkała się tam 11,5-tysięczna dywizja gen. Herkulesa Morkowa z 15,5-tysięcznymi siłami polskimi. Po zaciętej walce przebiegającej ze zmiennym szczęściem dla obu stron Rosjanie wycofali się z placu boju. Bitwę uznano za wygraną i ogłoszono pierwszym polskim zwycięstwem nad Rosjanami od połowy XVII w.

Zieleńce miały wielkie znaczenie propagandowe. Król ustanowił po nich pierwsze polskie odznaczenie wojenne - Order Virtuti Militari. Miał on mobilizować naród do prowadzenia dalszej walki.

Krwawe starcie

Posuwającą się cały czas na zachód armię rosyjską postanowiono zatrzymać na linii Bugu. Tam doszło do drugiej bitwy tej wojny - pod Dubienką, w której dowodził Kościuszko. W tym przypadku sytuacja liczebna była niekorzystna dla strony polskiej. Atakujące oddziały rosyjskie miały trzykrotną przewagę. Jednak obrona umocnionej przez Kościuszkę pozycji była sprawna i uporczywa, a Rosjanie ponieśli duże straty.

Zastosowali wtedy często używany fortel - obeszli siły polskie, przekraczając granicę austriacką. Zagrożenie okrążeniem sprawiło, że Kościuszko wydał rozkaz wycofania się. Bitwa dubieniecka była najbardziej krwawym starciem armii koronnej w wojnie, a Kościuszce przyniosła sławę wybitnego dowódcy.

Po wycofaniu się znad Bugu Poniatowski podjął plan obrony na linii Wisły. Zakładał, że oddziały rosyjskie po dwumiesięcznej kampanii będą już wyczerpane i mniejsze liczebnie, bo wszak musiały zostawiać na zajętych terenach swoje garnizony.

Obrona Wisły rokowała szanse powodzenia, ale oznaczała też, że blisko 90 proc. obszaru Rzeczypospolitej znalazło się pod okupacją rosyjską i władzą konfederatów. Nim jednak doszło do prób obrony Wisły, król otrzymał 22 lipca list od carycy, wzywający go do przystąpienia do konfederacji targowickiej. Dwa dni później, po konsultacjach z doradcami i rodziną, król do konfederacji przystąpił i nakazał wojsku złożyć broń.

Dla władcy wojna miała być jedynie formą demonstracji zbrojnej. Król nie zakładał, że walka skończy się sukcesem. Podjęto dyplomatyczną próbę uruchomienia sojuszu z Prusami. Gdy okazało się, że nie mają zamiaru włączać się w konflikt, dla władcy stało się jasne, że wojna jest przegrana.

Ostatnim starciem wojny było zwycięstwo korpusu księcia Józefa w bitwie pod Markuszowem 26 lipca.

Hołd dla carycy

Decyzja króla wywołała oburzenie w wojsku. Do dymisji podali się książę Poniatowski, Tadeusz Kościuszko i około 200 oficerów. Władzę w zajętym przez Rosjan kraju przejęli targowiczanie. Zaczęto wycofywać się z reform, zerwano stosunki dyplomatyczne z rewolucyjną Francją, do Rosji wysłano delegację hołdowniczą z podziękowaniem dla carycy, zwolen- ników konstytucji więziono i zajmowano ich majątki.

Korzystając z sytuacji, Prusy zażądały dla siebie Wielkopolski, grożąc, że w przeciwnym razie wycofają się z koalicji antyfrancuskiej. Katarzyna wyraziła zgodę i 23 stycznia 1793 r. podpisano traktat rozbiorowy. Wojska pruskie weszły do Wielkopolski, a rosyjskie do wschodniej Polski.

- Na przegraną w tej wojnie Polska zapracowywała sobie od wielu lat. Słabość państwa nie dotyczyła tylko sfery militarnej, ale szerzej - wszystkich jego elementów. Nie pomogło więc dobre morale armii i umiejętności dowódców. Clausewitz w napisanym 40 lat później dziele „O wojnie” pisał o Polsce jako o owym „bezbronnym stepie”, czyli mówiąc współczesnym językiem - państwie upadłym. To była przyczyna klęski tej i następnych - podsumowuje dr Wywiał.

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.