Mentalna i moralna hałastra – w mojej ocenie – pozbawiona rozumu oraz wyzuta z umiejętności przewidywania konsekwencji własnych czynów, pochowała się w ciepłych domach. Ściślej: autor niniejszego tekstu domyśla się, że indywidua owe tam bytują, bowiem – na szczęście dla wszystkich – nie ma ich w rejonie granicy polsko-białoruskiej.
Moi wspaniali Czytelnicy są tak wyrobieni politycznie, że doskonale wiedzą, iż mam na myśli zwyczajnych zadymiarzy, niekiedy wymachujących – zapewniającą im bezpieczeństwo i bezkarność – parlamentarną legitymacją. O innych osobach – wrzeszczących w świetle kamer i sprawiających wrażenie niezrównoważonych – nawet nie będę wspominał, bowiem tworzyły oni jedynie „chórek” towarzyszący głównym dramatis personæ i nie warto zaprzątać sobie głowy wytwarzanymi przez nich decybelami. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że nic nie robi tak dobrze resortom siłowym, jak cisza wokół ich działań. Naturalnie, cisza owa musi być wybiórcza, bowiem defilady odzianych w galowe mundury komilitonów winny oglądać miliony, ale wypada, by miejsce gdzie suszy się przemoczone buty, zasłaniała żołnierska kurtyna.
Żołnierska kurtyna straciła w ostatnim czasie swoją szczelność i w przestrzeni medialnej pojawił się krótki film, kręcony najprawdopodobniej telefonem komórkowym, na którym widać doraźne ukrycie przy granicy Polski z Białorusią, zbudowane z materiałów podręcznych, gdzie można chwilę siąść, ogrzać się i napić kawy bądź herbaty. Opisywanemu obiektowi daleko do luksusów, ale spełnia on swoją rolę – po kilku godzinach tkwienia na mrozie i przy porywistym wietrze, idzie tam znaleźć kilka minut niezbędnego wypoczynku. Niestety, ale osoby eksponujące ów materiał w mediach (anty)społecznościowych, okrasiły go zmanipulowanym komentarzem i stwierdziły, że w takich warunkach bytują polscy żołnierze. Szkoda, że nikt nie poszedł po rozum do głowy i nie odwinął, iż kilka kilometrów dalej – w bezpiecznym rejonie – stoją ogrzewane kontenery mieszkalne, sztabowe, węzły sanitarne i specjalnie zaprojektowane, mobilne kuchnie polowe, jadłodajnie oraz świetlice. Ale, by to wiedzieć trzeba mieć choćby minimalne pojęcie o zasadach na jakich armia funkcjonuje.
Armia funkcjonuje na podstawie szczegółowo opracowanych regulaminów. Wszystko precyzyjnie opisują normy i zgodnie z nimi ugrupowuje się pododdziały wykonujące swoje zadania. Nikt nie mógł w strefie bezpośredniej styczności z imigrantami umieścić łatwopalnych namiotów, bowiem byłoby to proszenie się o nieszczęście i niezgodne ze wszystkimi zasadami prowadzenia operacji. Nie trzeba kończyć wyższej uczelni wojskowej aby wysnuć podobne wnioski, jednak zła wolna i ciągła polityczna przepychanka powodują, że ludzie posuwają się do najpodlejszych rzeczy. Owa narracja pieczętuje także decyzję o niewpuszczaniu żurnalistów w rejon przygraniczny. Nawet nie chcę myśleć o jednostronnych, wybiórczych fotografiach, które obiegłby zagraniczne serwisy prasowe z zadaniem
deprecjonowania nadwiślańskich sił zbrojnych. Choćby dlatego sądzę, że miejsca operowania naszych mundurowych winna okrywać żołnierska kurtyna.
Howgh!