Wojciech Górecki: Życzymy sobie, aby Gruzja otrzymała w tym roku status kandydata do Unii Europejskiej

Czytaj dalej
Anita Czupryn

Wojciech Górecki: Życzymy sobie, aby Gruzja otrzymała w tym roku status kandydata do Unii Europejskiej

Anita Czupryn

W Gruzji nie ma już powodów do demonstracji, akurat w sprawie ustawy, bo przedmiot tej sprawy zniknął. Jednakże dalsze protesty niechybnie będą, dlatego, że nie zniknął spór polityczny i spór społeczny. Zastrzeżenia co do gruzińskiej demokracji są wysuwane nawet nie od miesięcy, ale od lat – mówi Wojciech Górecki, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Co tak naprawdę dzieje się w Gruzji od kilku dni?

To, co dzieje się tam od kilku lat. W Gruzji trwa wewnętrzny, ostry konflikt polityczny. W zasadzie od 2019 roku jest to konflikt permanentny; wchodzi on w różne fazy pomiędzy rządzącym ugrupowaniem Gruzińskie Marzenie, które jest w połowie trzeciej kadencji, a opozycją. To, co dzieje się od kilku dni wokół niedoszłej – możemy już tak powiedzieć – ustawy o „agentach zagranicznych”, to po prostu kolejna odsłona.

Ustawa wzbudziła kontrowersje i w ubiegły czwartek gruziński parlament poinformował, że wycofuje się z jej uchwalenia.

W intencji władz chodziło zapewne o zwiększenie kontroli nad społeczeństwem, a zwłaszcza nad tymi segmentami, które szczególnie krytykują władze, czy patrzą władzy na ręce, jak organizacje pozarządowe, jak media. To one miały być objęte tą ustawą; należały do tych podmiotów, które podpadały pod ustawę o „agentach zagranicznych” i musiałyby zgłaszać się jako tacy agenci, w przypadku otrzymywania finansowania powyżej 20 procent z zagranicy. Dotyczy to bardzo wielu takich podmiotów. Krótko mówiąc, chodziło o wzmocnienie swojej władzy, poprzez kontrolę nad społeczeństwem, co spotkało się z ostrym sprzeciwem zarówno ze strony partii opozycyjnych, jak i też społeczeństwa, które wyszło na ulicę.

Gruziński Majdan? To porównanie do Majdanu na Ukrainie jest zasadne? Może się przerodzić w taki ruch?

W tej chwili się nie przerodzi, bo ta sprawa w tej postaci jest już skończona. Ustawa została wycofana.

Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że przegłosowanej w pierwszym czytaniu ustawy nie można wycofać z parlamentu, tylko trzeba ją poddać kolejnemu głosowaniu w drugim czytaniu.

Owszem, ale ponieważ Gruzińskie Marzenie ma konstytucyjną większość, więc jeśli taka decyzja została podjęta, to oczywiście formalne kroki muszą być dopełnione; jeżeli tak powiedzieli, to byli w stanie tak zrobić i w piątek 10 marca parlament odrzucił projekt ustawy w drugim czytaniu. Natomiast konflikt nadal będzie się toczył, bo jego przyczyna – czyli kumulacja ogromnej władzy przez Gruzińskie Marzenie z jednej strony i niezgoda na kurs polityczny ze strony opozycji – to wszystko nadal ma miejsce. Zatem „Gruziński Majdan” to nie jest dobre sformułowanie. Majdan, zwłaszcza ostatni Majdan ukraiński z przełomu lat 2013/2014, kojarzy się z tym, że społeczeństwo było prozachodnie, a z prozachodniego kursu wycofały się władze, co spowodowało protesty.

Nie tak jest właśnie teraz w Gruzji? Obywatele jasno wskazują, że wolą europejskie marzenie.

W Gruzji sytuacja jest bardziej skomplikowana. Dlatego, że deklarowanym celem władz jest również integracja z Unią Europejską. Gruzja formalnie spełnia kolejne kamienie milowe, które Unia postawiła przed nią w zeszłym roku. Było ich 12. Ukraina i Mołdawia, jak pamiętamy, również w ubiegłym roku dostały status kandydata do UE; Gruzja tego statusu nie dostała. Otrzymała perspektywę europejską, oraz zapowiedź, że jeżeli spełni te 12 kamieni milowych, to sprawa Gruzji będzie rozpatrzona jeszcze raz i do końca tego roku ma się to dokonać. Wówczas Gruzja ma dostać decyzję – albo stanie się kandydatem, jak Ukraina i Mołdawia – albo nie. W tym kierunku w Gruzji przeprowadzane są te formalne kroki. Jeszcze w grudniu premier Irakli Garibaszwili powiedział, że Gruzja wszystko już wypełniła. Wiadomo skądinąd, że w niektórych obszarach Gruzja poszła dalej niż Ukraina czy Mołdawia. Z drugiej strony za to mamy działania, które tym deklarowanym celom przeczą.

Tego nie sposób zrozumieć.

Na tym polega ta różnica z Ukrainą, że mamy deklarowany pęd do Europy i wartości europejskich, natomiast przygotowany akt prawny w postaci tego rodzaju ustawy, ze swojej natury szedł w poprzek wartościom czy standardom unijnym. I to właśnie stało się powodem protestów w Tbilisi. Z kolei społeczeństwo z jednej strony rzeczywiście deklaruje – z wszystkich badań wynika, że w 80 procentach – chęć wstąpienia do Unii, ale z drugiej strony jest to społeczeństwo konserwatywne, a poza tym boi się Rosji. Oczywiście deklaruje więc chęć wstąpienia do instytucjonalnej Europy, ale jeśli chodzi o warstwę kulturową czy obyczajową, to w wielu wypadkach Gruzinom bliżej do Rosjan niż do mieszkańców Europy zachodniej. Za to cały czas mamy do czynienia z konfliktem społecznym i politycznym. Ugrupowanie, które rządzi od ponad 10 lat, wygrało trzy kolejne wybory parlamentarne…

… i nie chce oddać władzy?

Cały czas w sondażach Gruzińskie Marzenie jako pojedyncza siła polityczna ma najwięcej głosów.

To dlaczego boi się organizacji pozarządowych i mediów?

Myślę, że to naturalny mechanizm grupy, która się coraz bardziej otorbia; stara się wszystko, co nie jest po jej myśli podmieść pod siebie, ogarnia coraz większe obszary życia i uważa, że z tej strony płynie dla niej zagrożenie. Władza, która rządzi tyle czasu, chciałaby rządzić jeszcze dłużej, a ci, którzy tej władzy patrzą na ręce, mogą w tym planie przeszkodzić. Ale od tego mamy społeczeństwo obywatelskie w demokratycznych państwach, by władzy patrzyło na ręce i tu można powiedzieć, że w Gruzji dokonało się to w sposób modelowy.

Samą tę ustawę, która wzbudziła protesty, porównuje się do ustawy, jaką wiele lat temu wprowadzono w Rosji. A to już źle brzmi. Władza niby proeuropejska ale robi krok w stronę autorytaryzmu znanego z rządów Putina. Czy przez to, że Gruzja jest w takim miejscu, w jakim jest – na Kaukazie, to nie jest jej jednak bliżej do Rosji, do Putina?

Skojarzenie z ustawodawcą rosyjskim narzuca się samo, zwłaszcza, że w sferze nomenklatury jest to samo sformułowanie, czyli „agent zagraniczny” i jest to łatka niebrzmiąca dobrze. Ale powiedziałbym, że to jest jednak wewnętrzna dynamika gruzińska. Być może zachodzą podobne procesy, być może jest to inspirowane przykładem rosyjskim. Na pewno, gdyby sprawy w Gruzji poszły w tym kierunku, to Rosji byłoby to na rękę. Dlatego, że im luźniejsze związki krajów sąsiadujących z Rosją z Zachodem, tym jest to dla Rosji bardziej korzystne. Nawet jeżeli tutaj tego bezpośredniego wpływu Rosji nie było, to zmian w tym kierunku Rosja może sobie tylko życzyć. Skojarzenia nasuwają się same, ale powiedziałbym, że władza gruzińska sama doszła do takiego pomysłu, żeby ten akt prawny wymyślić i starać się wprowadzić w życie.

Jeśli gruzińska władza obiecała, że się z tej kontrowersyjnej ustawy wycofuje, to rzeczywiście będzie koniec tych protestów? W ostatnich dniach policja puściła gaz łzawiący, wyszła do demonstrantów z armatkami wodnymi, a także ich zatrzymywała.

Na tym etapie nie ma już powodów do demonstracji, akurat w tej sprawie, bo przedmiot tej sprawy zniknął. Jednakże dalsze protesty niechybnie będą, dlatego, że nie zniknął spór polityczny i spór społeczny w Gruzji. Te zastrzeżenia co do autentyczności kursu proeuropejskiego i rzeczywistych intencji rządzących pojawiały się już, zanim zaczęto procedować tę ustawę. Zastrzeżenia co do gruzińskiej demokracji są wysuwane nawet nie od miesięcy, ale od lat. Część opozycyjnych deputowanych złożyła mandaty w proteście, nie chcąc uczestniczyć w pracach parlamentu zdominowanego przez Gruzińskie Marzenie. Jest tam bardzo zaogniona sytuacja, a polaryzacja dużo dalej posunięta niż w Polsce – my naprawdę nie mamy takiej polaryzacji i takiego konfliktu wewnętrznego, z jakim mamy do czynienia w Gruzji. Zatem w tej sprawie demonstracji nie będzie, bo nie ma po co. Trudno sobie wyobrazić, żeby bez ważnego powodu w najbliższym czasie taką masę ludzi zainspirować do wyjścia na ulice. Ale najbliższe wybory, według terminu konstytucyjnego odbędą się jesienią przyszłego roku. Do tego czasu nie da się utrzymać mobilizacji społecznej. Ale opozycja będzie cały czas się próbować; czy to podnosząc sprawę Micheila Saakaszwilego, czy to, przy okazji zbliżającego się terminu, kiedy Unia Europejska zdecyduje czy dać Gruzji status kandydata, będzie mobilizować społeczeństwo i starać się demonstrować przeciwko władzom, żeby się nie zmarginalizować. Jak już powiedziałem, Gruzińskie Marzenie w sondażach wciąż jest najwyżej, choć generalnie ludzie mają niskie zaufanie do wszystkich partii politycznych. Zatem Gruzińskie Marzenie ma około 25 procent poparcia – i jest to najpopularniejsza partia. Drugi na liście Zjednoczony Ruch Narodowy założony przez byłego prezydenta Saakaszwilego ma około 15 procent – nie cytuję tu dokładnie badań, tylko pokazuję, jaki jest rząd wielkości tego poparcia. Kolejne partie mają po 3, 2 i 1 procent. W czasie wyborów te wartości są większe, bo ci, którzy idą na wybory, muszą się zdecydować, na kogo będą głosować, więc z tych 25 procent dla Gruzińskiego Marzenia robi się 40 albo ponad 50 procent. Ale generalnie, na tle tego niskiego zaufania jednak Gruzińskie Marzenie dostaje spore poparcie.

Dlaczego?

Dlatego, że kojarzy się ze stabilizacją, z brakiem konfliktu, co jest bardzo ważne dla tych straumatyzowanych Gruzinów, tym, że są podwyżki dla budżetówki. Zeszły rok był bardzo dobry dla gruzińskiej gospodarki, też dzięki handlowi z Rosją, który jest dosyć dwuznaczny w warunkach wojny na Ukrainie i z faktu, że są transfery pieniężne z Gruzji od tych Rosjan, którzy się tam przenieśli – około 100 tysięcy. Ale są podwyżki, Gruzinom zaczęło się trochę lepiej powodzić. Nie jest więc tak, że Gruzińskie Marzenie to jakaś partia, która nie cieszy się popularnością, bo są powody, dlaczego akurat ona jest cały czas wysoko w sondażach. Opozycja instytucjonalnie jest bardzo słaba.

Wspomniał pan o Saakaszwilim, a o niego też chciałam zapytać. W Polsce pamiętamy, jak prezydent Saakaszwili przyjechał z Gruzji samochodem na pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Co się z nim stało? Był potężnym mężczyzną, a teraz wygląda jak połowa siebie. O jego leczenie w Polsce apelowały polskie władze, a także prezydent Zełenski, bo przecież Saakaszwili ma też ukraińskie obywatelstwo…

… ma tylko ukraińskie obywatelstwo, nie ma gruzińskiego w tej chwili.

Dlaczego Gruzja nie chce dopuścić do jego leczenia? O co tu chodzi? I na co faktycznie choruje Saakaszwili?

Saakaszwili wyjechał z Gruzji tuż przed zakończeniem swojej drugiej kadencji, w 2013 roku. Władze już wtedy sprawowało Gruzińskie Marzenie. Przeciwko Saakaszwilemu wytoczono 4 sprawy, z których dwie skończyły się wyrokami skazującymi. W momencie, kiedy jesienią 2021 roku Saakaszwili nielegalnie wrócił do kraju, siłą rzeczy trafił do więzienia. Toczą się jeszcze dwie sprawy przeciwko niemu i wytoczono kolejną – o nielegalny powrót do kraju, bo przyjechał ukryty w ciężarówce na promie z Ukrainy. Można dywagować, czy te procesy były motywowane politycznie – zapewne były. Czy kara kilku lat więzienia była niewspółmiernie wysoka – bo była. Niemniej z punktu widzenia formalnego, wszystko odbyło się lege artis. Jest wyrok skazujący, prawomocny, Saakaszwili pojawia się w kraju, zostaje zatrzymany, trafia do więzienia do odbycia tego wyroku. Tylko tu się zaczynają problemy. Były prezydent podejmuje głodówki. Przede wszystkim nie wiemy, jaki jest jego rzeczywisty stan zdrowia.

Mówi się, że został podtruty. Jest coś na rzeczy?

Amerykański adwokat, reprezentujący firmę, którą wynajęła matka Saakaszwilego, pobrał próbki jego włosów i stwierdzono ślady metali ciężkich. Ale bez dostępu do dokumentacji medycznej trudno coś na pewno powiedzieć. Po pierwsze więc, nie mamy jednoznacznej oceny jego stanu zdrowia, a po drugie nie wiemy, kto go do tego doprowadził, na ile jest to wynik głodówek, które podejmował, a na ile rzeczywiście jest to złe traktowanie. Ale ma pani rację – dziś to jest cień człowieka i tak czy owak, jego widok musi budzić niepokój. Nie chodzi o to, aby wypuścić go z więzienia, tylko w ramach odbywanej kary albo przenieść do ojczyzny – no, ale w jego ojczyźnie w tej chwili trwa wojna – albo zrobić przerwę w odbywaniu kary na leczenie za granicą. Saakaszwili starał się o to sądownie, ale takiej zgody nie dostał. Można dywagować, że jego stan zdrowia nie jest taki zły, że to może element jakiejś jego gry na rzecz wyjścia na wolność. Czy po prostu władze gruzińskie są na tyle zajadłe i w grę wchodzi osobista zemsta, że go nie chcą wypuścić? Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Są możliwe różne warianty. W każdym razie, władze zdają sobie sprawę, że gdyby on zmarł w więzieniu, to wywołałoby to protesty, niezależnie od kontrowersji, jakie ten polityk budzi i od bardzo dużego elektoratu negatywnego, jaki ma. Dzisiaj osoba Saakaszwilego nie jest w stanie wyprowadzić takie tłumy na ulice, jak na przykład sprawa zamknięcia perspektywy członkostwa Gruzji w Unii Europejskiej. Ale gdyby zmarł w więzieniu, to nawet jego przeciwnicy by wyszli na ulice i pewnie władze mają tego świadomość.

Co się może wydarzyć w najbliższym czasie w Gruzji i czy nie ma niebezpieczeństwa zmiany tego proeuropejskiego kursu?

Na to nie wygląda, tym bardziej, że władze, przynajmniej w sferze deklaracji są jednoznaczne. Teraz zobaczyli, że gdyby się coś na tej drodze wydarzyło, to protesty będą bardzo silne. Tymczasem Unii jest potrzebna Gruzja. Potrzebna jako kraj tranzytowy do transportu węglowodorów z Azerbejdżanu czy krajów położonych jeszcze dalej. Gruzja potrzebna jest jako element pasa stabilizacyjnego wokół Rosji. Nie chodzi o to, abyśmy patrzyli przez palce na niedociągnięcia Gruzji w jej staraniach do Unii, na to zresztą, jak myślę, zgody nie ma. Ale Gruzja jest nam potrzebna. I teraz – czy władze też nie tylko w deklaracjach, ale też w czynach będą się tego kierunku trzymały? Widzimy, że ta władza ma tendencje do bycia coraz bardziej autorytarną. Pytanie, na ile jest to immanentna cecha każdej władzy, która bardzo długo rządzi, czy w grę wchodzą dodatkowe czynniki – tego nie wiemy. Natomiast przykład z ostatnich dni pokazuje, że skuteczne mogą być naciski ze strony społeczeństwa obywatelskiego jak również ze strony państw zachodnich, które bardzo dobrze Gruzji życzą. Nie jest tak, że zachód chciałby zmiany tej władzy; w Brukseli czy w Waszyngtonie chcą rozmawiać z tymi władzami, które w Gruzji są, tylko chcieliby, aby była to gra na uczciwych zasadach. Miejmy nadzieję, że tak będzie i życzymy sobie, aby Gruzja ów statut kandydata do Unii Europejskiej w tym roku otrzymała.

Anita Czupryn

Komentarze

2
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

ceciliaca9m

Everyone can make money now a days very easily. I am a full time college student and just working for 3 to 4 hr. Everybody must try this home online job av64 now by just use.
This Following Website---------------->>>Www.jobsrevenue.com

ceciliaca9m

hlo

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.