Wojewoda z PiS będzie radził swojej radzie dialogu
Posłowie PiS i związkowcy z Solidarności i OPZZ są za, marszałkowie Platformy i PSL przeciw. Chodzi o to, czyje będą rady dialogu społecznego.
Zbliża się kolejna zmiana proponowana przez rząd PiS. Chodzi o przymiarki, aby wojewódzkie rady dialogu społecznego przeszły z kompetencji urzędów marszałkowskich pod skrzydła wojewodów.
Rady dialogu społecznego działają w 16 województwach i do ich zadań należy m.in. opiniowanie spraw objętych zakresem zadań związków zawodowych i organizacji pracodawców, a także spraw będących w kompetencji administracji rządowej i samorządowej z terenu województwa. W gestii Kujawsko-Pomorskiej Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego leży też opiniowanie projektów strategii rozwoju i rozpatrywanie spraw o zasięgu wojewódzkim, które zostały przekazane przez radę. Rada zajmuje się też najważniejszymi problemami społecznymi regionu.
Pomysł powrotu rad we władanie wojewodów zamiast marszałków budzi duże kontrowersje. „Za” jest np. Leszek Walczak, lider bydgoskiej Solidarności i jednocześnie przewodniczący WRDS: - Obojętnie, pod czyimi skrzydłami będziemy, to zresztą nie jest istota problemu. Chodzi przede wszystkim o finansowanie prac rady. Na szczeblu krajowym ma ona zagwarantowane pieniądze z budżetu - na ekspertyzy, spotkania i prace zespołów. Natomiast na nasze województwo przypadło 23 tysiące zł na ten rok, a te pieniądze skończyły się już w marcu.
Zdaniem Leszka Walczaka, urząd marszałkowski nie jest w stanie zapewnić utrzymania i działalności rady. Tymczasem każdy wojewoda ma w swojej puli rezerwowe pieniądze, które bez przeszkód może przeznaczyć na ten cel. Przewodniczący WRDS nie dostrzega w zmianach politycznego zamysłu. - Tym bardziej że w 34-osobowym gremium rady wojewoda ma dziś i tak tylko trzech przedstawicieli, których można łatwo przegłosować.
Z kolei najważniejszym przedstawicielem samorządu w radzie jest marszałek Piotr Całbecki. Jednak jego opinia na temat projektowanych zmian jest zupełnie inna: - To spowoduje chaos. Sądzę, że mamy do czynienia z kolejnym przykładem przenoszenia lub planowania przeniesienia kompetencji, które w naturalny sposób przeszły pod samorządy. Również w tym konkretnym przypadku, bo dialog powinien być prowadzony jak najbliżej ludzi.
Marszałek Całbecki ma tylko nadzieję, że nie zmieni się rotacyjny sposób wyboru przewodniczącego rad. Coroczna zmiana lidera pozwala na pełnienie tej funkcji przez wszystkie strony dialogu: rządową, samorządową i związkową.
Trudno przewidzieć, jakie będą losy rządowej propozycji - zapewne zostanie ona zatwierdzona głosami posłów PiS. Harald Matuszewski z OPZZ i wiceprzewodniczący WRDS potwierdza, że wśród marszałków w kraju krążą opinie, iż to pierwsza część „odzyskiwania” przez PiS samorządów. - Ale przyznaję, że te 23 tysiące zł na działalność naszej wojewódzkiej rady to jest śmieszne. Przecież ktoś musi obsługiwać tę działalność. Ponad rok temu rady podlegały pod wojewodów i kiedy poprzedni Sejm przekazywał kompetencje marszałkom, wówczas jako OPZZ protestowaliśmy. Powrót do urzędów wojewódzkich to dobry pomysł.
Ale pracodawcy, którzy mają dużą reprezentację w WRDS, są przeciwni zmianom. Prawdopodobnie jednak decyzja na szczeblu rządowym już zapadła. Na pewno popiera ją lider ogólnopolskiej Solidarności Piotr Duda, który jest jednocześnie przewodniczącym krajowej Rady Dialogu Społecznego i zmiana zależy od jego zgody.